Warszawscy taksówkarze muszą ponownie zdawać egzaminy

Warszawa

Zawód taksówkarza nie należy do najłatwiejszych i wiąże się z wieloma problemami oraz wymogami, które kierowca musi spełnić. Modele biznesowe różnych korporacji ulegają zmianom, aby dostosowywać się do rygorystycznego prawa, jednak niektóre zapisy w prawie nie tylko utrudniają pracę taksówkarzom, ale też narażają klientów na straty finansowe. 

Każdy taksówkarz, który wykonuje zawód na własną rękę lub zrzeszony jest w korporacji zdaje sobie sprawę, że nie jest to łatwa praca. Nienormowane godziny, zarobki uzależnione od liczby kursów oraz niebezpieczne sytuacje są dla tej grupy zawodowej codziennością. Trzeba także pamiętać o obowiązkowych opłatach ZUSu i podatku, a część wypłaty przekazywana jest jako prowizja do korporacji. Do tego dochodzą koszty amortyzacji samochodu, serwisu oraz opłat za paliwo. Po wszystkich kalkulacjach, taksówkarz osiągając obrót ok. 8 000 zł może zarobić od ok. 1 700 zł do 2 400 zł, jednak nawet ta kwota nie jest pewna. Wystarczy bowiem drobna kolizja i nie mając narzędzia pracy, kierowca po prostu nie zarabia.

Ponieważ średnia cena za 1 km w polskich taksówkach to ponad 2 zł, a u naszych zachodnich sąsiadów ponad 3 euro, trudno się dziwić, że standard rodzimych usług taxi ciągle pozostawia wiele do życzenia. Kierowcy ciągle korzystają ze starszych aut, a średni wiek taksówki na krajowych drogach to 12 lat. W Polsce wciąż dominującym modelem jest współpraca taksówkarza z korporacją. Na rynku pojawiają się już jednak nowoczesne rozwiązania, które jednocześnie są przyjazne klientowi, ale dają też stabilizację kierowcy. Taksówkarz jest bowiem zatrudniany do świadczenia usług i otrzymuje stałe wynagrodzenie. Jedną z nielicznych firm w Polsce, która praktykuje ten model biznesowy jest EcoCar.

W korporacji kierowca ponosi comiesięczne opłaty, bez względu na to czy ma zlecenia czy nie. W EcoCar, to my płacimy wynagrodzenie za godziny pracy, zatem kierowca zarabia bez względu na okoliczności. Oczywiście bardzo się staramy, aby zleceń było jak najwięcej, a kierowca zawsze miał przysłowiowy „święty spokój” i nie musiał martwić się o koszty obsługi samochodu, takimi jak paliwo, serwis czy leasing. Jego zadaniem jest natomiast świadczenie usług na najwyższym poziomie. W momencie kiedy kierowca uszkodzi samochód również nie musi przerywać pracy, gdyż otrzyma od nas samochód zastępczy – mówi Aneta Ogrodniczek, Prezes firmy EcoCar.

To co jest standardem w Europie, w Polsce stanowi swego rodzaju novum i nie zanosi się na szybką zmianę takiego stanu rzeczy. Z całą pewnością nie pomoże w tym uchwała Rady Warszawy, według której kierowca jeżdżący samochodem służbowym wraz z końcem roku traci prawo do wykonywania zawodu. Nie liczy się ważna licencja czy dwudziestoletni staż pracy. Poszkodowanych zmianą przepisów kierowców jest w Warszawie ok. 3 tysięcy. Taksówkarze posiadający własny pojazd są natomiast dla urzędu całkowicie w porządku.

Przy okazji Ustawy deregulacyjnej zawód taksówkarza został uwolniony. Miało to polegać na likwidacji barier formalnych, czyli szkoleń i egzaminów państwowych. Ustawodawca postanowił jednocześnie, że w dużych miastach powyżej 100 tys. mieszkańców, Rada Miasta ma prawo podjąć inną decyzję i może egzaminy utrzymać. Stało się tak w Warszawie, Krakowie, Poznaniu czy Wrocławiu.

Nagle okazało się, że w Warszawie jest problem z interpretacją zapisów Ustawy. Kto ma zdawać egzaminy? Na przestrzeni wielu lat kierowcy zdobywali swoje uprawnienia nie tylko na podstawie zdanego egzaminu, ale również tzw. praktyki zawodowej. Dotyczy to około 30% wszystkich kierowców w stolicy. W listopadzie Rada Miasta zadecydowała, że wszyscy kierowcy posiadający licencje na podstawie praktyki zawodowej muszą zdać egzaminy, również kierowcy posiadający licencje od ponad 15 lat. Ryzyko pojawienia się na ulicach Warszawy 3 tysięcy strajkujących kierowców spowodowało, że przy okazji uchwały o zmianie oznakowania taxi władze postanowili błąd skorygować, aczkolwiek nadal nie dla wszystkich. W tejże Uchwale małym druczkiem zapisano, że kierowcy wykonujący zawód osobiście takiego egzaminu zdawać nie muszą. A co z tymi, którzy wykonują usługi na rzecz innego przedsiębiorcy? Ci kierowcy traktowani będą gorzej, ponieważ nie jeżdżą swoim samochodem, tylko samochodem firmy, dla której pracują.

Ta sytuacja dotyczy około 40 naszych kierowców. Część z nich wysyłamy na szkolenia, ale nie wiemy czy zdążymy przeszkolić wszystkich do końca roku. Urzędników nie obchodzi co się stanie z tymi ludźmi. Czy stracą pracę? A może urząd ufunduje im samochody? Według nas ta ustawa jest kuriozalna i stanowi ewenement w skali kraju. Wśród naszych pracowników czuć wielkie rozżalenie i trudno się temu dziwić – komentuje Aneta Ogrodniczek, Prezes firmy EcoCar.

 

Mam licencję ważną do 2053 roku i ponad 30-letni staż pracy jako taksówkarz. Dzięki wspaniałomyślności naszych urzędników mam ponownie przechodzić tygodniowy kurs i zdawać egzamin, oczywiście płatnie? To tak jakby komuś z wyższym wykształceniem kazać ponownie zdawać maturę. Ta uchwała jest dla nas dyskryminująca i nie mogę się z nią pogodzić – mówi Bogdan Molski, taksówkarz EcoCar.

 

Wraz z kłodami rzucanymi pod nogi przez Radę Warszawy, w siłę rośnie rynek nielicencjonowanego transportu osób. Przewoźnicy jeżdżą często bez oznaczeń ani żadnego nadzoru, łamią przepisy oraz naciągają pasażerów na wyższe stawki, nie płacąc przy tym podatków.  Z drugiej strony pojawia się w Polsce kolejna firma, której usługi są zakazane w wielu krajach. Zatrudnia ludzi bez uprawnień do wykonywania usług przewozu, które w Polsce mogą być świadczone tylko na podstawie licencji taxi. Warto, żeby zamiast bezsensownymi przepisami, władze zajęły się powyższymi problemami, które naprawdę stwarzają zagrożenie, zarówno dla przewoźników, jak i klientów.