TEP o gospodarce: Nerwowe ruchy rynków po posiedzeniach FOMC i EBC

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński

Od sześciu miesięcy inflacja w USA zmniejsza się. Jednak Fed (FOMC) ciągle uważa, że mimo obserwowanego procesu dezinflacji należy kontynuować politykę wzrostu stóp procentowych. Rynki wybierają jednak z dwóch stwierdzeń Jerome’a Powella, szefa Fedu – „proces dezinflacji” oraz „kontynuacja wzrostu stóp procentowych” – tylko to pierwsze. Stąd ich nerwowe ruchy. Nerwowość zwiększyła także Christine Lagarde, szefowa ECB, swoimi niejednoznacznymi zapowiedziami. Rynki potrzebują jasnych, precyzyjnych przekazów.

Styczeń zakończył się na rynkach finansowych zwyżkami indeksów giełdowych i osłabieniem dolara, czyli najlepszym dla wielu scenariuszem. Nie przeszkodził temu nawet niespecjalnie dobry sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek.
Reakcje rynku była jednak zazwyczaj pozytywna, a klasą dla siebie był Facebook (Meta) – wzrost ceny akcji o ponad 20 proc.

W piątek, 3 lutego, rynek musiał się zmierzyć z wynikami wielkiej trójki: Alphabet (Google), Amazon, Apple oraz z miesięcznym raportem z amerykańskiego rynku pracy. Uważany on jest za najważniejszy z raportów makro, bo Fed ma dwa mandaty: stabilność cen (inflacja) i pełne zatrudnienie. Wyniki spółek były słabe – tylko akcje Apple zyskiwały, ale gdyby nie rynek pracy to bardzo prawdopodobne byłoby ocalenie rynku giełdowego przed spadkami indeksów. O tym jednak niżej.

Najważniejsze na początku lutego były posiedzenia trzech banków centralnych. Wszystkie podniosły stopy procentowe – ECB i Bank Anglii po 50 pb. Decyzja Fed (FOMC) też była zgodna z oczekiwaniami (25 pb podwyżki do 4,50-4,75 proc.). Konferencja Jerome Powella, szefa Fed, mogła nieco dziwić brakiem wyraźnych, ”jastrzębich” akcentów. Z naciskiem na słowo „wyraźnych”, bo ogólny wydźwięk konferencji prezesa, jak również komunikatu po posiedzeniu, był według mnie „jastrzębi”.

Co więc doprowadziło do wzrostów indeksów giełdowych podczas konferencji i po jej zakończeniu oraz do szaleństwa zakupów na NASDAQ następnego dnia? Otóż gracze wybrali sobie ze słów Powella jedno stwierdzenie – „proces dezinflacji się rozpoczął”. Może byłoby to zaskoczeniem, gdyby nie to, że potwierdzało znaną oczywistość – od sześciu miesięcy inflacja CPI spada (z 9,1 proc. w czerwcu 2022 r. do 6,6 proc. w grudniu 2022 r.), a to właśnie określane jest mianem dezinflacji.

Przy okazji obserwowaliśmy dzikie harce na rynku walutowym. Ta pseudogołębia konferencja Powella doprowadziła do blisko jednoprocentowej przeceny dolara do euro. Już następnego dnia Christine Lagarde, szefowa ECB, zmieniła kierunek kursu EUR/USD, który spadł o tyle, ile dzień wcześniej wzrósł.

Na początku konferencji Lagarde zapowiedziała wzrost stóp w marcu o kolejne 50 pb. Wyraźnie zdumieni byli tą zapowiedzią dziennikarze. Padały pytania z prośbą o wyjaśnienie. Lagarde wyraźnie się plątała, a w końcu konferencji powiedziała, że zamierzają podnieść stopy o 50 pb, ale możliwe jest też 25 pb lub „każdy inny poziom”. I to właśnie przeceniło euro.

Kropkę „nad i” postawił dzień później (to był supertydzień) właśnie raport z rynku pracy w USA. Był nieoczekiwanie doskonały – w styczniu 2023 r. stopa bezrobocia (3,4%) była na poziomie sprzed 53 lat. Tego już rynki nie wytrzymały i rozpoczęła się korekta na rynku akcji i spadkowa korekta na EUR/USD, co oczywiście przeceniło też złotego.

Czekamy teraz na 14 lutego i nie chodzi o Walentynki. Zobaczymy wtedy dane o amerykańskiej inflacji CPI. Jeśli znacznie spadnie, to rajd rynku akcji i euro będzie kontynuowany, jeśli zmieni się nieznacznie lub wzrośnie (mało prawdopodobne) – to korekta będzie kontynuowana do czasu następnego raportu z rynku pracy w USA (dopiero 10 marca).

Autor: Piotr Kuczyński, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich, DI Xelion