Kiedy w Polsce szykujemy się do długiego weekendu, globalnie inwestorzy przygotowują się na gorący okres. Poniedziałkowy spokój jest pozorny i wynika z niepewności, która otacza rynek z każdej strony.
Spis treści:
Na zewnątrz burza, a Polak na grillu
Poniedziałkowe otwarcie na rynkach wydaje się zaskakująco spokojne. Zmienność pozostaje mocno ograniczona, ale inwestorom daleko do wakacyjnych nastrojów. Dzisiejszy brak zdecydowanych ruchów wynika raczej ze zbyt dużej liczby zmiennych, które czają się na horyzoncie. Co ciekawe, część tych czynników może mieć wpływ na rynek w czwartek i w piątek, co jest o tyle istotne z perspektywy złotego, że Polacy w tym czasie będą w trybie weekendowym ze względu na święto 15 sierpnia. Oznacza to niższą płynność, przez co nasza waluta będzie jeszcze bardziej podatna na mocniejsze wahnięcia. Z tej perspektywy warto docenić dzisiejsze umocnienie złotego. Euro na moment zbliżyło się nawet do 4,30 zł, choć potem blisko grosz odzyskało. Podobny scenariusz był realizowany na dolarze, który zszedł do 3,94 zł. Już w środę czekają nas ważne odczyty makroekonomiczne. Mowa tu o pełnym raporcie na temat inflacji. Szybki szacunek wskazał na odbicie do 4,2%. Ważny też będzie odczyt o dynamice PKB, ta ma wynieść 2,8% rdr. Jest on o tyle istotny, że ostatnio pojawiają się głosy z RPP sugerujące możliwość szybszego cięcia stóp procentowych, gdyby na koniec roku nie udało się wystarczająco rozbujać gospodarki.
Ważą się losy wrześniowego cięcia
Co ciekawe, oba te odczyty mogą umknąć inwestorom, gdyż w szerszej perspektywie dzieje się wystarczająco dużo, by złoty podlegał bardziej globalnym niż lokalnym nastrojom. Przede wszystkim mamy tydzień napakowany odczytami ze Stanów, z tym absolutnie najważniejszym na temat dynamiki cen. Już we wtorek dostaniemy rozgrzewkę w postaci inflacji producenckiej, by w środę otrzymać główne danie tego tygodnia. Analitycy oczekują potwierdzenia ostatniego zejścia do poziomu 3%. Co ciekawe według rynków miałoby to uwolnić możliwość mocniejszej reakcji FED, choć jeszcze niedawno było słychać głosy z otoczenia Powella zwracające uwagę na problem „uporczywości” tego pułapu. W przypadku negatywnej niespodzianki (wyższego odczytu) prawdopodobnie zaobserwujemy znacznie podwyższoną zmienność na rynkach. Zaskakująco ważne mogą okazać się również czwartkowe dane. Dostaniemy tam nowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych, które ostatnio mają spory potencjał do mieszania na rynkach. Do tego produkcja przemysłowa i jeszcze ważniejsza sprzedaż detaliczna. Od pewnego czasu mocno spekuluje się, że amerykański konsument przejadł pocovidową poduszkę i teraz restrykcyjna polityka FEDu będzie miała jeszcze większe przełożenie na realną gospodarkę.
Geopolityka płonie
Jednak inwestorzy martwią się nie tylko odczytami ze Stanów. W nadchodzących dniach (a może i godzinach) będzie gorąco w obu głównych konfliktach zbrojnych. Po tym, jak Ukraińcy w zeszłym tygodniu zdecydowali się przeprowadzić ofensywę na terytorium Rosji, analitycy oczekują mocnej reakcji ze strony Putina. Pewną próbkę otrzymaliśmy już wczoraj, gdy pokazano obrazki płonącej elektrowni atomowej w Zaporożu. Ostatecznie okazało się, że to prowokacja Rosjan, którzy podpalili skład opon. Obecnie dość mocno spekuluje się o możliwym ataku rakietowym na Kijów, zwłaszcza na obiekty decyzyjne typu parlament. Ryzyko eskalacji konfliktu już dawno nie było tak wysokie i rynek ewidentnie to dostrzega. Drugim miejscem zapalnym jest konflikt Iranu z Izraelem. Świat obawia się o skalę odwetu Persów. Do tego stopnia, że Amerykanie postanowili przesunąć dodatkowe lotniskowce i okręty podwodne do zapalnego regionu. Na tę niepewność reaguje rynek ropy, gdzie widzimy realne zwyżki w ostatnim czasie. Warto pamiętać, że wyższe ceny czarnego złota będą się przekładać na oczekiwania inflacyjne, a tym samym na niepewność co do nadchodzącego luzowania polityki pieniężnej.
Autor: Krzysztof Adamczak, analityk walutowy Walutomat.pl