Czy kryzys w sektorze bankowym zawita do Polski?

Warszawa

Zaczęło się od problemów amerykańskich banków, aby następnie dotknąć szwajcarskiego Credit Suisse. Zaniepokojeni inwestorzy zaczęli obawiać się również o przyszłość niemieckiego banku Deutsche Bank. Czy ewentualne zamieszanie na rynku może dotknąć polskich instytucji finansowych?

Zaniepokojenie inwestorów wywołała decyzja władz banku, który poinformował, że zamierza wcześnie wykupić obligacje. Sygnał ten, który powinien zostać odczytany jako potwierdzenie dobrej sytuacji finansowej banku i jego kondycji, wywołał jednak odwrotny efekt. Był on widoczny na piątkowych notowaniach giełdy we Frankfurcie, gdzie akcje Deutsche Banku zaczęły mocno tanieć. Zainfekowało to banki w samych Niemczech i Europie, by za chwilę przenieść się za ocean i dotknąć największych graczy na rynku.

– Ostatnio na przykład mieliśmy do czynienia z problemami amerykańskich banków. Oczywiście to nie dotyczy nas bezpośrednio w Polsce. Ale bardzo wielu inwestorów inwestuje globalnie, przygląda się temu i zastanawia się też jak bardzo nasz system finansowy jest bezpieczny – podkreśla Paweł Majtkowski, analityk w eToro. – Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że banki w Europie są szczególnie po kryzysie roku 2008-2009 dużo bardziej bezpieczne niż banki amerykańskie. Bufory kapitałowe to nie jest rzecz, która jest nam dana raz na zawsze. Musimy cały czas na bieżąco uważać, musimy cały czas na bieżąco komunikować i informować naszych klientów o tym, jakie ryzyka ponoszą w każdym wypadku dokonując takiego, a nie innego wyboru inwestycyjnego. Musimy też budować pewne standardy i to nie tylko te oparte o regulację prawne, ale też te standardy które są już wypracowane bezpośrednio przez firmy z sektora inwestycyjnego. Tak, żeby zapewnić naszym klientom bezpieczeństwo i jak największy komfort.

Nie można wykluczyć, że działania inwestorów to pochodna obaw o stabilność sektora, wywołanych działaniami wobec Credit Suisse. Wątpliwości budzi również podwyższanie stóp procentowych w strefie euro, czy wspomnianej Szwajcarii. To wcale nie ułatwia bankom funkcjonowania, wręcz przeciwnie wprowadza kolejny element obaw i niepewności. W Polsce nie brakuje głosów, że dużo poważniejszym zagrożeniem dla polskiego systemu bankowego i gospodarki jest sytuacja na froncie wojny w Ukrainie niż kłopoty zachodnich instytucji finansowych.

– Istotnym czynnikiem jeżeli chodzi o nasz rodzimy rynek jest przede wszystkim wojna w Ukrainie. Rynek zakłada, że może dojść do jakiś pewnej normalizacji na froncie wojny ukraińsko-rosyjskiej. Byłoby odebrane wręcz euforycznie przez rynek kapitałowy. Pamiętajmy o tym, że wojna w Ukrainie to jest ten główny czynnik oprócz inflacji, który wpływa na notowania spółek akcyjnych w naszym kraju – zaznacza Maciej Kietliński, Ekspert Rynku Akcji w XTB. – O ile procent inflacji jest w miarę możliwy do przewidzenia plus jeszcze decyzje Narodowego Banku Polskiego też są w ostatnim czasie dość przewidywalne, to o tyle sytuacja na froncie jest totalnie nieprzewidywalna i tutaj wszystko może się wydarzyć.

Deutsche Bank jest obecnie 22. największym bankiem w skali całego globu. Stąd ewentualne problemy tak dużego podmiotu mogą budzić obawy inwestorów, ale również klientów indywidualnych. Stąd narastająca fala niepewności. Coraz wyraźniej brzmią zapewnienia, że polskie banki nie są zagrożone. Ponadto polscy klienci mają zabezpieczenie w postaci Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który chroni środki finansowe do wysokości 100 tysięcy euro w każdym banku. Natomiast obawy ekspertów nadal koncentrują się na skutecznej walce z inflacją w naszym kraju i dalszym przebiegu wojny w Ukrainie.

– Jak pytamy inwestorów, o to jakie są te kluczowe elementy, które wpływają na to jak wygląda konstruowanie ich portfela to zdecydowanie wskazują, że jest to inflacja i kontekst międzynarodowy, czyli w naszym wypadku wojna na Ukrainie. To są te dwa elementy, które wpływają właściwie na każdego inwestora. Inflacja powoduje oczywiście też wzrosty stóp procentowych i to jest znowu coś co odbija się na globalnym rynku finansowym – wskazuje Paweł Majtkowski, analityk w eToro. – Bardzo mocno przyglądamy się temu jak te stopy rosną i jak mocno będą rosnąć w Stanach Zjednoczonych oraz strefie euro.