W przyszłym roku inflacja może niemile zaskoczyć. Dalsze obniżki stóp niepewne

rp_698181b4e0_1310026698-KUKE-inflacja.png

CEO Magazyn Polska

W środę NBP opublikuje nowy raport o inflacji, którym kierowała się RPP, podejmując ostatnią decyzję o nieobniżaniu stóp procentowych. To może sugerować, że wzrost cen przyspieszy mocniej niż oczekuje tego rynek. Zdaniem Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty KUKE, prawdopodobne jest odwrócenie czynników, które w tym roku sprzyjały niskim cenom. Październikowa obniżka stóp byłaby wówczas pierwszą i zarazem ostatnią.

Początek przyszłego roku to będą coraz wyższe rejestry inflacji – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. Myślę, że na początku roku to będzie inflacja w skali rocznej rzędu 0,6-0,8 proc. Natomiast już od II kw. to może być 1,5 proc. albo nawet trochę więcej. Pamiętajmy, że będziemy wchodzili w efekt bardzo niskiej bazy.

Średnie ceny towarów i usług w Polsce przestały rosnąć w lecie, a w pierwszej połowie roku ich wzrost był niewielki. W szczytowym momencie (luty i marzec) inflacja sięgnęła zaledwie 0,7 proc. w ujęciu rocznym. Od lipca ceny zaczęły być niższe niż rok wcześniej. We wrześniu były o 0,3 proc. niższe niż rok wcześniej. W ocenie ekonomistów podobna sytuacja miała miejsce jeszcze w październiku – prognoza wieszczy spadek o 0,4 proc.

Zatem ceny w 2015 roku będzie się porównywać do tych z roku 2014. Wystarczy, że teraz zaczną rosnąć w standardowym tempie i inflacja gwałtownie skoczy. Podobnie może być z cenami żywności.

Mieliśmy doskonałe zbiory warzyw i owoców tym roku, nie było przymrozków – przypomina Piotr Soroczyński. Całkiem dobre były zbiory, jeżeli chodzi o zboża, tak naprawdę nie wiemy, czy uda się w przyszłym roku mieć takie samo szczęście i mieć takie same plony. Więc jeżeliby się okazało, że nie jest nadzwyczaj dobrze, tak jak było, tylko po prostu zwyczajnie, to będzie to już generowało wzrosty pewnych cen.

Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, że konsumenci zyskali na rosyjskim embargu. Dzięki decyzjom Kremla na polskim rynku pozostało znacznie więcej towarów, które musiały tanieć, by konsumenci zechcieli je kupić. Producenci jednak ponieśli w związku z tym straty i szukają nowych możliwości eksportowych.

Gdyby się okazało, że część dostaw na rynek wschodni jest odblokowana, dlatego że embargo rosyjskie zostanie zniesione, czy dlatego że uda nam się plasować więcej towarów, omijając embargo, to okaże się, że będziemy mieli więcej zamówień niż zwykle i wtedy ceny żywności mogą nas tym razem bardzo niemile zaskoczyć – uważa główny ekonomista KUKE. W związku z tym może się okazać, że właśnie żywność będzie od maja, czerwca podbijała dosyć istotnie inflację.

Kolejną przyczyną niskich ostatnio cen w Polsce są rekordowo niskie notowania ropy i gazu. Po wybuchu konfliktu na Ukrainie USA rozpoczęło sprzedaż na światowych rynkach własnych surowców, obniżając ceny i ograniczając zyski Rosjan. W razie zakończenia konfliktu sytuacja może się zmienić.

A co będzie, jeżeli ropa wróci znowu na sto, sto kilkanaście dolarów za baryłkę? zastanawia się Piotr Soroczyński z KUKE. Co będzie, jeżeli gaz będzie droższy? To nie tylko gaz dla nas do ogrzewania, lecz także surowiec dla przemysłu chemicznego. To są czynniki ryzyka, które powodują, że z tą inflacją nie będzie tak łatwo i tak bajecznie, jak w tej chwili.

W tej sytuacji kolejne obniżki stóp procentowych przez RPP wcale nie wydają się przesądzone. W ocenie głównego ekonomisty Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych Rada może teraz zachowywać powściągliwość.

Warto zobaczyć, co się będzie działo z procesami inflacyjnymi i  gospodarką w ciągu najbliższych co najmniej kilku miesięcy. Dopiero co mieliśmy dosyć istotny ruch Rady, który będzie widoczny w statystykach najwcześniej za 6-7 miesięcy, a tak naprawdę szczyt jego oddziaływania będzie przypadał na jesień przyszłego roku, kiedy inflacja już może być całkiem spora.