Czy zobowiązania wobec emerytów pogrążą Państwo?

emerytura

GUS, zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego, po raz pierwszy pokazał ukryty dług Polski. Okazuje się, że już w 2015 roku, zobowiązania Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zarządzanego przez ZUS z tytułu świadczeń emerytalnych wynoszą ponad 4 bln zł, co stanowiło 275 proc. ówczesnego PKB. Będzie jeszcze gorzej. Ostatnie zmiany w systemie emerytalnym mogą pogrążyć państwo opiekuńcze, zwłaszcza, że starzenie się społeczeństwa będzie postępować, a napływ składek do systemu emerytalnego – maleć. Co dalej? O komentarz poprosiliśmy Roberta Majkowskiego, Prezesa Funduszu Hipotecznego DOM.  

Skąd wziął się problem?

Pamiętajmy, że emerytury i renty (wypłacane obecnym emerytom) pochodzą z pieniędzy, które ZUS „odbiera” ludziom pracującym. Udział w systemie emerytalnym jest obowiązkowy, a składki na ubezpieczenia społeczne stanowią w Polsce ponad 30 proc. kosztu zatrudnienia pracownika. Problem zaczyna pojawiać się wtedy, gdy emerytów przybywa (polskie społeczeństwo starzeje się coraz szybciej), a płacących składki ubywa (liczba młodych ludzi, którzy pracują na etacie i odprowadzają składki systematycznie spada). Już dzisiaj deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którym zarządza ZUS wynosi ponad 40 mld złotych, a tylko w 2017 roku  budżet państwa musiał dopłacić do ubezpieczeń społecznych 41 mld zł.  Według oficjalnych szacunków zadłużenie Polski wynosi 926 mld złotych. W rzeczywistości ten dług jest sześć razy większy, a nowe dane GUS pokazują skalę problemu i niewydolność obecnego systemu emerytalnego.

Czy ZUS-owi nigdy nie zabraknie pieniędzy, przecież wciąż napływają nowe składki?

Z opublikowanych danych wynika, że łączna kwota nabytych uprawnień emerytalno-rentowych w 2015 roku to blisko 4,6 bln zł, co stanowi z kolei blisko 300 proc. PKB z 2015 roku. Inaczej mówiąc cała polska gospodarka musiałaby pracować przez trzy lata tylko na to, by zebrać pieniądze obiecane osobom, które już przyszły na emeryturę. Oczywiście, że do ZUS-u wpływają nowe składki, ale z roku na rok bilans wpływów i wydatków emerytalnych będzie  stale malał. Już dzisiaj deficyt FUS jest ogromny, zobowiązania z tytułu emerytur przekraczają 4 biliony zł, a tempo w jakim przybywa osób uprawnionych do emerytur rośnie nie tylko ze względu na starzenie się społeczeństwa. Reforma obniżająca wiek emerytalny spowoduje dodatkowy skok ukrytego zadłużenia Polski już w 2017 roku. Trzeba też pamiętać, że szacowana wartość przyszłych emerytur zależy od stopy dyskontowej. W wyliczeniach, które GUS przedstawił w piątek, wzięto pod uwagę nominalną stopę dyskontową na poziomie 5 proc. i stopę inflacji na poziomie 2 proc. GUS jednak wyraźnie podkreślił, że jeśli stopa dyskontowa zostanie obniżona o 1 proc. to naliczone uprawnienia wzrosną o 958 318 mln zł, co stanowi 53 proc. PKB.

Jakie są rozwiązania?

Oczywiście pierwszym rozwiązaniem, które się nasuwa może być podwyższenie podatków albo podniesienie wieku emerytalnego, ewentualnie sprowadzenie imigrantów jako siły roboczej, co spowodowałoby zwiększenie ludzi składkujących do ZUS oraz płacących podatki. Wszystkie z tych rozwiązań są niestety bardzo niepopularne. Podniesienie podatków dodatkowo może skutkować obniżeniem tempa wzrostu gospodarczego, co z kolei pociąga za sobą wzrost bezrobocia i zmniejszenie liczby składkujących. Wszelkie programy zmierzające do zwiększenia dzietności będą widoczne za 20. lat, podobnie jak pierwsze efekty reformy związanej z Pracowniczymi Programami Kapitałowymi. Jednak problem niewydolności systemu emerytalnego zacznie się ujawniać w perspektywie kilku najbliższych lat, a nie dwóch dekad. Wydaje się, że trzeba szukać nowych rozwiązań, które mogą poprawiać sytuację materialną przyszłych, ale przede wszystkim obecnych emerytów.