Prosta spółka akcyjna ułatwieniem dla start-upów?

Prosta spółka akcyjna według projektodawców ma być kołem zamachowym Polski Cyfrowej. To podmiot prawny, który będzie dawał wiele możliwości ludziom z dobrymi pomysłami – w szczególności związanymi z rozwojem nowych technologii, programów czy systemów komputerowych. Dzięki niemu będą mogli łatwo zdobyć kapitał niezbędny na początku prowadzenia działalności i dla dalszego rozwoju. W tej chwili pozyskanie odpowiednich środków jest trudne ze względu na istniejące ramy i formy prawne przedsiębiorstw. Na pewno nie będzie to zła forma prawna dla nowych przedsiębiorców. Jeżeli się nie przyjmie lub będzie budziła istotne wątpliwości – nie będzie wykorzystywana. Jeśli zaś okaże się trafionym pomysłem – może pomóc wielu ludziom, którzy mają złoty pomysł na rozwój nowych technologii.

– Nowy podmiot ma być połączeniem spółki z o.o. i spółki akcyjnej oraz przenieść na polski grunt wiele wzorców anglosaskich, występujących najczęściej w amerykańskich korporacjach – powiedział serwisowi eNewsroom Emanuel Kośka, radca prawny w kancelarii JS Legal – Oprócz łatwego zbierania kapitału na początku działalności, spółka ma pozwalać na prowadzenie jej w uproszczony i mniej sformalizowany sposób. Może być to jednak tylko założenie. Na gruncie konkretnych przepisów pojawia się wiele pytań. Chodzi o proponowane – na zagraniczny wzór – testy wypłacalności, czyli poddanie ocenie zarządców spółki  tego, czy wypłacenie pieniędzy właścicielom i akcjonariuszom nie doprowadzi w ciągu pół roku do jej bankructwa. To także wprowadzenie zupełnie nowego organu – rady dyrektorów, który ma być połączeniem zarządu i rady nadzorczej. Występować będą dwa rodzaje dyrektorów – wykonawczy, którzy prowadzą na bieżąco sprawy spółki, nawiązują kontakty z kontrahentami i reprezentują firmę oraz niewykonawczy – którzy nadzorują działalność przedsiębiorstwa. Powstaje pytanie o odpowiedzialność, jaka na nich spadnie. Ma ona opierać się na zasadach lojalności oraz należytej staranności i być badana być przez pryzmat tzw. amerykańskiej business judgment rule. Niestety oznacza to nowe koszty dla spółek, ze względu na stałe zapotrzebowanie w zakresie opinii prawników lub innych firm doradczych. Przedsiębiorcy nie powinni jednak obawiać się nowych regulacji, lecz wyczekiwać ich dalszego rozwoju oraz możliwości wprowadzenia istotnych zmian do obecnego projektu – co da odpowiedzi na powstające pytania – podsumował Kośka.