Polska bez euro, czyli wizja, której chcemy uniknąć

Krzysztof Sadecki

Europa to wciąż, w znacznej mierze, tylko idea przekuwana powoli przez procedury i kolejne historyczne przemiany w rzeczywistość. Ostateczny jej kształt jeszcze długo nie będzie pewny, ale jej ramy, wkrótce będzie można określić, co wpłynie na związane z dalszym rozwojem Unii procesy polityczne i pobudzane przez nie przemiany społeczne. Gra o to, kto i w jaki sposób będzie o tym decydować, toczy się na płaszczyźnie związanej z europejską walutą. Jeśli nie podejdziemy do kwestii euro poważnie, będziemy musieli pogodzić się z faktem, że w tworzeniu wspólnej polityki nieobecni nie mają głosu. Polska należy do Europy, ale w najbliższym czasie może stracić okazję do wpływu na swoją w niej pozycję.

Rozważania na temat aktualnej sytuacji Starego Kontynentu można zacząć od wyniku wyborów we Francji. Klęska populistów zaważyła na przyszłości Europy, przede wszystkim z powodu skali reform zapowiadanych przez zwycięzców, ale także w sposób symboliczny pokazując przewagę idei uniwersalistycznej nad nacjonalizmem. Chociaż reformatorzy znad Sekwany będą musieli liczyć się z opinią Berlina, na której ustalenie poczekamy jeszcze do wrześniowych wyborów do Bundestagu, możemy już teraz powiedzieć, że Europa nie tylko przestaje dryfować, ale i że szykuje się do wrzucenia drugiego biegu. Dlaczego francuscy nacjonaliści pomimo ogromnych szans na zwycięstwo ponieśli porażkę?

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, pewnie chodzi o pieniądze – tak było i w tym przypadku. Chociaż 60%francuskiego społeczeństwa krytycznie ocenia Unię Europejską, to jednocześnie w opinii ponad 70 % Francuzów euro jest lepsze od starego franka. Dlatego też, zgodnie z sugerowaną wolą większości – czyli demokratycznie – Francuzi będą koncentrować się przede wszystkim na zmianach strefy euro, w mniejszym stopniu zaś nad przeredagowaniem traktatów – wyjaśnia Krzysztof Sadecki, finansista i analityk biznesowy.

Pojawiły się już prognozy dotyczące możliwości reformy unii walutowej, do których miałoby należeć m.in. powołanie ministra finansów strefy euro i stworzenie, po powołaniu w Strasburgu drugiego parlamentu, osobnego budżetu. Nawet jeśli ostrożni Niemcy po wrześniowych wyborach będą wobec tych pomysłów sceptyczni, to i tak są one dla europejskich polityków wystarczającą inspiracją do działania. Na ich tle zaś będziemy mieć do czynienia ze zjawiskiem „dwóch prędkości” z jakimi Europa będzie podążać. „Druga prędkość” będzie tym wyraźniejsza, im bardziej niewielkie grono państw Unii – w tym Polska – będzie zwlekać z dołączeniem do unii walutowej.

Jakiekolwiek zdanie będzie wówczas wyrażać opinia publiczna znad Wisły, niewielkie będzie ono mieć znaczenie, jeśli uprawnieni przez nią do działania politycy nie będą mieć dostępu do sfery, w której podejmowane będą decyzje. By się w niej znaleźć konieczne jest okazanie woli politycznej integracji, ale bez wypełniania podpisanych przecież zobowiązań dołączenia do strefy euro nie może być o niej mowy – kontynuuje Sadecki.

Przyjmowana taktyka powinna być rozpatrywana pod względem kosztów, a nie emocji. Kosztem jest miejsce przy unijnym stole, by je zdobyć warto poskromić emocje, inaczej zamiast wśród zamawiających można się znaleźć w menu. A jeśli taki los spotka państwa Grupy Wyszehradzkiej – nie przetrwają. W ostatecznym rozrachunku i tak trzeba będzie się dostosować do woli większości, chociaż nie miało się na nią wpływu, a jak to wygląda w praktyce można się przekonać analizując położenie np. Norwegów. Klimat dla nieobecnych jest też bardziej szkodliwy z powodu braku Wielkiej Brytanii przy europejskim stole decyzyjnym. To jej konstruktywne stanowisko deregulacji w ramach Unii było najbardziej korzystne dla otwartych na wolną konkurencję gospodarek państw Grupy Wyszehradzkiej. Bez Anglików w dyskusji i przy silnej pozycji rządu we Francji nie będzie siły zdolnej powstrzymać na przykład niekorzystne dla polskich przedsiębiorców zapisy o jednakowych stawkach dla pracowników delegowanych. Podobnie będzie wyglądać sytuacja w innych kluczowych sprawach.

Nowy układ sił

Po wyborach we Francji zmienił się układ sił wpływających na procesy rozwoju Unii Europejskiej. Zwróćmy uwagę, w jak krótkim czasie się to stało. Jeszcze na początku roku najważniejszym kłopotem wydawał się Brexit i jego konsekwencje, a zajęta nimi Bruksela pozwalała by V4 forsowała swoje koncepcje, w tym najbardziej znaną – dotyczącą kształtu stanowiska w sprawie uszczelnienia granic i kwestii uchodźców. Zwycięstwo Emmanuela Macrona wywołało natychmiastową reakcję w środkowej Europie – miejsce buty zaczęła zajmować rzeczowa kalkulacja.

Na współfinansowanym z Funduszu Wyszehradzkiego forum Globsec w Bratysławie premier Słowacji oświadczył, iż cieszy się na perspektywę dalszej integracji strefy euro, do której należy także ciesząca się dobrobytem Słowacja – mówi finansista.

W międzyczasie Narodowy Bank Czeski podjął decyzję o zaprzestaniu interwencji walutowych regulujących kurs korony i euro, co jest tak naprawdę jednym z ostatnich przygotowań do znalezienia się w Unii Walutowej. Te wydarzenia nie zostały wywołane wyłącznie zmianami we Francji, ale tak jak i one, są wskaźnikiem procesów rozwojowych, których podlega Europa. I tak samo, w grze o przyszłość Polski w Europie nie chodzi tylko o pieniądze, o których myślimy mówiąc „euro” ale o wpływ na procesy, które euro spowoduje.

Przyszłość Unii Europejskiej

Nowe zasady, które mają z założenia wspomagać rozwój Unii będą ustalane w ciągu najbliższych lat przede wszystkim w ramach strefy euro. Możliwe, że w wyniku Brexitu zmieniany będzie Traktat Lizboński, ale dynamikę przemianom będą nadawać nowe inicjatywy, w tych zaś celują wieloletni orędownicy integracji Europejskiej – Francuzi, od których rozpoczęto rozważania na temat bieżącej sytuacji Starego Kontynentu. W Parlamencie Europejskim już teraz zaczynają się przygotowania do prac legislacyjnych, które w maksymalny sposób związałyby ze sobą mechanizmy Unii Monetarnej i prawa instytucji UE. Wynik tych prac jest niepewny, ale ostrożność wymagałaby jakichś zabezpieczeń. Upraszczając – Polska musi przyjąć euro, jeśli chce pozostawić sobie możliwość osobistego oddziaływania na stosowane u siebie prawo. A już teraz znajduje się w silnej strefie oddziaływania euro, na co reakcją są w tym samym stopniu, co w strefie obniżane i podwyższane stopy procentowe oraz ma handel w większości zorientowany na partnerów stosujących wspólną walutę. Jeśli oddziaływanie strefy euro jest tak silne na płaszczyźnie ekonomicznej, to jej konsolidacja zachwieje równowagą Polski na innych płaszczyznach, o ile Polska nie będzie sama do niej należeć. Wizja silnej Polski w Europie nie jest tego warta. Wizja polskiej suwerenności również, a to przecież droga nam wszystkim wolność może zostać ograniczona w wyniku nadchodzących reform. Może najwyższy czas zastanowić się nie tyle nad zasadnością, ile nad kompensatą decyzji o likwidacji Ministerstwie Finansów i NBP stanowisk, które pilotowały uśpione tymczasowo przygotowania do wejścia do unii walutowej. Jeśli zareagujemy zbyt późno, straty mogą być nie do odrobienia.