Nowy James Bond to test dla branży kinowej

kino

„Nie czas umierać”, nowy film o agencie 007, kosztował 250 mln dolarów. Wkrótce przekonamy się, czy po raz pierwszy po pandemii uda mu się masowo przyciągnąć ludzi do kin i czy zarobi ponad miliard dolarów, jak „Skyfall” w 2012 roku. Kolejnego Bonda najprawdopodobniej wyprodukuje Amazon i Jeff Bezos.

W najbliższy wtorek 28 września w Londynie odbędzie się premiera nowego filmu o przygodach Jamesa Bonda “Nie czas umierać”. W Polsce film pojawi się trzy dni później i będzie pierwszym dużym światowym hitem, który w kinach pojawia się po pandemii. Premiera nowego 007 będzie zatem bardzo ważnym wydarzeniem dla branży kinowej i od jej pochodzenia zależą prognozy dla całej branży na najbliższe lata. Premiera tego filmu była pierwotnie zaplanowana na kwiecień 2020 r. i była kilka razy przesuwana. A to, że teraz ostatecznie się odbędzie, oznacza, że branża jest przekonana, że nadszedł czas, gdy widzowie mogą masowo i na dobre powrócić do kin. Będzie to także próba odpowiedzi na pytanie czy jest szansa na powrót do takiej liczby widzów jak przed pandemią. Po pandemii widać bowiem, że widzowie nie tylko bardziej boją się przebywania z innymi na małej przestrzeni, ale także w czasie ostatnich dwóch lat bardzo rozwinęły się serwisy streamingowe i vod. Część filmów ma swoją premierę jednocześnie w kinach i w Internecie.

Producentem „Nie czas umierać” jest wytwórnia MGM. Koszt produkcji jest oceniany na 250 mln dolarów. To mniej niż kosztowała poprzednia odsłona przygód 007 – „Spectre” (2015 r. – 300 mln dolarów). Dochody globalne z filmu „Spectre” wyniosły 880 mln dolarów, czyli mniej niż w wypadku rekordowego „Skyfall”, który przyniósł w 2012 roku 1,1 mld dolarów. MGM oceniało, że finansowe koszty opóźnienia premiery o każdy miesiąc wyniosły 1 mln dolarów. To prawdopodobnie ostatni Bond, bez Jeffa Bezosa na pokładzie. Do połowy przyszłego roku ma dojść bowiem do przejęcia MGM przez Amazon. Cyfrowy gigant chce zapłacić za MGM 8,45 mld dolarów, czyli około 40 proc. powyżej jego rynkowej wyceny. To premia, dzięki której Amazon ugruntuje swoją znaczącą pozycję na rynku filmowym. W ten sposób może jeszcze skuteczniej konkurować z serwisami streamingowymi, przede wszystkim z Netflixem (Amazon Prime Video ma według ostatnich danych około 200 mln użytkowników z których 175 mln korzystało ze streamingu w ostatnich 12 miesiącach, Netflix 209 mln subskrybentów). Już jednak pojawiają się głosy, że Amazon z MGM mogą mieć pozycję monopolistyczną, dlatego proces połączenia może być blokowany, a sprawa trafić do sądu. Jest jednak duża szansa, że kolejny film z Jamesem Bondem będzie już produkowany przez Amazon. Może wtedy w jednej z ról zobaczymy samego Jeffa Bezosa, podobnie jak w lipcu mogliśmy oglądać go jako kosmicznego pasażera na statku Blue Origin.

Jak inwestować w branżę kinową? Najlepiej poprzez zdywersyfikowany portfel składający się ze spółek z różnych sektorów, w tym z branży kinowej i rozrywkowej. W Polsce największe sieci kin to Multikino, Cinema City oraz Helios. Multikino należy do holdingu Vue International, który nie jest notowany na giełdzie. Możemy natomiast kupić akcje notowanej w Londynie Cineworld Group, które jest właścicielem sieci Cinema City. Cena jej akcji w wyniku pandemii spadła z ponad 200 funtów, do obecnych 68. Od początku roku akcje zyskały 10,75 proc. Sieć kin Helios należy natomiast do notowanej na GPW Agory. Ekspozycję na rynek oferują nam także amerykańskie sieci kin AMC, Cinemark i IMAX. Jeśli okaże się, że widzowie rzeczywiście wrócą na stałe do kin, obecne wyceny spółek kinowych okażą się bardzo atrakcyjne.

Paweł Majtkowski – analityk eToro