Handel uprawnieniami do emisji, bańki i ceny energii

giełda inwestycje

System handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) nie może zostać uznany za funkcjonujący zgodnie z ideą wolnego rynku. Stanowiące podstawę jego działania mechanizmy sztucznie ograniczają podaż uprawnień. Po stronie popytowej, inwestorzy finansowi mogą dowolnie wykorzystywać fakt, iż części nabywców EUA są one potrzebne do prowadzenia działalności gospodarczej. Uprawnienia nie posiadają górnej granicy ceny, gdyż kara za emisję bez uprawnień nie zwalnia z obowiązku rozliczenia jej. Przeprowadzona analiza każe przypuszczać, że na cenach EUA formują się bańki. To kluczowe wnioski z opublikowanego raportu ZPP pt. „EUA: Bańki cenowe a konkurencyjność Polski oraz Unii Europejskiej” opracowanego przez Marka Lachowicza.

Wycofanie się firm energochłonnych, i związane z tym ograniczenie dostępu do surowców, to poważne zagrożenie dla całej UE. W tym momencie optymistycznie i globalistycznie myślimy, że będziemy mogli surowce importować. Jednak jak pokazała pandemia COVID-19 w przypadku zagrożenia każdy kraj zabezpiecza dostawy surowców przede wszystkim dla siebie. Rozszerzenie ETS na lotnictwo i transport morski dodatkowo utrudni transport surowców na teren UE, zatem należy uznać je nie za strzał w kolano, zaś strzał w miednicę. Pamiętajmy też, że transport surowców z zagranicy może zniwelować jakiekolwiek redukcje emisji, jakie udało nam się osiągnąć dzięki ETS – podkreśla Marek Lachowicz, ekonomista, autor raportu.

Ceny EUA charakteryzują się cechami sprzyjającymi powstawaniu baniek. Ich zmiany w czasie są podobne do zmian kontraktów futures na ropę Brent oraz gaz ziemny. Brak jest jednak długoterminowych powiązań między cenami EUA, a ceną ropy Brent oraz PKB. Pozwala to przypuszczać, że inwestorzy finansowi traktują uprawnienia do emisji jako podobnej klasy aktywo spekulacyjne co ropa naftowa.

Tworzenie się baniek cenowych na uprawnieniach do emisji sprzyja przenoszeniu produkcji przedsiębiorstw energochłonnych poza teren Unii. Firmy te dostarczają często kluczowych surowców (np. stali) stanowiących fundament konkurencyjności unijnego przemysłu. Możliwość powstania bańki wymusza na Instalacjach EUA zawiązywanie rezerw na okoliczność wzrostu cen uprawnień, co znacząco ogranicza pulę dostępnych środków finansowych, które mogłyby zostać przeznaczone chociażby na technologie redukcji emisji. Eksplozywność cen uprawnień uniemożliwia także realne planowanie inwestycji w całym sektorze energetycznym.

Prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski patrzył na omawiane zagadnienie z nieco innej perspektywy: ETS to przede wszystkim instrument polityczny, którego celem jest pozbycie się w sektorze energetycznym całej generacji węglowej i gazowej i związana z tym transformacja gospodarcza. Nie możemy mówić jednak o bańce na rynku handlu uprawnieniami do emisji, ponieważ na instrumentach politycznych takie się nie tworzą.

Pandemia COVID-19 ukazała niebezpieczeństwo opierania łańcuchów wartości o import niezbędnych surowców i półproduktów. W razie kryzysu międzynarodowego, ewentualna przewaga technologiczna Unii zostanie pozbawiona znaczenia, jeżeli nie będzie wsparta potrzebnymi surowcami. Planowane w pakiecie Fit for 55 zmiany systemu EU ETS, nie rozwiązują problemu, a go pogłębiają. Zmniejszenie liczby bezpłatnych uprawnień dla lotnictwa oraz rozszerzenie systemu na transport morski stanowi zagrożenie dla konkurencyjności całej Unii. Przypuszczalne konsekwencje proponowanych przez KE reform to wzrost cen importowanych do UE towarów, co może doprowadzić do wojen celnych z resztą świata, zwłaszcza w przypadku wprowadzenia dodatkowo węglowego podatku granicznego.

KE argumentuje konieczność rozszerzenia systemu ETS jego efetywnością. Jednak szereg badań ex post pokazał, że roczny spadek emisji uzyskany dzięki ETS-om waha się w przedziale od pół do zaledwie jednego procenta. Biorąc pod uwagę ogromne koszty dla społeczeństwa i niewielki uzysk w zakresie redukcji emisji, należy zastanowić się czy to właśnie o ten instrument, w połączeniu z równie wątpliwym węglowym mechanizmem dostosowawczym, powinna zostać w dużej mierze oparta unijna trasnformacja energetyczna – twierdzi Kamila Sotomska, Z-ca Dyrektora Departamentu Prawa i Legislacji ZPP.