Branża TSL nigdy dotąd nie musiała zmierzyć się z takimi wyzwaniami jak te w 2022 roku. Każdy z nas miał nadzieję, że koniec pandemii przyniesie powrót do normalności i względną stabilizację dla sektora TSL, jednak rzeczywistość postanowiła po raz kolejny sprowadzić nas na ziemię – agresja Rosji na Ukrainę przyniosła olbrzymie następstwa dla świata i branży. Jak bardzo te wydarzenia odbiją się na transporcie, szczególnie w aspekcie finansowym? Ocenia Katarzyna Syta, Prezes KAES Logistics.
Spowodowany wojną drastyczny wzrost cen paliw, energii i gazu oraz od dawna niespotykana inflacja to tylko wierzchołek góry lodowej, z którą musiała mierzyć się branża TSL w 2022 roku. Dalej możemy wymienić nowe regulacje Pakietu Mobilności, nieudaną reformę systemu szkoleń zawodowych kierowców i oczywiście Polski Ład 2.0 – całość tych wydarzeń daje nam konsekwencje w postaci horrendalnych wzrostów kosztów, z którymi niestety nie wszyscy sobie poradzili, dlatego teraz możemy obserwować zaburzenie konkurencyjności na rynku. W Polsce sektor TSL jest bardzo specyficzny, bowiem w dużej mierze składa się z małych rodzimych firm. W wyniku ubiegłorocznych wydarzeń model ten został mocno zachwiany – niewielkie biznesy upadają lub zostają wchłonięte przez dużych, zagranicznych graczy. Jednak problemy finansowe firm sektora TSL sięgają znacznie głębiej.
Spis treści:
Wymuszone zmiany
Pierwszym problemem finansowym, związanym z wojną, który przychodzi na myśl większości reprezentantom firm z branży TSL, są wysokie ceny paliw. Sytuacja niestety najbardziej uderzyła w przedsiębiorstwa stawiające na innowację i ekologię – mowa tu oczywiście o firmach, które zdecydowały się na ciężarówki napędzane LNG. Ceny ciekłego gazu ziemnego osiągnęły dziesięciokrotność swojej ceny przed konfliktem, w wyniku czego praktycznie każdy z napędzanych nim pojazdów zaczął przynosić co miesiąc znaczące straty. Kolejną konsekwencją na liście jest rozpad znanego wcześniej łańcucha dostaw – wielu przedsiębiorców wycofało się z rynku rosyjskiego, a także zostało zmuszonych do modyfikacji swoich wcześniejszych sposobów i kierunków transportu towarów. Przez lata branża transportowa zbyt mocno polegała na dobrodziejstwach, które niósł za sobą globalny łańcuch dostaw, a obecna sytuacja przyniosła liczne komplikacje w tym zakresie i zmusiła firmy do zmierzenia się z niepewną sytuacją finansową, spowodowaną wysokim prawdopodobieństwem pojawienia się utrudnień i zatorów płatniczych. W tej sytuacji trzeba szukać nowych rozwiązań i modyfikować wcześniejsze sposoby funkcjonowania dostaw. Największe wyzwanie stanowi fakt, że te zmiany muszą odbywać się przy dużo niższych dochodach, niż firmy miały do tej pory. Według danych z Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor już wcześniej duży problem zadłużenia firm sektora TSL tylko się pogłębia[1]. Szczególnie zła sytuacja dotyczy przedsiębiorstw przewozowych.
Przeterminowane długi
Zadłużenie sektora TSL jest często poruszanym tematem, czemu nie trudno się dziwić – według danych Krajowego Rejestru Długów, jego zaległości sięgają… 1,13 mld zł[2]! Ta astronomiczna kwota nieustannie rośnie, bowiem spłaty nie ułatwiają ceny paliw i energii, brak pracowników oraz długie terminy płatności. Problemy z długami w branży TSL były znaczące jeszcze przed pandemią, jednak ona sama niestety go pogłębiła. W momencie, kiedy sektor zaczął się odbijać po tych wydarzeniach, pojawiły się kolejne wzrosty kosztów, znacznie bardziej dotkliwe. Oprócz wojny dużą rolę w tym zakresie odegrał również Pakiet Mobilności – jak wspomniałam wcześniej, polski transport jest zdecydowanie bardziej rozdrobniony niż w innych państwach. Te mniejsze przedsiębiorstwa mają obecnie nie lada problem, aby podołać stawianym przed nimi wyzwaniom finansowym, w postaci kosztownych wymogów Pakietu Mobilności, czy obciążeń związanych z kosztami transportu. Próby ratowania się poprzez zwiększanie cen za usługi kończy się odpływem klientów, którzy również nie są w stanie podołać stale rosnącym kosztom, co prowadzi do patowej sytuacji. Niestety, to czy w końcu transport odbije się od finansowego dna, jest zależne od czynników, na które nie mamy wpływu, czyli – ogólnie ujmując – od światowej koniunktury gospodarczej.
Inwestycje we floty pod znakiem zapytania
Stale pogarszająca się sytuacja finansowa, brak wsparcia ze strony państwa (w Polsce, w odróżnieniu od innych państw UE, nie zostały wdrożone żadne zabezpieczenia dla przewoźników poszkodowanych kryzysem energetycznym) sprawiły, że przedsiębiorstwa transportowe zmuszone są szukać oszczędności na każdym kroku i rezygnować z wcześniej podjętych inwestycji. Przykładem takich działań jest coraz częściej spotykana rezygnacja z odbioru nowych pojazdów. Fakt, że spadł popyt na pojazdy zasilane LNG, nikogo nie dziwi – sytuacja z pierwszej połowy roku, kiedy ceny tego gazu radykalnie skoczyły w górę, doprowadziła liczne przedsiębiorstwa na skraj bankructwa. Bardziej niepokojący jest fakt, że przedsiębiorstwa rezygnują z zakupu nowych taborów. Spowodowane jest to faktem, iż czas oczekiwania na nowe pojazdy jest długi i w przybliżeniu przy dobrych wiatrach, wynosi od 3 do 5 miesięcy – jednym słowem, branża ogranicza zakupy planowe. Nadchodzące spowolnienie gospodarcze zniechęca do takich działań, a najlepszą drogą są krótkookresowe plany, pozwalające na chociaż minimalną kalkulację zysków i strat. Nie zapominajmy, że według danych z Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor najwyższy udział firm z przeterminowanymi długami jest właśnie w transporcie i wynosi on prawie 9 proc.[3].
Potrzebujemy szklanej kuli
Mnogość wyzwań, przed którymi stoi obecnie branża TSL, a także niepewna sytuacja geopolityczna, sprawiają, że aby móc poczynić jakiekolwiek prognozy na nadchodzący rok, potrzebna jest szklana kula. Znajdujemy się w olbrzymim kryzysie, stawki za transport spadają równocześnie z liczbą zleceń, z kolei na przeciwległym biegunie mamy inflację, która nieustannie rośnie – większa inflacja wiąże się ze spadkiem konsumpcji, który dla sektora logistycznego stanowi poważny problem, bowiem oznacza mniej zleceń dla przewoźników i przedsiębiorstw z sektora TSL. Nie zapominajmy również o niedoborze pracowników – niestety obecnie problem ten nie dotyczy jedynie kierowców, a również wykwalifikowanych pracowników zajmujących różne stanowiska. Jednym słowem przeciwności losu piętrzą się w zastraszającym tempie i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie branżę TSL czekała chociaż chwila wytchnienia.
W 2023 roku branża TSL będzie musiała zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, takimi jak funkcjonowanie w geopolitycznej niepewności, niedobór pracowników, nieustannie rosnące koszty prowadzenia biznesu i jednocześnie przechodzenie na bardziej ekologiczne rozwiązania, które wymagają szeregu inwestycji. Jak funkcjonować w takich warunkach? Wszystkie doświadczenia, które zebraliśmy do tej pory, wyraźnie wskazują na konieczność szybkich reakcji i bycia niezwykle elastycznym. Nie mamy już czasu na tworzenie dalekosiężnych planów – liczy się tu i teraz. Dlatego prognozowanie przyszłości na ten moment nie jest dobrym pomysłem. Działajmy na bieżąco, polegajmy na komunikacji i zaufaniu i przygotujmy się na kolejny, trudny rok.
Katarzyna Syta, Prezes Zarządu KAES Logistics
[1] https://media.big.pl/dlug-trendy
[2] https://krd.pl/centrum-prasowe/informacje-prasowe/2022/branzy-tsl-moze-zabraknac-finansowego-paliwa
[3] https://media.big.pl/dlug-trendy