Czy kampanijne obietnice socjalne są zagrożeniem dla budżetu państwa?

Tematy gospodarcze nie są zazwyczaj głównym tematem kampanii prezydenckiej. Ostatnie wybory nie były wyjątkiem. W dyskursie politycznym ostatnich miesięcy plany gospodarcze zeszły na dalszy plan. Są one jednak szczególnie ważne w obliczu kryzysu i odmrażania gospodarki po epidemii koronawirusa. W kontekście tego toczy się burzliwa dyskusja, jak powinien wyglądać budżet państwa, skąd weźmiemy pieniądze na pokrycie wydatków na tarcze kryzysowe i kiedy zacznie rosnąć polskie PKB. Na pierwszy rzut oka próżno szukać w kampaniach wyborczych planów i obietnic, które by tego dotyczyły. Jednak należy pamiętać, że na obrót gospodarczy, przychód państwowy i wzrost popytu duży wpływ mają programy socjalne. A te w kampaniach wyborczych grały pierwsze skrzypce.

– Część działania antykryzysowego to również zapewnienie odpowiedniego strumienia popytu. Będzie on bardzo potrzebny na etapie uruchamiania gospodarki po najgorszym okresie epidemii. Może się więc okazać, że w tych różnych kalkulacjach część propozycji przedwyborczych, mówiących o pieniądzach na programy socjalne, będzie miało duże znaczenie gospodarcze – powiedział serwisowi eNewsroom Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. – Instrumenty zaproponowane w kampanii – polegające na przekazaniu pieniędzy w ręce obywateli – mogą pomóc nam szybciej i mocniej odpalić gospodarkę po trudnym okresie. To będzie najpewniej istotny temat w dyskusji nad zapowiadaną korektą tegorocznego budżetu i nad budżetem przyszłorocznym. Oczywiście jeżeli pojawi się więcej informacji, na podstawie których będziemy w stanie określić wiarygodne scenariusze rozwoju wypadków. Na razie bowiem mamy przed oczami mnóstwo różnych opcji – ale nie za bardzo jeszcze wiemy, które z nich są bardziej, a które mniej prawdopodobne. Gdy pojawi się więcej danych, przyjdzie czas na to, żeby zastanowić się, które z kampanijnych obietnic zrealizować, a które nie. Które z nich pomogą naszej gospodarce, a na które nie będzie nas stać – analizuje Soroczyński.