Transfery imigrantów wyższe niż wpływy od polskich emigrantów

Zdaniem Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju pandemia koronawirusa szczególnie dotknęła migrantów, których liczba znacznie zmalała. Poza osobami, które napływają z krajów zza wschodniej granicy, od kilku lat obserwuje się istotny napływ do Polski obywateli krajów azjatyckich. Szczególnie mowa tu o Nepalczykach, Filipińczykach oraz obywatelach Indii. Są to osoby, które imigrują do różnych sektorów gospodarki. Liczba tych osób nie jest tak duża, jak skala napływu imigrantów wschodnich – to Ukraina i Białoruś są głównymi kierunkami, z których do Polski przybywają nowi pracownicy. Kluczowym magnesem, który wciąż przyciąga do Polski obywateli Ukrainy, są wyższe płace. Badani imigranci wskazują, że przed wyjazdem zarabiali średnio 37 proc. tego, co w Polsce. Z kolei do powrotu na Ukrainę skłoniłaby ich płaca o 12 proc. przewyższająca wynagrodzenie, które otrzymują w Polsce.

– Warto zaznaczyć, że mamy do czynienia z dosyć ciekawym przełomem w okresie pandemicznym. Chodzi tutaj o transfery finansowe z Polski. Według danych Narodowego Banku Polskiego, w pierwszym kwartale 2021 roku z Polski wytransferowano prawie 5 mld złotych. Były to transfery od migrantów, którzy pracują w Polsce, do ich rodzin zamieszkałych poza jej granicami – powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Co ciekawe, był to najwyższy wynik w historii, jeżeli chodzi o transfery finansowe i drugi z kolei wynik wyższy od transferów, które polscy emigranci wysyłali do ojczyzny. Pamiętamy, że we wcześniejszych latach wielu Polaków przebywających na emigracji wysyłało środki do swoich rodzin. Dzisiaj widzimy jednak, że ta pula środków jest wyraźnie mniejsza niż to, co imigranci w Polsce transferują do swoich bliskich poza krajem. Jest to moment pewnej fazy przejścia dla Polski, która przez ostatnie wieki była krajem emigranckim, a dzisiaj staje się też krajem imigracyjnym i jest to mechanizm, który paradoksalnie uwydatnił się w okresie największego kryzysu gospodarczego – analizuje Kubisiak.