Dzieła sztuki nie poddają się kryzysowi – rynek sztuki kusi inwestorów

ceo (3)

Dzieła sztuki wzbogacają życie, ale mogą to zrobić również w czysto materialnym sensie. Prace artystów mogą stać się bardzo dochodową inwestycją.

O większości rzeczy, które nas otaczają, trudno powiedzieć, że są niepowtarzalne. Sprzęt elektroniczny z logo nadgryzionego owocu, odzież wykonana na Dalekim Wschodzie czy meble ze szwedzkiego salonu. W dzisiejszym świecie niepowtarzalność najłatwiej znaleźć w sztuce. I nie dość, że daje nam ona szansę obcowania z czymś wyjątkowym, to jeszcze często pozwala na wyjątkowe zyski.

Ile można zarobić na sztuce?

Trafiona inwestycja w dzieło sztuki może przemienić się w fortunę. Znane wszystkim dzieło Edvarda Muncha „Krzyk” w ubiegłym roku zostało sprzedane za 119,9 mln dolarów. Gdyby jego twórca wiedział, jak niebotyczne ceny osiągnie w przyszłości jego obraz, pewnie złapałby się za głowę, jak namalowana przez niego postać. Dzieł sztuki, których ceny idą w miliony dolarów, nie brakuje. Z punktu widzenia inwestora liczy się jednak to, jakiego zysku można się spodziewać. Podpowiedź dają nam wyniki funduszy inwestycyjnych. A te wyglądają bardzo obiecująco. Fine Art Fund czy The Collectors Fund mogą się pochwalić średnią roczną stopą zwrotu wynoszącą ok. 25 proc.

Tak jak zachowanie warszawskiej giełdy papierów wartościowych poznamy, śledząc ruchy indeksu WIG czy WIG20, tak w przypadku rynku sztuki możemy się przyjrzeć indeksowi Mei Moses All Art. Pokazuje on, że lokując pieniądze w dzieła sztuki po sześciu latach, bo to odpowiednia perspektywa w przypadku takich inwestycji, można było zarobić 111,81 proc. I nie jest to jednorazowy przypadek. To wyliczenie wykonaliśmy na podstawie danych za ostatnie 60 lat.

Tylko sztuka cię nie oszuka

Takie hasło znalazło się na obrazie Pawła Jarodzkiego, i trzeba przyznać, że ma ono również finansowy wymiar. Inwestycje w sztukę okazują się bowiem bezpieczniejsze od innych sposobów lokowania pieniędzy. To dlatego, że nie zależą one aż tak mocno od tego, co się dzieje w globalnej gospodarce, a więc nie zachowują się tak samo, jak akcje, waluty czy kruszce.

Wystarczy spojrzeć na kilka wydarzeń z ostatnich lat. Kiedy w 2008 roku bankrutował bank Lehman Brothers, a na rynkach finansowych rozpoczęła się panika, miała miejsce rekordowa aukcja prac jednego artysty. W Londynie, w domu aukcyjnym Sotheby’s sprzedano prace Damiena Hirsta za 198 mln dolarów. W 2011 roku, kiedy kryzys szalał na świecie, domy aukcyjne miały najlepszy rok w historii – 11,57 mld dolarów przychodu. A gdy w ubiegłym roku z powodu nadmiernego zadłużenia niektórych państw członkowskich ważyła się przyszłość Unii Europejskiej, miała miejsce wspomniana już wcześniej sprzedaż „Krzyku” Muncha.

Dzieła sztuki nie poddają się kryzysowi, ich ceny nie lecą na łeb, na szyję, tylko trzymają swoją wartość. Można więc stwierdzić, że są bezpieczną lokatą kapitału. Szczególnie, że jeśli ktoś trzyma już część swoich oszczędności w akcjach czy nieruchomościach, to warto dla bezpieczeństwa postawić również na innego konia. To podstawowa zasada inwestowania znana jako dywersyfikacja.

Cudze chwalicie…

W przypadku kupowania dzieł sztuki obowiązuje zasada, która działa również na rynkach finansowych. Coś czym interesują się już wszyscy może i przyniesie zyski, ale będą one raczej przeciętne. Duży zarobek, to zdolność wyszukiwania inwestycyjnych okazji. Na rynku sztuki jest podobnie: przełomowe prace wychodzące poza przyjęte kanony za kilka lat mogą być warte miliony, a dzieła młodych, dobrze się zapowiadających artystów mogą za jakiś czas kosztować wielokrotnie więcej.

Idąc tym tropem, można się na przykład zainteresować pracami młodych polskich twórców. Wcale nie trzeba mieć milionów dolarów na koncie i jeździć na aukcje do Londynu czy Nowego Jorku. Ewentualnie po to, żeby za parę lat sprzedać dzieło polskiego artysty, który zdobędzie światowy rozgłos. Świetnym przykładem może być Jakub Julian Ziółkowski, którego prace w 2004 roku można było jeszcze kupić za kilkaset złotych. A już w 2011 roku, kiedy stał się sławny i wypłynął na międzynarodowe wody, jego obraz „Szpieg” został sprzedany za 21 250 dolarów. Oprócz niego światową karierę zrobili też Wilhelm Sasnal, Piotr Uklański czy Alina Szapocznikow, która jesienią miała wystawę w Museum of Modern Art w Nowym Jorku.

Cała sztuka, to znaleźć tych z młodych polskich artystów, którzy powtórzą ich sukces. Jeśli mamy odpowiednią wiedzę, to możemy zająć się takimi inwestycjami na własną rękę. W innym razie możemy skorzystać z pomocy profesjonalistów, którzy doradzą na co warto wydać pieniądze. A potem pozostaje już tylko kibicować artyście, którego dzieło kupiliśmy i trzymać kciuki, żeby zrobił oszałamiającą karierę.