Zolkiewicz & Partners: W rytmie ETFów – koniec roku na GPW.

Piotr Żółkiewicz
Piotr Żółkiewicz

WIG20 kontra sWIG80

Od wielu miesięcy na GPW obserwujemy siłę dużych spółek, wchodzących w skład indeksu WIG20 oraz spadki kursów mniejszych spółek. Wynika to z tego, iż na świecie na sile przybiera moda na inwestowanie pasywne, czemu sprzyja dziewiąty rok hossy na rynkach rozwiniętych. Mieszkańcy krajów rozwiniętych oszczędzają i inwestują kupując coraz więcej funduszy indeksowych typu ETF, a fundusze te alokując aktywa także geograficznie kupują również akcje z regionu Polski. Jednak fundusze takie interesują się przede wszystkim dużymi i płynnymi spółkami, windując ich ceny (w końcu zarządzających funduszami ETF zupełnie nie interesuje czy akcje są tanie czy drogie, ich zadaniem jest po prostu wydać pieniądze w ramach określonej klasy aktywów). Z kolei Polacy wciąż silnie pamiętają kryzys 2008 roku i unikają akcji, napływy netto do funduszy akcji polskich oraz małych i średnich spółek od początku roku są ujemne – wiele funduszy, które mają umorzenia zmuszone jest sprzedawać akcje – stąd spadki małych i średnich spółek, którymi nie interesują się inwestorzy zagraniczni.

Wielu inwestorów obawia się również, że szybko rosnące koszty wynagrodzeń bardziej dotkną małe spółki niż średnie i duże. Dla długoterminowych inwestorów obecna przecena w segmencie małych spółek umożliwia nabycie wielu ciekawych i rozwijających się spółek za kilkakrotność ich rocznych zysków.

Gdzie płynie kapitał z lokat bankowych

Nadal dominuje trend migracji nisko oprocentowanych lokat bankowych w kierunku rynku nieruchomości, funduszy obligacji i pieniężnych. Posiadacze wolnej gotówki stronią od inwestycji w polskie akcje. Za to giełdowi deweloperzy mieszkaniowi zacierają ręce sprzedając rekordową w historii ilość mieszkań, w tym ponad 40% z nich za gotówkę (bez wykorzystania kredytu bankowego).

Trudne czasy dla funduszy Absolute Return

Wiele funduszy typu absolutnej stopy zwrotu, które obiecywały inwestorom „zysk w każdych warunkach” odnotowało w ostatnich miesiącach starty. Wynika to z tego, iż fundusze te najczęściej kupują akcje niedocenionych ich zdaniem, ale małych i niepłynnych spółek, równocześnie obstawiając za pomocą kontraktów terminowych spadki głównych indeksów, mylnie nazywając to „zabezpieczaniem portfela”. Taka strategia raz się sprawdza a raz nie. W długim terminie pozwala ona ograniczyć wahania certyfikatu inwestycyjnego – ale za cenę znacznie niższych średniorocznych zysków. Fundusze te mogą więc być rozważane jako inwestycja przez inwestorów średnioterminowych – ale dla inwestorów długoterminowych zawsze będą złą inwestycją.

Bańka innowacji

Historia lubi zataczać koło. Na całym świecie widoczna jest kolejna bańka technologiczna. W okolicach millenium inwestorzy lubili spółki, które związane były z rozwijającym się segmentem internetowym. Obecnie bardzo lubiane są takie spółki, które mogą pochwalić się „innowacyjnością” oraz znajdują się w branży nowych technologii – jakkolwiek ją definiować. Jednak często jest to tylko chwyt marketingowy, który ma przekonać inwestorów do wyłożenia pieniędzy na „produkt przyszłości”. Rynek jednak przeszacowuje zdolność do osiągania przez te firmy zysków w przyszłości.

Ponad rok temu ostrzegałem inwestorów przed bańką w branży gier komputerowych. Jest ona nadal znacząco przewartościowana, mimo, że wiele spółek z tej branży spadło w ostatnich miesiącach o 50% i więcej (CI Games, Artifex Mundi). Podobne hurraoptymistyczne nastroje obserwuję w branży start-upów medycznych, które są najczęściej na etapie „pre-revenue”. Specjaliści z branży medycznej często od razu są w stanie ocenić, że produkty tych firm często nie działają, a modele biznesowe i cenowe nie są dostosowane do schematów obiegu pieniądza w służbie zdrowia. Jednak inwestorzy instytucjonalni ciągle dają się nabierać na coraz to nowe pomysły start-upów w tej branży.

Bańka technologiczna rozszerza swoje wpływy, jednym z jej przejawów jest rosnący kurs Bitcoina oraz debiut nowych kryptowalut (tzw. ICO – Initial coin offering) praktycznie w każdym tygodniu roku.

Banki i wierzytelności

W dłuższym terminie słabszą rentowność mogą mieć nowe fundusze wierzytelności co jest związane z coraz większymi cenami jakie płacą windykatorzy za nabywane pakiety długu. Kolejnym problemem jaki dotyka branżę jest zmiana prawa odnośnie przedawniania długów. Do tej pory dłużnik musiał dowieść, że dług jest przedawniony teraz to windykator musi udowodnić, że dług nie jest przedawniony. W przeciwnym wypadku nie uzyska tytułu wykonawczego. Nie jestem też optymistą co do banków w Europie jako inwestycji. Jest to sektor coraz bardziej regulowany i w wielu krajach upaństwowiony. Obecnie to już nie prezesi banków a urzędnicy decydują jakie produkty bankowe i z jaką marżą ma bank sprzedawać; w jaki sposób bank ma zawiązywać rezerwy; jaką dywidendę może wypłacać. Z każdym rokiem obniża to atrakcyjność tego sektora i sprawia, ze jest coraz bardziej podatny na działanie firm fintechowych, które podgryzają udziały rynkowe banków – i to zaczynając od najbardziej rentownych produktów.

Początek końca ery taniego pieniądza

Stopy procentowe działają na rynki akcji jak grawitacja. Niskie stopy tak jak mała grawitacja pozwalają wznieść się akcjom wysoko podczas gdy rosnące stopy procentowe ściągają kursy akcji „na ziemię”. Regionalni szefowie amerykańskiego banku rezerwy federalnej od kilku miesięcy anonsują podnoszenie stóp procentowych a FED od jakiegoś czasu nie „drukuje” już pieniędzy. Także Europejski Bank Centralny postanowił o zmniejszeniu skali dodruku pieniądza z 60 mld Euro miesięcznie do 30 mld Euro, co jest zwiastunem końca procesu „luzowania ilościowego” i może powoli zakończyć bańkę na rynku długu rządowego na całym świecie. Koszt pieniądza będzie w najbliższych kwartałach jednym z najważniejszych czynników mającym wpływ na zachowanie giełd.

Modny MIFID II

MIFID II to w polskim środowisku biznesowym najmodniejszy temat ostatnich miesięcy. Wszystkie strony rynku bały się, że ich modele biznesowe zostaną „wywrócone”. Obecnie wiemy już, że wiele się nie zmieni – MIFID II właściwie nie dotknie opłat z zarządzanie w funduszach inwestycyjnych może poza małą grupką funduszy otwartych, które pobierają absurdalne opłaty na poziomie około 4%. Wiadomo już też, że raczej nie zmieni się model współpracy TFI i dystrybutorów produktów finansowych – mimo, że niektórzy klienci dostaną „grubsze regulaminy” do przeczytania i być może będą mogli więcej dowiedzieć się o opłatach – ale do tej pory temat ten nie budził zainteresowania. Na pewno fundusze inwestycyjne będą musiały osobno płacić domom maklerskim za raporty analityczne i tzw. corporate access – a osobno za prowizje maklerskie – myślę jednak, że prowizje niewiele spadną, a ceny za analizy początkowo przez wiele domów zostaną ustalone na mało rozsądnym poziomie – ale szybko zaczną spadać. Z dużej chmury spadnie mały deszcz.

Autorem komentarza jest Piotr Żółkiewicz, zarządzający funduszem Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ