Polska Ekstraklasa rośnie szybko, ale nie dogania Europy

piłka nożna

Klubem, który osiągnął największe przychody w minionym roku jest po raz kolejny Lech Poznań. Na drugie miejsce awansowało Zagłębie Lubin, które wyprzedziło Legię Warszawa. Od kilku lat przychody Ekstraklasy rosną w tempie kilkunastu procent rocznie. Mimo to przy obecnych wynikach sportowych nie będzie ona w stanie dorównać ligom europejskim, które oddalają się z roku na rok o dziesiątki lub nawet setki milionów euro. W ubiegłym roku, ze względu na oddanie do użytku nowych stadionów, w Ekstraklasie znacząco zwiększyły się przychodny z dnia meczu. Kluby potrzebują jednak kompleksowego podejścia do wykorzystania obiektów tak, aby zarabiać na nich jak najwięcej – to główne wnioski z V edycji raportu „Piłkarska Liga Finansowa” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte.

W 2010 r. 11 klubów powiększyło swoje przychody, natomiast 6 zanotowało spadki. Największy wzrost przychodów, w ujęciu kwotowym, osiągnęły dwie pierwsze drużyny tegorocznego rankingu – Lech i Zagłębie, które zwiększyły swoje wpływy odpowiednio o 20,7 mln zł (51%) i 12,2 mln zł (61%). Pierwszemu z klubów zagwarantowało to przychody na poziomie 61 mln zł w 2010 roku, drugiemu, o połowę mniejsze – 31 mln zł. Wzrosty powyżej 4 mln PLN uzyskały Korona Kielce, Legia Warszawa i Widzew Łódź. Do drużyn, które w 2010 roku zaliczyły największy spadek wpływów należały GKS Bełchatów (-5,8 mln PLN), Śląsk Wrocław (-3 mln PLN) i Wisła Kraków (- 3mln PLN).

Wyniki raportu Deloitte wskazują, że najistotniejszą kategorią przychodów pozostają wpływy komercyjne, które po wzroście w 2010 roku o 11 mln PLN stanowiły 45% łącznych przychodów klubów Ekstraklasy. Na stałym poziomie pozostały przychody ze sprzedaży praw do transmisji meczów, które odpowiadały za 35% wpływów. Największy wzrost przychodów kluby odnotowały w kategorii przychodów z dnia meczu, które uległy niemal podwojeniu w porównaniu do 2009 roku. Tym samym zwiększył się ich udział w łącznych przychodach – z 12% do 20%. Tak znaczna poprawa wyniku była spowodowana głównie zakończeniem rozbudowy kilku stadionów.

„W drugiej połowie 2010 roku zakończono całkowicie lub częściowo budowę sześciu stadionów klubów występujących w minionym sezonie w Ekstraklasie. Same obiekty jednak nie wystarczą – kluby muszą pomyśleć o nowym modelu biznesowym, który pozwoli im efektywnie wykorzystać tkwiący w nich potencjał. Potrzebna jest kompleksowa strategia sprzedaży lóż oraz przygotowanie specjalnych pakietów komercjalizacyjnych. Warto przyjrzeć się, jak funkcjonują tego typu obiekty na zachodzie Europy i zastanowić się nad wprowadzeniem bezgotówkowych form płatności na stadionach, co przyspieszy dokonywanie na nich zakupów, a także nad rozwiązaniami, które uczynią te obiekty jeszcze bardziej przyjaznymi dla rodzin z dziećmi ” – mówi Jacek Bochenek, dyrektor grupy sportowej Deloitte.

Z raportu Deloitte wynika, że w ujęciu procentowym, po raz kolejny z rzędu, najwyższa polska liga rosła w szybszym tempie niż najwięksi w Europie. Należy jednak zwrócić uwagę, że wyrażony w procentach wzrost wartości Ekstraklasy to cały czas mniej niż każdy 1% wzrostu ligi angielskiej. W ujęciu wartościowym czołowe ligi europejskie powiększają dzielący nas dystans z roku na rok o kilkadziesiąt do kilkuset milionów euro. Najwięcej zarabiający klub na kontynencie – Real Madryt potrzebował w sezonie 2009/2010 około dwóch miesięcy, aby osiągnąć takie wpływy, jakie wszystkie drużyny Ekstraklasy wypracowały wspólnie przez cały rok 2010. Tak duża różnica przychodów pomiędzy Polską a ligami „Wielkiej Piątki” wynika m.in. z faktu corocznego uczestnictwa kilku klubów z tych krajów w europejskich pucharach. Kluby, tylko z udziału w fazie grupowej Ligi Mistrzów, mogły liczyć na kwotę równą łącznym rocznym przychodom lidera tegorocznej Piłkarskiej Ligi Finansowej. Polskie drużyny nie mają szans na osiągnięcie tego poziomu przychodów, jeżeli nie zaczną grać w europejskich rozgrywkach.

„Mimo śladowej obecności polskich drużyn w europejskich rozgrywkach grupowych, poziom wynagrodzeń piłkarzy w naszym kraju, w stosunku do przychodów osiąganych przez kluby, przewyższa wskaźniki niemal wszystkich europejskich lig. Ponad połowa klubów Ekstraklasy miała tę proporcję na poziomie przekraczającym 80%, jedynie trzy z nich osiągnęły wynik poniżej 60% (Wisła Kraków, Zagłębie Lubin, Cracovia). W efekcie średni poziom dla polskiej ligi to 75%, co jest drugim najwyższym wynikiem w Europie, zaraz po Włoszech. Najwięcej lig europejskich utrzymuje płace na poziomie pozwalającym zmieścić się maksymalnie w przedziale pomiędzy 60 a 70%. I do tego modelu powinniśmy dążyć w Polsce. Tym bardziej, iż nie widać korelacji pomiędzy wynagrodzeniami a wynikami na boisku – większość ligowych klubów, w tym zarówno mistrz Polski jak i spadkowicze przeznaczają na wynagrodzenia podobne kwoty (z przedziału 8-13 mln zł rocznie). Przemyślana polityka transferowa jest jednym z obszarów, które wymagają najpilniejszego zaadresowania – jest kluczem do podniesienia poziomu gry i efektywnego zarządzania klubem.” – zauważa Grzegorz Sencio, menedżer z dziale konsultingu Deloitte.

Istotnym elementem w 2011 r. będzie zmiana podejścia do idei sponsoringu. W obecnym kształcie Ekstraklasa jest produktem stosunkowo zamkniętym – do obejrzenia jedynie przez osoby obecne na stadionie i oglądające w kodowanej telewizji. „Dzięki sublicencjom udzielonym w ramach przetargu, niektóre mecze Ekstraklasy będą dostępne nie tylko w Canal+, ale również w kanałach Cyfrowego Polsatu i stacji Eurosport. Otwarcie się na inne media spowoduje podniesienie atrakcyjności futbolu dla sponsorów, a co za tym idzie zwiększenie przychodów klubów. Skorzystają na tym kluby piłkarskie, gdyż dla wielu z nich wpływy z transmisji są podstawą finansowania, a także polscy kibice. W innych krajach to wzrost przychodów z tej działalności decyduje o rosnących wpływach klubów. W Polsce ilość pieniędzy z transmisji pozostaje niemal na niezmienionym poziomie, przez to, że produkt dostępny jest jedynie dla wąskiej grupy osób, korzystających z kodowanych telewizji. To w tej chwili najważniejsza bariera wzrostu. ” – dodaje Jacek Bochenek z Deloitte.