Środowe wystąpienie reprezentantów Banku Anglii w brytyjskim parlamencie należało do dość optymistycznych, aczkolwiek niezbyt porywających. W centrum uwagi inwestorów znalazł się przede wszystkim Mark Carney, gubernator BOE, który pomimo nacisków nie podzielił się swoimi przewidywaniami odnośnie ścieżki stóp procentowych w nadchodzących kwartałach. W dość enigmatycznej wypowiedzi Carney’a można było doszukiwać się jastrzębich wzmianek częściowo wskazujących na szybsze tempo zacieśniania z racji na perspektywę dość szybkiego wygenerowania przez gospodarkę dodatniej luki popytowej.
Inwestorzy wyraźnie lekceważyli potencjalne wzmianki Silvany Tenreyro oraz Bena Broadbenta, którzy w trakcie dzisiejszego wystąpienia pełnili drugoplanowe role. Inwestorzy zdecydowali się na lekką reakcję po słowach Andy’ego Haldane’a, głównego ekonomisty BOE, obserwującego powolne narastanie presji kosztowej na Wyspach oraz zdecydowanie wyższych szans na silniejsze odbicie globalnej gospodarki. Na koniec dnia funt szterling (-0,4 proc.) uznaje dominację amerykańskiej waluty w koszyku G10, osuwając tym samym kurs GBP/USD w okolicę 1,3950. Należy mieć na szczególnej uwadze, że najświeższe dane z brytyjskiego rynku pracy nie należały do zbyt optymistycznych – roczna dynamika wynagrodzeń pozostała „płasko” na poziomie 2,5 proc., a stopa bezrobocia wzrosła pierwszy raz od sierpnia 2016 roku do poziomu 4,4 proc.
Zestawienie głównych walut zamyka jednak dolar australijski, który na przestrzeni dnia traci 0,7 proc. częściowo za sprawą niezbyt optymistycznych danych z sektora budowlanego. Zgodnie z nimi kwartalna dynamika ukończonych budów uplasowała się na poziomie -19,4 proc. wobec 10,0 proc. spodziewanych przez rynek. Strefa euro ma również za sobą napływ dość mieszanych wskazań, aczkolwiek opublikowane indeksy PMI (przemysł: 58,5 pkt; usługi: 56,7 pkt) w dalszej mierze pozostają na satysfakcjonujących poziomach. Po publikacji nie widzimy dodatkowych przesłanek ku temu, aby zrewidować nasze wstępne szacunki rocznego tempa wzrostu dla strefy poniżej 2,7 proc. Na koniec dnia EUR/USD stabilizuje się w paśmie 1,2310/20. Obecnie jedyną walutą stającą w konkury z siłą dolara pozostaje szwedzka korona, która dzielnie utrzymuje poziomy z wczorajszego zamknięcia.
Niekwestionowaną gwiazdą w koszyku walut Emerging Markets jest południowoafrykański rand (0,8 proc.) za sprawą podwyżki przez lokalne władze stawki podatku VAT do poziomu 15,0 proc. Powyższy zabieg jest pierwszym tego typu od końca polityki apartheidu w RPA. Najnowsze szacunki wpływów do budżetu po podwyższeniu podatków od towarów i usług pozwoliły na rewizję prognoz deficytu budżetowego na lata 2018-2019, który zgodnie z deklaracjami powinien uplasować się na poziomie 3,6 proc. Skalę swojej wczorajszej deprecjacji usilnie próbowała wymazać turecka lira (0,3 proc.). Niezbyt udaną sesję mają za sobą waluty regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Najsilniejszy ruch w stronę południa odnotował jednak polski złoty (-0,8 proc.), który wypchnął kurs USD/PLN w okolicę 3,3880, EUR/PLN do 4,1730, CHF/PLN do 3,6130, a GBP/PLN do 4,7280.
Za oceanem uwagę próbowały zwrócić indeksy PMI dla amerykańskiego sektora przemysłowego i usługowego. Zgodnie ze wstępnymi wskazaniami uplasowały się one na poziomie 55,9 pkt, co po części można traktować jako dobry prognostyk przed zbliżającymi się publikacjami indeksów ISM. Swoje przedłużone pięć minut mieli lokalni bankierzy centralni. Cykl wystąpień zapoczątkował Patrick Harker, przedstawiciel z filadelfijskiego oddziału Fed, który optuje za dwiema podwyżkami stóp procentowych w 2018 roku. Na dawkę optymizmu pokusił się Neel Kashkari z Minneapolis Fed oczekujący osiągnięcia celu inflacyjnego dzięki reformie podatkowej administracji Donalda Trumpa. Łyżką dziegciu okazały się być obawy o presję płacową, która może być „nie tak silna, jak się wydaje”. Co więcej, Kashkari stwierdza, że Fed nie prowadzi polityki mającej na celu stabilizowanie dolara względem jego pozostałych odpowiedników. Wystąpienia poprzedników wystąpił Robert Kaplan, przedstawiciel Fed z Dallas, który w swoim eseju zaznaczył, że pierwsze implikacje związane z obniżeniem obciążeń podatkowych będą odczuwalne jeszcze w 2018 roku. Zgodnie z jego prognozami tegoroczny wzrost gospodarczy powinien wynieść 2,5-2,75 proc., stopa bezrobocia powinna zejść do 3,6 proc., a inflacja sukcesywnie zmierzać w okolicę założonego celu.
Koniec sesji na europejskich parkietach stał pod znakiem wyraźnego podziału sentymentu. Względnie pokaźną zwyżką może pochwalić się indeks FTSE 100 (0,5 proc.), na czele którego znalazły się spółki z sektora wydobywczego. Do potężnych wzrostów Glencore (5,2 proc.) dodatkowo przyczyniło się „zielone światło” w sprawie zamiaru wrogiego przejęcia amerykańskiej spółki handlującej zbożami Bunge Ltd. Skalę obserwowanych wzrostów skutecznie ograniczały walory Shire (-2,6 proc.) za sprawą ograniczenia ekspozycji przez Rydex Biotechnology. W przypadku frankfurckiego indeksu DAX (-0,1 proc.) należy mówić o zakończeniu notowań dość blisko poziomów z wczorajszego zamknięcia. Na zamieszaniu związanym z BREXIT-em usilnie próbuje zarobić Deutsche Börse (2,8 proc.), które skutecznie odskoczyło takim spółkom jak Linde (1,8 proc.) czy Lufthansa (1,5 proc.). Na fali realizacji zysków znalazło się RWE (-2,2 proc.). Skalę odnotowanej przeceny częściowo ograniczała nota analityczna Commerzbanku (1,3 proc.), gdzie zdecydowano się na wystawienie rekomendacji kupna z ceną docelową na poziomie 19,40 EUR (obecnie: 16,10 EUR).
Nieco silniejszy ruch w stronę południa obserwowano w Warszawie, gdzie WIG 20 zakończył środową sesję z 0,3 proc. stratą. Na dnie znalazły się walory Orange Polska (-6,4 proc.) po wczorajszej publikacji niezbyt korzystnych wyników. Przypominamy, że EBITDA za IV kwartał wyniosła zaledwie 471 mln PLN (konsensus: 660,6 mln PLN) przy stracie rzędu 198 mln PLN (konsensus: 208,1 mln PLN). W trakcie dzisiejszych notowań dość silnie ciążyły również Lotos (-4,5 proc.) oraz PGE (-4,3 proc.), co należy wiązać z wczorajszą wypowiedzią ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Co ważne, Tchórzewski nie uważa, aby połączenie Lotosu z Orlenem (0,2 proc.) należałoby traktować jako zły pomysł. Na szczycie ponownie znalazły się walory Asseco Poland (2,5 proc.), które we wtorek było niesione optymistycznymi wynikami opublikowanymi przez Asseco South Easter Europe (0,8 proc.).
Na rynku surowców energetycznych obserwuje się podział nastrojów. Ponownie w centrum uwagi znajdują się marcowe kontrakty na gaz ziemny, które na przestrzeni dnia zdołały zyskać aż 1,7 proc. W lekkim odwrocie znajduje się ropa naftowa – obecnie za baryłkę West Texas Intermediate należy zapłacić 61,60 USD, tj. 0,3 proc. mniej względem wczorajszego zamknięcia. Podobną tendencję obserwuje się na rynku metali szlachetnych. Odczuwalnej zniżce platyny (-0,5 proc.) oraz palladu (-0,8 proc.) przeciwstawia się srebro (1,3 proc.) dobijające do 16,66 USD za uncję. W przypadku złota (0,0 proc.) należy mówić o próbie zachowania status quo przy 1 330 USD.
Sporządził
Kornel Kot, Dom Maklerski TMS Brokers