Czy wysokie ceny CO2 to żyła złota dla firm?

Paweł Majtkowski – analityk eToro
Paweł Majtkowski - analityk eToro

Ceny praw do emisji gazów cieplarnianych ostatnio nieznacznie spadły, ale wciąż pozostają bardzo wysokie i stanowią ważne źródło dochodów dla firm. Powstaje coraz więcej rynków handlu takimi prawami, a ceny misji rosną z powodu oczekiwań co do dalszych ograniczeń w emisji.

Świat stoi obecnie przed wyzwaniem osiągnięcia neutralności klimatycznej, czyli stanu, w której produkcja gazów cieplarnianych będzie maksymalnie ograniczona. Emisja dwutlenku węgla, jednego z gazów cieplarnianych, która będzie rekompensowana przez zwiększone pochłanianie go z atmosfery np. poprzez sadzenie drzew. Prezydent Joe Biden zapowiedział, że do 2030 roku emisja gazów cieplarnianych w USA zostanie ograniczona od 50 do 52 proc. Unia Europejska zakłada, że by osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 roku, do 2030 roku emisja gazów cieplarnianych musi zostać ograniczona o 55 proc.

Narzędziem służących do realizacji tego celu jest rynek EU ETS (Emissions Trading System). Jest to największy taki rynek handlu emisjami na świecie obok chińskiego, podobne, ale mniejsze giełdy działają także w Kanadzie, Kalifornii i Nowej Zelandii. Wiele krajów przygotowuje własne rynki handlu emisjami, część alternatywnie lub jednocześnie wprowadziła podatek od emisji.

Takie podatki zostały wprowadzone już przez 46 państw, co obejmuje 22 proc. globalnej produkcji gazów cieplarnianych. Zakumulowane globalne przychody z podatku i handlu emisjami wynoszą obecnie około 45 miliardów dolarów, co stanowi mniej niż 1 proc. zysków wszystkich firm notowanych na światowych parkietach. Gdyby hipotetycznie podatkiem, ze stawką taką jak w Unii Europejskiej, objąć całą emisję CO2 na świecie, wtedy dochód z tego wyniósłby 1,3 bln. dolarów i 23 proc. zysków wszystkich firm notowanych na światowych giełdach.

Aby osiągnąć cel klimatyczny w UE, na poszczególne kraje zostały nałożone krajowe limity emisji dwutlenku węgla, te zaś przydzieliły uprawnienia poszczególnym firmom. Można z nich skorzystać emitując do atmosfery gaz cieplarniany, albo sprzedać uprawnienie na rynku innemu podmiotowi, któremu bardziej opłaca się kupno niż reedukacja. Taki system zwiększa efektywność gospodarki, powodując, że emisje są redukowane w pierwszej kolejności tam, gdzie jest to najtańsze. Od początku 2018 roku ceny kontraktów EUA opartych o prawa do emisji wzrosły o 540 proc. z 8,10 na 51,87 euro za tonę. Ostatnio cena spadła wobec rekordowego notowania z 14 maja, kiedy przekroczyła 56 euro za tonę. Zwyżka cen jest efektem przewidywań co do wprowadzania coraz bardziej ambitnych celów klimatycznych w UE i na świecie, co jest natomiast odbiciem rosnącej świadomości społeczeństw co do potencjalnych zagrożeń klimatycznych. Dodatkowo wraz ze wzrostem cen rósł także popyt inwestycyjny na prawa do emisji, ponieważ rynek przyciągnął uwagę inwestorów.

Wiele firm decyduje się sprzedać posiadane prawa do emisji, uzyskując dodatkowy dochód. Tesla, producent elektrycznych samochodów, w pierwszym kwartale tego roku sprzedała prawa do emisji o rekordowej wartości 518 milionów dolarów, a w całym 2020 roku o wartości 1,58 bln. dolarów. Prawdopodobnym nabywcą jest koncern Sellantis, który powstał z połączenia spółki Fiat Chrysler oraz grupy PSA (producent marek Peugeot i Citroën). Tesla sprzedaje swoje emisje w ramach systemu dzielącego w Kalifornii i innych stanach w USA, w ramach którego producenci samochodów muszą ograniczyć emisje sprzedawanych samochodów. Stellantis, zamiast ograniczać emisję własnych samochodów, postanowił posiłkować się w USA prawami nabywanymi od Tesli. Jednak ta polityka ulega zmianie i bardzo prawdopodobne, że w najbliższych okresach zmniejszy lub zrezygnuje z zakupu tych praw na rzecz bardziej ekologicznych produktów własnych. Dochód ze sprzedaży praw stanowił w pierwszym kwartale, aż 25 proc. przychodów Tesli, co powoduje, że jest ona mocno zależna od tego źródła dochodów. Inwestowanie w spółkę jest zatem mocno powiązane z cenami emisji dwutlenku węgla.

W Chinach prawa do emisji od Tesli kupił Volkswagen, dla swojej spółki córki na tamtejszym rynku. Zgodnie z chińskimi regulacjami sprzedawcy samochodów muszą ograniczać emisje sprzedawanych modeli. Volkswagen cały czas sprzedaje natomiast w większości samochody napędzane silnikami spalinowymi. Takie rozwiązanie generuje dodatkowe dochody dla chińskich producentów samochodów zero-emisyjnych takich jak Nio, BYD, Xpeng czy Li auto. A także pośrednio producentów baterii takich jak CATL, LG Chem czy Panasonic.

Koszty i przychody związane z prawami do emisji będą stanowiły w najbliższych latach coraz poważniejsze pozycje w bilansach wielu firm. Systemy handlu emisjami i podatku od emisji będą obejmować coraz większy zakres światowych emisji. A coraz ambitniejsze cele w jej ograniczeniu będą ponosić cenę tych praw. Obecnie emisje na rynku europejskim są najdroższe, nie można wykluczyć w najbliższym czasie korekty na tym rynku, jednak w dłuższej perspektywie ceny mają potencjał wzrostu. Trzeba jednak pamiętać, że ceny nie mogą rosnąć w nieskończoność, bo wtedy bardziej opłacać się będzie ograniczać emisje, zamiast kupować do nich prawa.

Paweł Majtkowski, analityk eToro na polskim rynku