Gospodarstwa rolne mają do dyspozycji najwyższe dochody, ale banki nie mają dla nich oferty

rp_ef90d6ae1f_1843448179-banki-rolnicy.png

CEO Magazyn Polska

Gdy Polska wchodziła do UE, przeciętne gospodarstwo rolne miało po opłaceniu wszystkich kosztów życia jedynie 100 zł. Obecnie jest to 1,6 tys. zł – więcej niż ma do dyspozycji przeciętne gospodarstwo składające się z emerytów czy pracowników. Banki jednak – poza nielicznymi wyjątkami – wciąż nie wykorzystują tego potencjału, bo nie uwzględniają w swojej ofercie specyfiki rolnictwa. Tymczasem pracujący na roli chcą mieć dostęp nie tylko do kredytów, lecz także do specjalistycznych usług.

– Przeciętny dochód w gospodarce w 2013 roku wyniósł 3,6 tys. i po odjęciu kosztów było to ok. 1 tys. zł. W przypadku rolników indywidualnych dochód do dyspozycji po potrąceniu wydatków w gospodarstwie domowym plasuje się na poziomie 1,6 tys. zł i jest to najwyższy dochód wśród wszystkich grup: rolnicy, emeryci, renciści, osoby pracujące na własny rachunek, pracownicy w pracy najemnej – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Piotr Matuszewski, prezes zarządu Professional Benchmark Consulting.

W Polsce jest blisko 4,5 mln osób prowadzących działalność rolniczą, z których 90-95 proc. to rolnicy indywidualni. Biorąc pod uwagę średni dochód do dyspozycji (1,6 tys. zł), jest to grupa społeczno-zawodowa, która dysponuje kwotą 7,2 mld zł miesięcznie. Mimo to banki komercyjne w niewielkim stopniu wykorzystują ten potencjał, zwłaszcza na rynku kredytów.

Wysokie dochody do dyspozycji u rolników to efekt relatywnie niskich wydatków na bieżące potrzeby gospodarstwa domowego. Przeciętny dochód rozporządzalny (czyli po potrąceniu podatków i składek na ubezpieczenia społeczne) wynosi 5 tys. zł, natomiast przeciętne wydatki to ok. 65 proc. tej kwoty. W przypadku pozostałych grup, takich jak emeryci, samozatrudnieni czy pracownicy, przeciętne koszty życia wynoszą od 85-90 proc. dochodu rozporządzalnego. To sprawia, że pozostająca różnica, czyli dochód do dyspozycji, jest największy wśród pracujących na roli.

Jeszcze w 2004 r. przeciętne gospodarstwo rolne nie miało szans na zaciągnięcie kredytu w banku komercyjnym, bo po odliczeniu wydatków zostawało mu zaledwie 100 zł. Po wejściu do UE rolnicy szybko się bogacili: przeciętny dochód rozporządzalny rósł w średnim tempie 9,6 proc. rocznie, z kolei dochód do dyspozycji zwiększał się corocznie o 35,8 proc.

– Dochody rolnika indywidualnego w ciągu 10 lat urosły ponad dwukrotnie, rosły blisko 10 proc. rocznie. W 2004 roku gospodarstwo rolne miało około 2,2 tys., teraz mamy 5 tys. zł. Jest to również grupa, w której najmocniej wzrosły dochody na gospodarstwo i dochody do dyspozycji – wskazuje Matuszewski.

Obecnie rolnicy indywidualni są obsługiwani przede wszystkim przez banki spółdzielcze, ale nadal jest to grupa zawodowa o niskim stopniu ubankowienia. Ten niewykorzystany potencjał coraz częściej przykuwa uwagę banków komercyjnych, działających na skalę ogólnopolską. Rolnicy są postrzegani jako perspektywiczni klienci zwłaszcza przez banki, które dysponują dużą siecią placówek poza dużymi miastami. Według Matuszewskiego zaledwie 3 lub 4 banki komercyjne mają ofertę dla rolników-przedsiębiorców, nie jest ona jednak kompletna.

Są to np. kredyty ze wsparciem ARMiR czy też innych instytucji, a jeśli chodzi przygotowane specjalnie dla rolników kredyty udzielane pod gospodarstwo domowe, czyli dostosowane do jego upraw, do tego, jak zbiera plony i jak wygląda spłata tego kredytu  tak naprawdę tylko jeden bank o zasięgu ogólnopolskim ma kompetencje, które pozwalają mu w miarę sprawnie obsługiwać tę grupę. Nie dysponuje jednak tak szeroką siecią placówek, żeby mógł to robić w sposób bardzo efektywny – uważa prezes Professional Benchmark Consulting.

Banki spółdzielcze, które zajmują silną pozycję w tym segmencie, rzadko korzystają ze sformalizowanych, opartych o modele matematyczne metod oceny zdolności kredytowej oraz oceny ryzyka kredytowego. Trudność w stworzeniu sformalizowanych metod oceny wynika też z cech rynków rolnych. Produkcja rolnicza cechuje się sezonowością, ponadto jest bardzo wrażliwa na zdarzenia losowe, jak np. ekstrema pogodowe czy epidemie. Innym źródłem ryzyka są wahania produkcji w sąsiednich krajach eksporterach oraz względnie łatwa możliwość stosowania barier handlowych, embarga (np. ze względu na zbyt niską jakość lub niespełnienie wymogów sanitarnych). To wszystko sprawia, że koniunktura lub dekoniunktura często dotyczy jedynie wybranych rynków, np. jabłek lub wołowiny. Z tego względu efektywna ocena zdolności kredytowej rolnika wymaga szczegółowej analizy np. jego profilu produkcji.

Oczywiście mamy miesiące, kiedy rolnik nic nie sprzeda, i mamy miesiące bardzo urodzajne, kiedy wszystkie plony są zbierane, rolnik zatrudnia dodatkowe osoby do pomocy i sprzedaje swoje plony. Tylko jeden bank wypracował sobie w ciągu ostatnich lat takie kompetencje, żeby to oceniać względnie sprawnie. Robi to w podziale na poszczególne rodzaje działalności rolnych, czyli sadownictwo, produkcja mięsa, ubój czy  produkcja jaj albo drobiu – uważa Piotr Matuszewski.

Dzięki rosnącym dochodom rolnicy zgłaszają coraz większy popyt na specjalistyczne usługi bankowe i finansowe związane np. z doradztwem inwestycyjnym czy  funduszami europejskimi. Według Matuszewskiego dla rolników szczególnie duże znaczenie ma także bliskość placówki danego banku, atrakcyjność produktów oraz fachowa obsługa, która rozumie specyfikę branży rolniczej.

Poza posiadaniem zwykłego konta osobistego czy karty debetowej rolnicy poszukują też kart kredytowych, limitów na rachunku, finansowania swoich nieruchomości, poszukują także kredytów na działalność rolną i zakup nowych maszyn. Tacy rolnicy oczekują od banku również doradztwa, czyli tego, że bank będzie mógł zaspokoić ich potrzeby, dodatkowo dostarczając informacji na temat aktualnych cen na giełdach rolnych – przekonuje prezes Professional Benchmark Consulting.