Stany (znowu) skradły show

giełda inwestycje forex

Wtorkowe wystąpienie Jerome Powella nie należało do szczególnie porywających. Retoryka nowego szefa Systemu Rezerwy Federalnej idealnie wpisuje się w ramy ustanowione w trakcie kadencji Janet Yellen, które zakładają szereg ostrożnych podwyżek stóp procentowych. Zespół Powella zdecydowanie będzie „miał co podnosić”. Wykorzystując najświeższe szacunki stopy bezrobocia NAIRU stwierdzamy, że równowagowy poziom głównego instrumentu wykorzystywanego przez Fed znajduje się na poziomie 3,8 proc.

Zgodnie z oczekiwaniami w tekście przemowy znalazły się wzmianki dotyczące dążenia do realizacji celu dualnego w możliwie jak najbardziej transparentny sposób. Powell przyznał, że od grudniowego posiedzenia jego poglądy na amerykańską politykę monetarną stały się bardziej jastrzębie. Grono czynników skłaniających za bardziej agresywnymi podwyżkami stóp procentowych uzupełniają efekty związane z reformą podatkową administracji Donalda Trumpa. Zdaniem Powella w perspektywie najbliższych kwartałów gospodarka USA odnotuje odczuwalny skok nakładów inwestycyjnych, które pośrednio wpłyną na wskaźniki produktywności.

Kalendarz ekonomiczny został wyraźnie zdominowany przez wskazania napływające ze Stanów Zjednoczonych. Serię publikacji rozpoczęły wysoce rozczarowujące odczyty zamówień na dobra trwałe, które za wyłączeniem transportu niespodziewanie zmalały o 0,3 proc. wobec spodziewanego przez rynek wzrostu na poziomie 0,4 proc. Zdecydowanie mniej istotnym przerywnikiem okazał się być grudniowy indeks cen domów S&P Case-Shiller (6,3 proc. r/r, konsensus: 6,4 proc.) pozostający na dość stabilnych poziomach. Na zatarcie złego wrażenia należało poczekać do godziny 16:00. Pierwsze skrzypce zagrały zaskakująco dobre miary sentymentu konsumenckiego według Conference Board (130,8 pkt; konsensus: 126,5 pkt), które w lutym uplasowały się na maksimach z listopada 2000 roku. Za zdecydowaną poprawą nastrojów wśród gospodarstw domowych stoi nie tylko reforma podatkowa przeprowadzona przez administrację Donalda Trumpa, ale również dość pokaźne tempo wzrostu gospodarczego oraz nadzieje na wyższą dynamikę płac w nadchodzących miesiącach. Przy utrzymaniu obserwowanych trendów gospodarczych w USA spodziewamy się, że w I kwartale 2018 roku zannualizowana dynamika PKB wyniesie 3,0 proc.

Pod względem publikacji makroekonomicznych pierwsza połowa dnia pozornie nie należała do wysoce fascynujących. W cieniu szacunków podaży pieniądza M3 w strefie (4,6 proc. r/r, konsensus: 4,6 proc.) znalazły się lokalne wskazania niemieckiej inflacji CPI z poszczególnych landów. Na podstawie sporządzonego modelu nowcastowego wykorzystującego regionalne zależności sygnalizowaliśmy, że dynamika cen konsumenta powinna znaleźć się 0,1 pp. poniżej konsensualnego poziomu 1,5 proc. Tuż po publikacji danych nie spodziewaliśmy się przetasowań sentymentu wobec euro z racji na rozkład napływających prognoz. Lekkim zaskoczeniem okazały się być szacunki inflacji HICP. W ujęciu rocznym zharmonizowany wskaźnik wyniósł zaledwie 1,2 proc., przy czym nasze prognozy wskazywały realizację oczekiwań profesjonalistów ankietowanych przez Bloomberga (1,3 proc.).

Najsilniejszą walutą koszyka G10 pozostaje szwajcarski frank (0,0 proc.), który usilnie utrzymuje poziomy z poniedziałkowego zamknięcia. Wyższość amerykańskiego odpowiednika zdecydowanie uznają waluty surowcowe – obecnie australijski oraz nowozelandzki dolar tracą odpowiednio 0,5 proc. oraz 0,8 proc. Uwagę inwestorów zwraca również odczuwalna deprecjacja euro (-0,5 proc.) próbującego utrzymać kurs EUR/USD w okolicach poziomu 1,2250.

Waluty Emerging Markets mają za sobą niezbyt udaną sesję. Sile dolara sprzeciwił się jedynie południowokoreański won, który wypracował dzienną zwyżkę na poziomie 0,3 proc. Na dole tabeli znajdują się waluty regionu z rosyjskim rublem (-0,8 proc.) oraz czeską koroną (-0,8 proc.) na czele. W przypadku złotego należy mówić o nieco skromniejszej przecenie. Obecnie USD/PLN wraca nad 3,4000, EUR/PLN stabilizuje się przy 4,1680, CHF/PLN podchodzi pod 3,6260, a GBP/PLN balansuje przy 4,7420.

Na europejskim rynku akcji obserwowano wyraźny podział nastrojów. Na Starym Kontynencie walkę o miano najsilniejszego z głównych indeksów przegrał WIG 20 (0,5 proc.), na czele którego znalazły się walory Lotosu (7,3 proc.) oraz Orlenu (5,2 proc.). Za tak pokaźną zwyżką rafineryjnych gigantów stoją działania mające na celu ich połączenie w jeden podmiot. Skalę potencjalnych wzrostów solidnie próbowały ograniczyć spółki z branży energetycznej. Na dnie znalazła się Energa (-4,7 proc.) zobligowana do wybudowania gigawatowego bloku węglowego elektrowni w Ostrołęce. Według najświeższych doniesień planowane przedsięwzięcie może okazać się jeszcze droższe niż wstępnie zakładano.
W cieniu najsilniejszego indeksu ATX (0,6 proc.) znalazł się między innymi frankfurcki DAX (-0,3 proc.). Na niemieckim parkiecie liderem został Fresenius (4,4 proc.), który również znalazł się na fali doniesień związanych z procesami M&A. Szaleństwo związane z fuzjami oraz przejęciami zagościło także w Londynie. Na czele indeksu FTSE 100 (-0,1 proc.) znalazł się Sky z dzienną zwyżką przekraczającą poziom 20,0 proc. Do euforycznych nastrojów przyczyniły się zamiary Comcasta, który zaoferował za spółkę aż 22 mld GBP.

Na rynku surowców energetycznych szczególną uwagę zwraca odczuwalna przecena ropy. Obecnie za baryłkę West Texas Intermediate należy zapłacić 63,20 USD, tj. 1,1 proc. mniej względem poniedziałkowego zamknięcia. W kontrze stają kwietniowe kontrakty na gaz ziemny (0,5 proc.) balansujące przy poziomie 2,700 USD za MMBtu. W przypadku metali szlachetnych należy mówić o solidnej defensywie. Szczególną uwagę inwestorów zwraca złoto (-1,3 proc.) wyceniane po 1 317 USD za uncję. Wśród płodów rolnych swoje pięć minut ma śruta sojowa, która od początku dnia drożeje 2,6 proc.
Sporządził
Kornel Kot, Dom Maklerski TMS Brokers