Piątkowy poranek przynosi tak mikroskopijne zmiany notowań walut, że rynki wyglądają jak wymarłe. To pokazuje jak wielką wagę przywiązują inwestorzy do tego co i kiedy zrobi Fed. Co zrobi, wiadomo już od dawna. Wszyscy liczą na to, że dziś otrzymają odpowiedź, kiedy to nastąpi. Wydaje się, że największy problem byłby wtedy, gdyby dane z amerykańskiego rynku pracy okazały się zgodne z oczekiwaniami. Trzeba jednak mieć na względzie, że we wtorek opublikowane zostaną również ważne informacje o zmianie jednostkowych kosztów pracy, które dla Fed mogą mieć spore znaczenie.
Z zanikiem zmienności nie mają problemu gracze w Szanghaju, gdzie indeksy rosną po ponad 2 proc. oraz w Warszawie, która usiłuje otrząsnąć się z szoku po zwiększeniu obciążenia banków pomocą dla posiadaczy kredytów we frankach. W tym kontekście trzeba zauważyć kontrast między bardzo spokojną reakcją złotego, który w czwartek osłabił się bardzo nieznacznie, a w piątek wyraźnie zyskuje na wartości, a czwartkowym mocnym spadkiem cen polskich obligacji. Rentowność papierów dziesięcioletnich skoczyła z 3 do 3,1 proc., a chwilami sięgała 3,18 proc., poziomu najwyższego od miesiąca. Dynamika wzrostu ich rentowności była wczoraj dwukrotnie wyższa niż papierów Grecji i Rosji.