Baltona oczekuje ożywienia na rynku. Spółka liczy na poprawę wyników w II półroczu

rp_f149003f9c_761743493-baltona-plany.png

CEO Magazyn Polska

Baltona liczy na to, że II półrocze będzie dla niej znacznie zyskowniejsze niż pierwsze sześć miesięcy 2014 roku. Spółka ma nadzieję, że jej wcześniejsze inwestycje zaczną przynosić większe dochody wraz z ożywieniem na rynku.

– Oczekiwania co do liczby pasażerów, czyli klientów biur turystycznych, są bardzo duże i mówimy tutaj o dwucyfrowym wzroście – zapowiada w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Andrzej Uryga, prezes spółki Baltona. – Jestem przekonany, że to się bardzo pozytywnie przełoży na wyniki Baltony, w której turyści kupują przed wylotem na wakacje.

Baltona to największy operator sklepów wolnocłowych w Polsce. Działa też na rynkach Unii Europejskiej i na Ukrainie. W 2013 roku spółka posiadała 50 lokali. Najnowszy sklep Baltona otworzyła na lotnisku w Alghero na Sardynii.

W drugim półroczu, a przynajmniej w trzecim kwartale staramy się nie robić jakichś większych inwestycji – mówi Andrzej Uryga. – To jest szczyt sezonu sprzedaży i koncentrujemy się wtedy na obsłudze klientów i pełnym zaopatrzeniu sklepów. Nowe inwestycje mogą pojawić się w czwartym kwartale, jeżeli będzie ku temu dobra okazja.

Mimo braku konkretnych deklaracji inwestycyjnych, szefowie Baltony nie kryją, że w tej chwili celem ekspansji spółki może być cała Europa.

Oczywistym kierunkiem ekspansji dla nas, ze względu na know-how i przewagę technologiczną, jest Europa Środkowo-Wschodnia, Ukraina, kraje Pribałtyki i całe Bałkany, to tam poszukujemy różnego rodzaju celów do przejęcia – deklaruje prezes Baltony. – Ale jak się okazuje, pojawiają się również okazje w Europie Zachodniej, która jest co prawda dużo trudniejszym rynkiem, ale też rentowniejszym ze względu na dużą siłę nabywczą klientów i pasażerów.

Poza sprzedażą w sklepach wolnocłowych spółka zajmuje się też zaopatrywaniem statków dalekomorskich oraz placówek dyplomatycznych, także w państwach bałtyckich, na Ukrainie i w Rosji.

Wiadomo, że to się wiąże z ryzykiem, ale zakładamy, że to ryzyko jest krótkoterminowe i że w dłuższej perspektywie te regiony będą dochodowe i będą uzupełniały i rozwijały naszą ofertę – uważa Andrzej Uryga.

Baltona zdaje sobie sprawę z tego, że zaopatrywanie placówek dyplomatycznych nie będzie nigdy przynosić wielkich zysków. Tę branżę w naturalny sposób ogranicza liczba dyplomatów mających prawo kupować w sklepach towary nieobciążone podatkiem VAT. Spółka jednak liczy na to, że zyski z tego rynku uzupełnią to, co zarabia dzięki sklepom na lotniskach.

– Oczywiście w trakcie wakacji dyplomaci kupują trochę mniej, na koniec roku kupują trochę więcej, ale to się dobrze nakłada na sezonowość Baltony, która jest dokładnie odwrotna – mówi prezes spółki. – Liczymy na to, że ta działalność, chociaż nieprosta, przyniesie jednak uzupełnienie i wyrównanie przychodów z całego roku, czyli doprowadzi do zmniejszenia tej bolesnej sezonowości, którą musimy zawsze inwestorom tłumaczyć ze względu na trudniejszy początek roku, który potem dopiero odrabiamy.

W I półroczu 2014 spółka osiągnęła przychody przekraczające 155 mln zł. Było to  o 59 proc. więcej niż rok wcześniej. Pomimo tego wyższe koszty związane m.in. z inwestycjami oraz spadkiem sprzedaży na Ukrainie przyniosły Baltonie wzrost straty netto przypadającej na właścicieli jednostki dominującej z 3,07 mln zł przed rokiem do 7,29 mln zł w tym roku.