Inflacja znów rośnie. Jest szansa na osłabienie dolara

Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy Currency One, operatora serwisów InternetowyKantor.pl i Walutomat
Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy Currency One, operatora serwisów InternetowyKantor.pl i Walutomat

Ledwo zdążyliśmy zmartwić się tym, że inflacja w Polsce osiągnęła poziom Czech, a już Czesi w tym niechlubnym wyścigu nam uciekają. Nasza rywalizacja została jednak dostrzeżona przez Węgrów, których wskaźnik wzrostu cen wzrósł o 4,5 punktu procentowego w ciągu miesiąca.

Eksplozja inflacji na Węgrzech

Większość analityków spodziewała się, że inflacja na Węgrzech przyspieszy. Przewidywano duży wzrost, bo z 15,6% na 19,4%. Faktycznie, okazało się, że odczyt wyniósł 20,1%. Na pierwszy rzut oka wydaje się to absurdalnie dużo. Jest to jednak dopiero 4. wynik w Unii Europejskiej. Wyższe rezultaty pokazują wszystkie państwa nadbałtyckie na północny-wschód od Polski. Należy pamiętać, że Węgry zakończyły na razie cykl podwyżek stóp procentowych. Doszły one on do imponujących wartości 13%, ale równie imponujący, był poziom amortyzowania tego procesu dla społeczeństwa. W rezultacie efekt mizerny. To właśnie dlatego, rynki zinterpretowały te dane jako niekorzystne dla forinta. Nie można się zatem dziwić, że euro jest znów najsilniejsze względem forinta w historii.

Czesi również pod presją

Praga to kolejna stolica, gdzie mają problem ze wzrostem cen. Naszym południowym sąsiadom wydawało się, że cykl podwyżek stóp procentowych dobiegł już końca i teraz trzeba już tylko czekać na efekty. Okazuje się, że może wcale tak być nie musi. Skok z 17,2% na 18% nie jest tak bolesny, jak na Węgrzech, ale z pewnością daje do myślenia. Tym bardziej, że miesiąc temu, Czesi zanotowali spadek inflacji. Teraz kolejne maksimum od początku lat 90-tych nie może cieszyć. Należy oczywiście pamiętać, że kredyty na stałą stopę procentową były w Czechach znacznie popularniejsze niż w Polsce, stąd wpływ podwyżek jest niższy.

Co w USA?

W nadchodzących dniach poznamy dwa ważne odczyty z USA. Dzisiaj będzie to wzrost cen producentów (PPI). Jutro, wzrost cen konsumentów (CPI). To właśnie od inflacji, zarówno producenckiej, jak i konsumenckiej, bardzo mocno będzie zależeć listopadowa decyzja w sprawie stóp procentowych. Obecnie rynki wyraźnie wskazują na podwyżkę o imponujące 0,75%. Gdyby inflacja spowolniła, możliwy jest scenariusz podwyżki o 0,5%. W tym scenariuszu byłby to sygnał, sugerujący osłabienie dolara. Moglibyśmy wówczas ponownie obserwować powrót dolara w okolice euro. Miałoby to również prawdopodobnie pozytywny wpływ na złotego.

Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:

14:30 – USA – inflacja producencka,
20:00 – USA – protokół z posiedzenia FOMC.

Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl