Pomimo wczorajszych, gorszych danych z USA, obraz wciąż solidnej gospodarki Stanów Zjednoczonych pozostaje nienaruszony. Oczywiście poniedziałkowej publikacje były informacjami o niższej wadze niż inflacja czy raport z rynku pracy. Dolar kontynuował aprecjację rozpoczętą w piątek. Główna para walutowa w dość szybkim tempie zeszła z poziomu 1,0360 do 1,0145. Dziś i jutro dość istotne publikacje z UK, które mogą wpłynąć na kolejną decyzję Banku Anglii w sprawie stóp procentowych.
Z technicznego punktu widzenia na wykresie EUR/USD została wyrysowana formacja podwójnego szczytu. Notowania dwukrotnie sprawdzały poziom 1,0360 ale nie były go w stanie trwale przełamać. Teoretyczna linia szyi (1,0270-1,0260) została pokonana w okolicach godziny 16 w piątek, kiedy światło dziennie ujrzał raport Uniwersytetu Michigan. Zaskoczył pozytywnie. Główny wskaźnik wzrósł do 55,1 a oczekiwania inflacyjne krótkoterminowe spadły do poziomu 5 pkt. z 5,2 poprzednio. Te długoterminowe uplasowały się w okolicach 3 pkt. czyli nieznacznie wyżej od poprzedniej wartości (2,9 pkt.). Regionalny wskaźnik NY Empire State, który wskazał -31,3 pkt. nie wpłynął na osłabienie „zielonego”. Początkowy ruch wskazywał na deprecjację USD, ale trwała ona bardzo krótko i po chwili kurs wrócił do tendencji zapoczątkowanej pod koniec ubiegłego tygodnia. W tym tygodniu uwaga będzie skupiona jeszcze wokół sprzedaży detalicznej (jutro), regionalnym wskaźniku Fed z Filadelfii (to w czwartek) czy wskaźniku Conference Board. Sam protokół z posiedzenia FOMC (środa) nie powinien wnieść nic nowego. Dochodzą do tego jeszcze wypowiedzi przedstawicieli Fed każdego dnia począwszy od jutra. W słowach urzędników Rezerwy Federalnej uczestnicy rynku będą doszukiwać się wskazówek, jakie dalsze kroki będzie podejmować amerykańska instytucja. Na ten moment dla głównej pary walutowej kluczowy jest poziom 1,01, którego pokonanie może spowodować, że notowania ponownie przetestują parytet. Nie należy wykluczać takiego scenariusza. Najbliższe dni przyniosą nam odpowiedź na to pytanie.
Oczywiście nie samymi danymi z USA żyją rynki. Dziś i jutro mamy paczkę danych z brytyjskiej gospodarki. Dane z rynku pracy wypadły dość stabilnie. Bezrobocie utrzymało się na poziomie 3,8 proc. a średnie tygodniowe wynagrodzenia uplasowały się niżej niż miesiąc wcześniej i wyniosły 5,1 proc. Z kolei wnioski o zasiłek dla bezrobotnych wyniosły -10,5 tys. Jutro szczególnie obserwowany będzie odczyt raportu inflacyjnego za lipiec, który wskaże jak mocno rosły ceny. CPI ma zgodnie z konsensusem wzrosnąć do 9,8 proc. a bazowy wskaźnik do 5,9 proc. Do tego dojdą ceny producentów, które wg prognoz mają wskazać wartość 16,2 proc. BoE działa zbyt ostrożnie jeśli chodzi o podwyżki stóp procentowych. Bank podniósł na początku miesiąca koszt pieniądza o 50 pb ale to nadal zbyt zachowawcze podejście do inflacji, która zbliża się do wyniku dwucyfrowego. Instytucja ostatnio podkreśliła determinację do dalszego zacieśniania w takim tempie, jeśli ryzyko inflacyjne nadal będzie rosło. Nadal jednak wydaje się, że to nieuchwytna pogoń za galopującym wskaźnikiem CPI. BoE wyraża jasno swoje obawy o stan gospodarki. Spodziewa się recesji w przyszłym roku i to może znacznie hamować bardziej zdecydowane kroki w zacieśnianiu polityki monetarnej. Z tego względu funtowi ciężko będzie znaleźć wsparcie ze strony Banku Anglii.
W krótkim terminie ponadto wybory nowego lidera Partii Konserwatywnej, a tym samym nowego premiera, mogą wywołać nieco większą nerwowość na rynkach. Wynik głosowania ma zostać opublikowany 5 września. Minister spraw zagranicznych i kandydatka Liz Truss wywołała poruszenie swoimi wypowiedziami, że chce zrewidować mandat BoE. Mimo, że jest to raczej postrzegane jako chwyt wyborczy, a niezależność BoE nie powinna być tak naprawdę zagrożona, funt może pozostać pod presją deprecjacji, dopóki perspektywy wygrania wyborów przez Truss pozostają korzystne.
Łukasz Zembik DM TMS Brokers