Konflikt Chin i USA – co może zyskać Polska jako element geostrategicznej gry?

Niewiele ponad 200 lat temu nikt nie przypuszczał, że Stany Zjednoczone staną się światową potęgą i to już na początku XX wieku. Tak samo w 1970 roku nie zakładano, że Chiny w ciągu czterech dekad staną się ich największą konkurencją. Osłabienie wyraźnego prymatu gospodarczego i politycznego na rzecz Państwa Środka umknęło samym USA. Zbyt późno zaobserwowano to zjawisko i dlatego rozpoczęły się bezwzględne negocjacje między rządem amerykańskim a Chinami – mające na celu ustalenie pewnego kompromisu na drodze do hegemonii. Można powiedzieć, że zawierany jest kruchy, czasowy rozejm – a wyścig gospodarczo-militarny będzie trwał nieprzerwanie w tle. Jeśli nie doprowadzi do uznania przez oba kraje przewagi jednego nad drugim, może zakończyć się wojną.

– W tym samym czasie państwa zajmujące wcześniej pozycję imperiów stają się elementami gry geostrategicznej. Wykorzystuje się lokalne konflikty, aby tworzyć doraźne sojusze, które mają zapewnić przynajmniej czasową przewagę – powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. – Jeśli chodzi o Polskę, to najdalej idącą propozycją, jaką otrzymano ze strony Chin było ulokowanie tu końcówki Jedwabnego Szlaku – przeznaczając na to miliardy dolarów. Nie została ona jednak wykorzystana, dlatego przyjęto wyłącznie opcję stacjonowania wojsk amerykańskich w naszym kraju. Odbyło się to bez próby ważenia intencji zainteresowanych z różnych części świata. Polska jest istotna dla wielu krajów – oprócz Stanów Zjednoczonych i Chin – także dla sąsiednich państw w ramach Unii Europejskiej. Dyplomacja na najwyższym światowym poziomie pozwoliłaby na skorzystanie z zainteresowania nie tylko jednego z nich. Można byłoby uzyskać znaczące korzyści od każdej ze stron, pozostawiając interes narodowy jako nadrzędny dla tej dyplomatycznej gry, jaka powinna być w tym momencie prowadzona – podsumował Sadowski.