Rynki finansowe dość spokojnie zareagowały na upadek rakiety

Paweł Majtkowski – analityk eToro
Paweł Majtkowski - analityk eToro

Rynki finansowe dość spokojnie zareagowały na upadek pocisku na terytorium Polski. Jednak to zdarzenie przypomina on o tym, że wojna cały czas może mieć znaczący wpływ na sytuację na światowych rynkach. Obecnie powinniśmy zwracać dużą uwagę na sytuację na rynku ropy, ponieważ wzrost jej ceny powyżej 100 dolarów za baryłkę może utrudnić walkę z inflacją. W scenariuszu wzrostu cen ropy, inflacja w Polsce może na początku roku sięgnąć nawet 25 proc.

Upadek pocisku na terytorium Polski został spokojnie przejęty przez globalne rynki. Wieczorem, osłabieniu uległ złoty, jednak zdążył już odrobić część strat. Zwiększeniu uległa także zmienność w parze euro/dolar, jednak euro wciąż umacnia się wobec dolara. To zdarzenie przypomina nam, że wojna w dalszym ciągu ma znaczący wpływ na sytuację na światowych rynkach. I po raz kolejny może utrudnić walkę z inflacją, jeśli ropa będzie kosztować powyżej 100 dolarów za baryłkę. Inflacja w Polsce może w takim scenariuszu może na początku przyszłego roku zbliżyć się do 25 proc.

Wojna cały czas ma duży bezpośredni i pośredni wpływ na sytuację rynkową. Obecna poprawa nastrojów na giełdach to efekt spadku inflacji w USA do poziomu 7,7 proc., czyli znacznie poniżej wcześniejszych prognoz. Na poziom inflacji zarówno w USA jak i w Polsce istotny wpływ mają ceny ropy. W USA ceny energii stanowią 8,2 proc. w koszyku inflacyjnym, w Polsce transport odpowiada za około 9,5 proc. w ramach odczytu CPI. Istnieje zatem ryzyko, że ponowny wzrost ceny ropy naftowej powyżej 100 dolarów za baryłkę może częściowo ostudzić obecny optymizm.

Ropa może drożeć, ponieważ, mamy do czynienia z napiętą sytuacją zarówno po stronie produkcji, jak i popytu na ropę. Już 5 grudnia wejdą w życie podwójne ograniczenia dla handlu rosyjską ropą. Będzie to wprowadzony przez UE zakaz zakupu ropy z Rosji drogą morską oraz zapowiedziana przez kraje G7 stała maksymalna cena na taki surowiec. Będzie w praktyce oznaczało, że ropa z Rosji zniknie z rynków dostępnych dla największych gospodarek świata. A to będzie oznaczać spadek podaży ropy o 2-3 miliony baryłek na dzień (co stanowi to 2-3 proc. światowego popytu). Dla porównania przeciętna recesja w okresie ostatnich 50 lat (nie uwzględniając kryzysu związanego z pandemią koronawirusa) ograniczała światowy popyt na ropę o około 1,6 proc. To pokazuje, że kolejne stadium eliminacji Rosji z międzynarodowego rynku ropy, może przynieść wzrost ceny surowca na światowych rynkach.

Tym bardziej będzie to możliwe, ponieważ na grudzień OPEC zapowiedziało zwiększone cięcia produkcji, podczas gdy sprzedaż specjalnych rezerw ropy naftowej (SPR) w USA spada. Globalna aktywność wiertnicza jest nadal blisko połowy poprzednich szczytów. Chiny natomiast znoszą ograniczenia covidowe oraz rozpoczynają pomoc dla sektora nieruchomości, co może ograniczyć spadek popytu. Podobnie jak chłodniejsza zima.  Warto też pamiętać, że wskazane zakazy od 5 lutego 2023 obejmą także wszystkie produkty rafinowane pochodzące z Rosji.

Paweł Majtkowski, analityk eToro w Polsce