Prezydencka pomoc dla frankowiczów. O co chodzi tym razem?

Fundusz wsparcia kredytobiorców może kosztować banki 2-3 mld zł rocznie. Koszty te znowu pokryją przede wszystkim posiadacze lokat. Tak było po wprowadzeniu podatku bankowego.

Parlament pracuje nad prezydenckim projektem nowelizacji ustawy o wsparciu kredytobiorców. Chodzi o mechanizm, dzięki któremu osoby, które popadły w finansowe kłopoty, mogą liczyć na pomoc w spłacie rat kredytów. Nowelizacja zakłada łatwiejszy dostęp do systemu wsparcia oraz znacznie hojniejsze wypłaty (szczegóły poniżej). Mało tego, pieniądze wpłacane przez banki mają być wykorzystywane do konwersji kredytów walutowych na złotowe.

O co chodzi? Jeśli na przykład ktoś ma do spłacenia równowartość 400 tysięcy złotych, ale we franku szwajcarskim, to bank może zmienić ten dług na 300 czy 350 tysięcy złotych kredytu w rodzimej walucie. Umorzoną część bank ma dostać z powrotem z funduszu, na który wcześniej się złożył. Mechanizm ten ma doprowadzić do szybszego pozbycia się walutowych kredytów mieszkaniowych z systemu bankowego.

– Na banki może zostać nałożona dodatkowa danina, tak jak trzy lata temu było to z podatkiem bankowym, a efekt nowych regulacji może być podobny: w 2016 roku bezpośrednio po wprowadzeniu nowej daniny banki wyraźnie obniżyły oprocentowanie lokat – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartosz Turek, analityk Open Finance.

Dlaczego to deponenci dostali po kieszeni, a nie posiadacze kredytów, skoro podatek naliczany jest od aktywów banku, czyli między innymi kredytów? Powód jest prosty, banki nie mogły zmienić marż milionów kredytów już udzielonych. Musiały poszukać pieniędzy na podatek gdzieś indziej. Mogły podrożeć nowo udzielane kredyty, ale tych w całej masie już spłacanych długów było relatywnie mało, a więc i efekt był skromny. Można też było podnieść opłaty i prowizje bankowe, ale też – co okazało się najprostszym rozwiązaniem – obniżyć oprocentowanie lokat.

– Jeśli oprocentowanie lokat spadnie, to znowu miliardy trzymane przez Polaków w bankach zaczną stopniowo z rachunków odpływać – przewiduje Bartosz Turek. – Jedni pieniądze po prostu wydadzą, stymulując konsumpcję, a więc i dynamikę wzrostu PKB. Inni zaczną gorączkowo szukać solidniejszych zysków niż 10-12 zł odsetek z rocznej lokaty założonej na tysiąc złotych. Kierunki są w miarę łatwe do przewidzenia. Jeszcze więcej osób kupi obligacje skarbowe, mieszkania na wynajem, jednostki mniej ryzykownych funduszy inwestycyjnych czy złoto.

Dla przypomnienia, propozycja prezydenckiej ustawy oznacza dla kredytobiorców zmianę ryzyka walutowego i ryzyka szwajcarskiej stopy procentowej na ryzyko rodzimej stopy procentowej.