PZU po przejęciu spółek z krajów bałtyckich zapowiada kolejne akwizycje – na południe od Polski

rp_741c9a9098_1714452745-dabrowski-pzu.png

CEO Magazyn Polska

Po przejęciu spółek ubezpieczeniowych w krajach bałtyckich PZU zapowiada dalsze akwizycje zagraniczne w regionie. Spółka koncentruje się na krajach położonych na południe od Polski. Jednym z celów jest słoweński Triglav, ale tam prywatyzacja ruszy najwcześniej za rok. PZU od kwietnia proponuje też klientom bezpośrednią likwidację szkód, z której skorzystało na razie kilkaset osób.

Cały czas szukamy celów akwizycyjnych w ubezpieczeniach, także w sektorze finansowym, w obszarze środkowej i wschodniej Europy. W tej chwili oglądamy parę potencjalnych firm. Niestety, największa z nich, czyli Triglav w Słowenii, prawdopodobnie będzie do sprzedaży dopiero za rok, ponieważ zaraz będą wybory i zostanie wybrany nowy rząd, który dopiero rozpocznie proces prywatyzacyjny – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Przemysław Dąbrowski, członek zarządu PZU SA i PZU Życie SA.

W kwietniu PZU podpisało umowy przejęcia czterech spółek z grupy RSA: Lietuvos Draudimas (Litwa), AAS Balta (Łotwa), Codan Forsikring (Estonia) oraz polskiego Link4. Transakcja musi jeszcze zostać zatwierdzona przez odpowiednie urzędy, ale Dąbrowski liczy, że w lipcu dokończony zostanie pierwszy zakup, a jesienią pozostałe trzy. Dodaje, że to dopiero pierwszy krok w zagranicznej ekspansji PZU.

Teraz PZU chce się jednak skierować na południe. Spółka nie planuje inwestycji ani w krajach bałtyckich, ani na Wschodzie. Dąbrowski przyznaje, że nie chodzi tylko o słoweńskiego Triglava, ale nie chce zdradzać, którymi krajami i spółkami interesuje się PZU. Dodaje, że poza rynkiem ubezpieczeniowym spółka chce wzmocnić pozycję także na rynku medycznym. Po przejęciu Orlen Medica PZU chce budować sieć placówek medycznych na zasadzie franczyzy. Ekspansji towarzyszy ogólne ożywienie rynku, choć Dąbrowski przyznaje, że nie przekłada się ono na wyniki finansowe.

Widzimy ożywienie w gospodarce i ubezpieczeniach. Polacy kupują więcej polis. Problem jest tylko taki, że poprzednie lata były tak dobre dla rynku ubezpieczeniowego pod względem rentowności, że nasi koledzy zaczęli znacząco obniżać ceny. Te spadki cen zjadają całą korzyść ze wzrostu sprzedaży polis, który wynika z lepszej sytuacji gospodarczej. W efekcie rynek prawdopodobnie urośnie w tym roku może o 1 proc. – ocenił Dąbrowski w rozmowie podczas konferencji WallStreet 2014 w Karpaczu.

Dodaje, że PZU liczy nie tylko na wzrost rynku, lecz także poprawia ofertę. W kwietniu spółka zaproponowała nową usługę w ubezpieczeniach OC, czyli bezpośrednią likwidację szkód. Polega ona na tym, że kierowca ubezpieczony w PZU, który został poszkodowany w wypadku, może zwrócić się do swojego ubezpieczyciela z prośbą o likwidację szkody, a nie do ubezpieczyciela sprawcy wypadku. To zdecydowane ułatwienie dla klientów, którzy mogą wszystko załatwić w swojej firmie. To PZU zajmuje się ściągnięciem odpowiedniej kwoty za naprawy od ubezpieczyciela sprawcy szkody.

Dąbrowski dodaje, że PZU jest wysoko oceniane pod względem oferty likwidacji szkód, więc to dodatkowa korzyść dla klientów. Do tej pory kilkaset osób skorzystało z bezpośredniej likwidacji szkód. PZU wyegzekwowało już pierwsze należności od ubezpieczycieli sprawców wypadków.

W tym roku PZU może osiągnąć dodatkowe zyski związane z malejącą rentownością polskich obligacji skarbowych. 10-letnie obligacje osiągnęły rentowność nieznacznie ponad 3,5 proc., a jeszcze w 2011 r. wartość ta przekraczała 6 proc. PZU ma duże aktywa zgromadzone w obligacjach, więc spadek ich rentowności (czyli wzrost ceny) może przełożyć się na krótkoterminowy zysk w 2014 r., a to z kolei może oznaczać wyższą dywidendę. Ale w dłuższej perspektywie taka rentowność obligacji nie jest korzystna.

Ubezpieczyciel zarabia na tym, że bierze pieniądze od klienta, po jakimś czasie wypłaca mu odszkodowanie i pomiędzy zapłaceniem składki a wypłatą odszkodowania powinien zarobić maksymalnie dużo na pieniądzach, które wpłacił klient. Im niższe są stopy zwrotu, tym te dochody są niższe i długoterminowo to będzie problem. Rzeczywiście stopy obligacji są niskie, zakładaliśmy, że będą wyższe. Za to zakładamy, że jednak na koniec roku i na początku przyszłego stopy pójdą w górę powyżej 4 proc. – prognozuje Dąbrowski.