Rynki żyją piątkową decyzją o zmianie ratingu

finanse

W tematyce walutowej mamy obecnie jeden ważny temat. Jest to potencjalna obniżka ratingu. Przewijają się dwa wątki – dlaczego dojdzie do obniżki i kto jest jej winien. Jak to często bywa, w dyskusji obu stronom brakuje merytorycznych argumentów.

W mediach pojawiają się symulacje co stanie się po obniżce ratingu Polski. Dobrym przykładem jest tutaj prognoza Artura Maliszewskiego z DMK. Stwierdził on, że po pierwsze Moody’s na 99,9% obniży rating. Z drugiej strony prognozuje on, że pomimo tego złoty nie przebije poziomu 4,51zł. Większość analityków uważa, że decyzja agencji jest już w cenach i sama obniżka ratingu będzie zaledwie wykonaniem wyroku, który dawno zapadł. Co ciekawe, w tych samych prognozach na wypadek nieobniżenia ratingu przewidywany jest niewielki ruch w dół. Patrząc na te prognozy można odnieść wrażenie, że ta decyzja jednak, wbrew zapowiedziom, nie jest najważniejszym wydarzeniem maja dla złotówki, gdyż niezależnie od wyniku nic wielkiego się nie stanie.

Same prognozy na temat szans na obniżkę opierają się niemal wyłącznie na czynnikach politycznych. Jako ważny element podaje się list ministra finansów Pawła Szałamachy do prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego. Zupełnie w tych rozważaniach pomijane jest to, co jest istotą pracy agencji ratingowych, czyli długoterminowe perspektywy gospodarki. W końcu rating wydawany jest nie na dzisiejsze spłaty, a na wieloletnie obligacje. Zapowiedziane pakiety socjalne jasno wskazują, że dobre wyniki makroekonomiczne, które udało nam się wypracować w poprzednich latach, mogą nie zostać utrzymane. I to właśnie ta obawa, wbrew temu co stara nam się wmówić w mediach, jest głównym paliwem dla decyzji agencji ratingowych. Podatek bankowy nie pokrywa programu 500+, w przyszły roku nie ma częstotliwości na sprzedaż, a w kolejce czeka obniżka wieku emerytalnego i VAT. Oczywiście, klimat w około jest nieciekawy, co pewnie może skutkować przeszacowaniem czynników politycznych. Problemem natomiast są prognozy co do dochodów i wydatków budżetu, bo to z niego spłacane są zobowiązania.

Kolejnym czynnikiem, który jest silnie brany pod uwagę, jest kondycja sektora finansowego. Z jednej strony piszemy pisma do przeciwników politycznych, a z drugiej ogłaszamy na kilka dni przed decyzją zawieszenie działalności kolejnego SKOK-u. Zarząd komisaryczny w Arce, bo o niej mowa, działał już od połowy zeszłego roku. Obecnie strata SKOK-u przekracza 25% depozytów, co i tak jest absurdalnym parametrem. Braki zostaną uzupełnione z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, czyli zapłacą za to banki. Kwota 25 milionów złotych nie zabije tego sektora, ale to kolejny cios.