Piotr Kuczyński (Xelion): Unia i Grecja znajdą tymczasowy kompromis. Jeśli nie, to rynki finansowe się przestraszą

Piotr Kuczyński

Piątkowy termin na porozumienie się Grecji z Eurolandem wcale nie jest ostateczny uważa Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. Jego zdaniem ryzyko, że obie strony nie zdołają osiągnąć kompromisu, nie jest wielkie, choć na razie jedni i drudzy twardo obstają przy swoim zdaniu.

28 lutego kończy się program pomocowy, w ramach którego Grecja dostaje nowe pożyczki, a w zamian musi wprowadzać reformy gospodarcze. Nowy program powinien być podpisany do piątku, by państwa finansujące Grecję zdążyły go zatwierdzić.

– Nie wiadomo jednak, czy do piątku się to uda. Mówimy o piątku, bo później parlamenty muszą mieć czas na zatwierdzenie programu. Ale wiemy doskonale, że to nie musi być piątek, może być to następny piątek. To jest tylko kwestia tego, żeby „podkręcić” Greków ocenia Piotr Kuczyński.

Jak to ujmuje, Grecy bawią się w tej chwili w dobrego i złego policjanta. Janis Warufakis, grecki minister finansów na zmianę z premierem Aleksisem Ciprasem to dają europejskim politykom nadzieję na kompromis, to utwardzają stanowisko.

– W ten sposób grają na nerwach UE, która też gra twardego policjanta, a jak tak wszyscy grają, to wszystko zmienia się w grę „chicken game”. Dwa samochody jadą naprzeciwko siebie, albo się zderzą, albo któryś stchórzy. Myślę, że w ostatniej chwili oba stchórzą i może otrą się trochę bokami, ale jakoś tam się dogadają. Na tym etapie myślę, że się jeszcze dogadają.

Przez cztery ostatnie lata bankrutująca Grecja dostała od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego 240 mld euro pożyczki, dzięki której przetrwała kryzys, w który sama się wpędziła, przez lata żyjąc ponad stan. W zamian musiała wprowadzić program reform i oszczędności, m.in. sprzedać część państwowego majątku, zwolnić zbędnych urzędników i ograniczyć płace w budżetówce. Program oszczędnościowy tak bardzo nie spodobał się obywatelom, że wprowadzający go politycy przegrali wybory i władzę zdobyły ugrupowania obiecujące, że zerwą międzynarodowe umowy. Zerwanie tych umów bez wynegocjowania innych oznacza, że Grecja nie dostanie kolejnych pieniędzy i zbankrutuje.

Rynki w tej chwili w ogóle się tego nie boją i to jest lekko niebezpieczne, bo gdyby sytuacja się zaostrzyła, to mogą się wtedy przestraszyć  mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.Nie boją się, bo zakładają to, co ja powiedziałem, że w końcu obie strony muszą się dogadać. Gdyby się nie dogadali, wtedy byłby jakiś problem, ale wydaje mi się, że jest możliwość dogadania się tymczasowego, bo to oczywiście nie będzie docelowe porozumienie.

Ryzyko, że tak się nie stanie, Piotr Kuczyński ocenia na 5, najwyżej 10 proc. Na razie jednak obie strony zajmują stanowiska twarde i nie widać, by były skłonne do ustępstw. Unia nie chce się zgodzić na powrót do tradycyjnej greckiej polityki wydawania pieniędzy publicznych, zwłaszcza że Grecja nie ma już własnych środków na ten cel i jej politykę finansować muszą inni. Grecki rząd złożył zaś obietnice wyborcom i niespełna miesiąc po wyborach nie bardzo ma jak się z nich wycofać.

Nie są to typowi politycy, którzy natychmiast po wyborach zmieniają zdanie i mówią, że to, co obiecali podczas wyborów, się nie liczy uważa główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.Oni przynajmniej na razie starają się nie iść w tym kierunku.