PKB w Polsce ponad 4%

Krzysztof Pawlak, dealer walutowy Internetowykantor.pl i Walutomat.pl
Krzysztof Pawlak, dealer walutowy Internetowykantor.pl i Walutomat.pl

Nastąpiło spore osłabienie złotego, kurs w relacji do większości głównych walut dochodzi do ważnych poziomów technicznych. Powodami tego stanu są przede wszystkim spodziewane działania EBC, podejście RPP i … dzień wolny w naszym kraju. Dzisiaj sytuacja nieco się stabilizuje i obserwujemy delikatne odreagowanie oraz cofnięcie od wspomnianych oporów, ale presja na waluty rynków wschodzących pozostaje ogromna. Niemniej sytuacja gospodarcza Polski jest na tyle dobra, że aż taka wyprzedaż waluty jest nieracjonalna. 

Fala wyprzedaży złotego

Wczorajszy dzień przyniósł istotną falę wyprzedaży krajowej waluty. Czy można być jednak zaskoczonym? Nie do końca, gdyż w przeszłości, kiedy w naszym kraju był dzień wolny (tak jak to miało miejsce wczoraj), a inne ośrodki finansowe, jak Londyn czy Nowy Jork działały, dochodziło do skokowego osłabienia złotego. Szczególnie, że już początek tygodnia, biorąc pod uwagę napiętą sytuację rynkową, zwiastował ciężkie dni dla złotówki. W efekcie testowaliśmy 4,40 na EUR/PLN, najmocniej jednak tracił polski orzeł do dolara, gdzie notowaliśmy już nawet 3,95. Rynki, poza otoczeniem zewnętrznym, obawiają się sytuacji wewnątrz naszego kraju. Chodzi o możliwość poluzowania ilościowego przez RPP naszej krajowej polityki pieniężnej. Do tego dochodzi kwestia kredytów frankowych i ewentualne problemy banków w Polsce. Trzeba jednak dodać, że powodów do tak panicznej wyprzedaży złotego nie ma, sytuacja gospodarcza jest naprawdę dobra.

Jakie działanie podejmie EBC?

Biorąc pod uwagę sytuację na szerokim rynku, wczorajszy dzień przyniósł istotne osłabienie euro w stosunku do dolara. Było to również przyczyną osłabienia złotówki. Kurs EUR/USD zszedł poniżej 1,11. Kolejne wypowiedzi członków EBC wskazują na możliwe bardzo mocne poluzowanie polityki pieniężnej na kolejnym posiedzeniu już we wrześniu. Chodzi o to, że decydenci z banku centralnego strefy euro nie wierzą już w efekt tylko obniżenia stóp procentowych, czy uruchomienia znów QE. I jest to dość ciekawe podejście, ale całkiem zrozumiałe. Zaskakująco dobry efekt przynoszą nowe rozwiązania, a te, które znamy są już w większości wcześniej wkalkulowane przez inwestorów. A działać trzeba, za przykład można przytoczyć wczorajszy odczyt PKB z Niemiec, który wyniósł 0 za II kwartał. Co oznacza, że główna lokomotywa strefy euro stoi w miejscu.

Napięcia na rynkach odbijają się na danych

Na rynkach widać ogromne napięcie. Stąd nie ma się co dziwić, że pierwszym wyborem inwestorów pozostają bezpieczne przystanie, jak frank szwajcarski, czy jen japoński. Świat boi się gwałtownego spowolnienia i trzeba przyznać, że patrząc na krzywe rentowności obligacji, choćby w USA, czy w Wielkiej Brytanii, jest się o co martwić. Nie pomagają już nawet lepsze informacje w wojnie handlowej USA-Chiny, a więc odroczenie ceł przez Trumpa, który zaciekle walczy o reelekcję. Fatalnie wypadają dane ze strefy euro i wydaje się, że bez uruchomienia “drukarek” przez Mario Draghiego na koniec kadencji się nie obędzie. Nie wspominając już o wciąż niestabilnej sytuacji Włoch, możliwego powrotu byłego prezydenta Argentyny, który doprowadził kraj niemal do bankructwa, a także paraliżu Hongkongu i niewykluczonej interwencji, nawet zbrojnej, Chin.

Krzysztof Pawlak, analityk walutowy Internetowykantor.pl