EUR/USD po kilku dniach konsolidacji wybił jej górne ograniczenie i podążył na północ. Przełożyło się to na spadki USD/PLN, które sprowadziły kurs dolara niewiele powyżej 4,15 zł, czyli najniższych poziomów od ponad roku. Kiedy wszyscy mówią o zbliżającej się korekcie, to złoty w dalszym ciągu nie odpuszcza umocnienia.
Spis treści:
Złoty kwiecień
Wiosna najwyraźniej daje impuls nie tylko przyrodzie, ale też rodzimej walucie. Ostatnie tygodnie bez wątpliwości należą do złotego, który sprowadza kursy głównych walut na nawet ponad roczne minima. Warto zauważyć, że PLN radzi sobie dobrze nawet przy dość niepewnym kierunku i sentymencie całego forexa i niejednokrotnie jest najsilniejszym środkiem płatniczym w koszyku regionalnym. Kiedy dodatkowo dochodzi wreszcie do osłabienia USD na szerokim rynku, to otwiera jeszcze szerzej drzwi umocnieniu złotego. Właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia tej nocy, gdy kurs dolara znalazł się już niedaleko 4,15 zł, czyli wartości widzianej ostatnio pod koniec marca 2022 r. Nie tylko „zielony” ugina się pod mocą rodzimej waluty, ponieważ kurs euro próbuje się zadomowić pod 4,60 zł, czyli mowa o minimach z czerwca zeszłego roku. Mimo wszystko przy braku wyraźnych pozytywnych czynników fundamentalnych dla PLN (chociażby wczorajsze dane makro) warto zachować ostrożność. Na razie złoty nie słucha analityków i broni się przed korektą, ale takowa byłaby ostatecznie naturalnym zachowaniem po mocnych zyskach.
Inflacja producencka zaskakuje pozytywnie
Hasło dezinflacji będzie zataczało coraz szersze kręgi i powoli nie jest to tylko nieskuteczne zaklęcie polityków. Nie wolno przy tym zapominać o efekcie bazy, czyli wysokich wskaźnikach w analogicznych okresach zeszłego roku, które w pewien sposób zaburzają realny obraz aktualnej dynamiki cen. Mimo wszystko trudno ignorować ostatnie odczyty inflacji producenckiej. Najnowsze przykłady widzimy z dwóch zupełnie różnych kierunków i gospodarek. W Szwecji ceny producentów urosły w ujęciu rocznym o 3,5%. Jest to prawie 6% poniżej ostatniego wyniku i najniższy rezultat od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Nie musi to być głównym powodem, ale na rynku widać dziś lekkie osłabienie korony szwedzkiej. O poranku kurs SEK/PLN balansuje na 0,406 zł. Jeszcze ciekawszy przykład płynie z Hiszpanii, która po wykazaniu jednego z najniższych w Europie wskaźników CPI (3,3%), teraz pokazuje deflację PPI. W ujęciu rocznym ceny producentów spadły tam o 1%. Przy ostatnich danych na poziomie 8% i oczekiwaniach na 2,8% taki odczyt robi wrażenie. Ostatnio ten wskaźnik znalazł się poniżej zera na koniec 2020 roku.
Giganci publikują wyniki
Wzrok inwestorów kieruje się w tym tygodniu na Wall Street, gdzie technologiczni giganci opublikują swoje kwartalne wyniki. Kondycja największych amerykańskich spółek może przełożyć się na ogólnorynkowy sentyment. Napięcie widać powoli na najważniejszych indeksach, które w porannym handlu kreują spadki. Zresztą już azjatyckie parkiety wykazały słabość z wyjątkiem w postaci Tokio. W Europie przed godz. 11 najtrudniejsza sytuacja, czyli zniżki w okolicach 1% dotykają Madryt i Mediolan. Najlepiej radzi sobie Frankfurt, gdzie DAX powoli wraca w pobliże poziomu odniesienia. W tym wyścigu gdzieś pośrodku plasuje się Warszawa, a WIG20 spada o 0,6%. Po wzrostowej korekcie pewną stabilizację widać na wycenie ropy. Za baryłkę Brent trzeba płacić w okolicach 82,6$, a za odmianę WTI niecałe 79$.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Adam Fuchs, analityk walutowy InternetowyKantor.pl