Jakie są cele Polski w Unii Europejskiej i kto będzie je realizował?

Ostatnie lata obecności polskich polityków w Parlamencie Europejskim wskazywały na znaczne różnice między eurodeputowanymi – w zależności od listy partyjnej, z której zostali wybrani. W wielu istotnych dla kraju kwestiach głosowali inaczej, jak choćby w sprawie dyrektywy ACTA 2, czy w innych przypadkach wprowadzania prawa, które bezpośrednio oddziałuje na sytuację w Polsce. Po obu stronach układu sił politycznych pojawiały się zarówno głosy za, jak i przeciw zmianom. Nie ma więc czegoś, co można byłoby określić czynnikiem narodowym w głosowaniu. Są natomiast elementy, które wskazują na przynależności do międzynarodowych grup politycznych istniejących w ramach Europarlamentu. Jeżeli celem polskiego rządu jest zwiększenie dobrobytu obywateli, nie da się tego osiągnąć głosując za kolejnymi ograniczeniami w kwestii wolności gospodarczej w UE. Pojawia się pytanie, czy zwycięzcy ostatnich wyborów okażą się bardziej związani z reprezentowaniem własnego państwa i jak będą podchodzić do interesów kraju w swojej codziennej pracy w Brukseli. Czy poczują się elementem nowej, europejskiej „arystokracji”, którą tworzy unijna biurokracja?

– Należy pamiętać, że biurokracja ta nie reprezentuje europejskiego interesu, jako takiego. Reprezentuje interesy najsilniejszych państw w ramach Unii Europejskiej – powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. – Tymczasem wprowadzane są coraz większe bariery w stosunku do tego, co było wcześniej deklarowane – swobodnego przepływu osób, towarów, czy usług. Nagle okazało się, że działalność polskich usług w innych krajach członkowskich zagraża zasiedziałym firmom w poszczególnych państwach. W ten sposób powstała inicjatywa wprowadzenia dyrektywy, która ukróca im taką możliwość. Dla interesu Polski najważniejsze jest, aby poziom wolności w Unii Europejskiej obronić i jeszcze zwiększyć. Należy odejść od ustanawiania chociażby wspólnego wynagrodzenia minimalnego, czy innych ujednolicających przepisów – m.in. podatkowych. Obecnie nie możemy konkurować z państwami, które są pod względem rozwoju gospodarczego znacznie wyżej niż Polska. Obserwujemy stałą dysproporcję, która – mimo że będzie się dynamicznie zmieniała – ciągle będzie skutkować tym, że będziemy podążali cudzymi śladami jeśli chodzi o zwiększanie dobrobytu i poziomu życia obywateli – ocenił Sadowski.