Bitwa na głosy

forex

Wtorkowe wybory uzupełniające do Senatu USA zadecydują nie tyle o tym, która partia będzie kontrolować tę izbę, ale przede wszystkim określą kształt przyszłej polityki USA. Walka toczy się o dwa miejsca, skalę ekspansji fiskalnej, siłę długofalowego uderzenia w USD, ale też przejściowego w Wall Street.

Dojdzie do dwóch niezależnych pojedynków o miejsca w Senacie. W pierwszym republikański senator David Perdue walczy z demokratą Jonem Ossoffem w zwykłych wyborach do Senatu. W drugim republikańska senator Kelly Loeffler walczy z demokratą Raphaelem Warnockiem. Wyścigi są dwa, ale z uwagi na to, że przynależność partyjna będzie mieć większe znaczenie bardziej niż osobiste poglądy kandydatów, powinniśmy oczekiwać podobnego rozkładu głosów. Głosy złożone drogą pocztową będą zliczane z opóźnieniem (stąd i wyniki mogą pojawić się dopiero w kolejnych dniach), więc podobnie jak podczas wyborów w listopadzie można spodziewać się początkowej przewagi kandydatów Republikanów. Im mniejsza ona będzie dziś wieczorem, tym większa szansa na końcowe zwycięstwo Demokratów.

Demokraci potrzebują obu miejsc, by doprowadzić do równego podziału miejsc w Senacie (50:50), gdzie rozstrzygającym głosowania będzie wiceprezydent USA. Ale to oznacza tak naprawdę kontrolę Senatu przez Demokratów i „błękitną falę” z kontrolą Izby Reprezentantów i J. Bidenem w Białym Domu. Jednak miejsca w Senacie najprawdopodobniej przypadną Republikanom. Georgia to „republikański” stan i mimo że w listopadzie wybory prezydenckie wygrał tam Biden, to stało się to niewielką różnicą głosów (0,23 pkt. proc.). Trzeba też pamiętać, że wybory prezydenckie były po części plebiscytem zaufania wobec D. Trumpa i nie odzwierciedlały rzeczywistego poparcia dla partii.

Rynek też za bazowy scenariusz przyjmuje wygraną kandydatów Republikanów, stąd reakcja na wynik wyborów będzie asymetryczna. Utrzymanie kontroli w Senacie przez Republikanów oznacza status quo. Zwycięstwo Demokratów i pełna kontrola Kongresu zdefiniuje kierunek polityki krajowej ze szczególną uwagą na polityce fiskalnej. Większa ekspansja fiskalna to zły znak dla USD. Choć wsparcie gospodarki oznacza wyższy wzrost PKB, to prowadzi do wyższej inflacji, a przy deklarowanym przez utrzymywaniu stóp procentowych nisko przez długi czas, efekt skumulowany dla waluty jest negatywny.
Jednakże reakcja dolara (a dokładniej par z USD) na ewentualną wygraną Demokratów nie musi być jednokierunkowa. A to dlatego, że „błękitna fala” implikuje potencjalne podwyższenie podatków dla najbogatszych i firm oraz zaostrzenie regulacji największych koncernów. Wall Street może wejść w tryb paniki, pociągając za sobą wszystkie aktywa ryzykowne przy powrocie kapitału w stronę USD. W końcowym rozrachunku będzie się jednak liczyć tylko to, jak bardzo zdeterminowany do monetyzacji długu pozostanie Fed, co będzie szkodzić wycenie dolara. Ale najpierw będzie trzeba uważać na to, jak emocje mogą zawładnąć wstępną reakcją.

Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.