Inflacja nadal straszy na rynkach

Maciej Przygórzewski, InternetowyKantor.pl i Walutomat.pl
Maciej Przygórzewski, główny analityk InternetowyKantor.pl i Walutomat

Inwestorzy pilnie oglądają wskaźniki zmian cen, gdyż to one najmocniej wpływają na zmiany stóp procentowych. Im szybciej rosną z kolei stopy, tym mocniej umacniają się waluty państw, których to dotyczy.

Inflacja w Czechach przyspiesza

Poranne dane od naszych południowych sąsiadów nie napawają optymizmem. Ceny wciąż przyspieszają i odczyt za marzec wynosi imponujące 12,7%. To najwyższy poziom od 25 lat. Odwoływanie się do tak odległych czasów na zupełnie innym poziomie rozwoju jest zawsze ryzykowne. Problemem jest jednak przywołanie stóp procentowych z tamtych czasów. Stopy procentowe miały wówczas szczyt na poziomie 15%. To jest coś, co wydaje się w tej chwili niemożliwe. Z drugiej strony jeszcze niedawno przedstawiciele władz monetarnych w wielu krajach opowiadali o spadku inflacji od początku roku. Czeska korona przyjęła te dane neutralnie. Powodem jest fakt, że rynki i tak oczekują dalszych wzrostów stóp procentowych na kolejnych posiedzeniach Banku Centralnego.

Inflacja to nie tylko ceny dla konsumentów

Najpopularniejszą metodą patrzenia na wzrost cen jest zdecydowanie CPI. Skrót pochodzi od consumer price index i pokazuje, o ile zmieniły się w badanym okresie ceny dla konsumentów. Publikowany jest jednak analogiczny wskaźnik dla producentów. Jest on o tyle istotny, że pozwala z pewnym wyprzedzeniem przewidywać zmiany cen dla konsumentów. Do pewnego momentu zmiany cen producentów mogą być amortyzowane marżą detalistów. Pewnych rzeczy się jednak przeskoczyć nie da. Problem ten występuje obecnie w wielu krajach, które zaniżają inflację kosztem marż. Widać to w Chinach, gdzie inflacja dla konsumentów rośnie o 1,5% a dla producentów o 8,3%. Nie jest to jednak żadne ekstremum w Norwegii, jest to 4,5% oraz absurdalne 79,4%. Tak nie przesunął się tutaj przecinek. Oznacza to, że kraj ten może spodziewać się wkrótce gwałtownego problemu ze wzrostem cen. Być może nawet wyraźnie przekraczającego tego, który jest obecnie w Europie Środkowowschodniej.

Czy reelekcja jest zagrożona?

W weekend odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Zgodnie z oczekiwaniami konieczna będzie druga tura, by wyłonić zwycięzcę. Za zwycięzców można uznać obecnego prezydenta Emmanuela Macrona, który wygrał tę rundę wynikiem około 27%. Na drugim miejscu jest (delikatnie mówiąc kontrowersyjna) Marine Le Pen z około 24%. Wielkim przegranym jest kandydat lewicy Jean-Luc Melenchon z ponad 21% głosów. Pomimo tak dobrego wyniku nie zobaczymy go bowiem w drugiej rundzie. Na razie sondaże mówią o przewadze Macrona nad Le Pen, ale przewaga ta się kurczy. Biorąc pod uwagę jawne sympatie wschodnie kandydatki, nie możemy wykluczyć, że w najbliższych dniach dojdzie do jakichś przełomowych wydarzeń we Francji. Prowadzenie obecnego prezydenta jest neutralne dla rynków walutowych, ewentualna przewaga Le Pen powinna mieć negatywny wpływ na kurs euro, szczególnie względem dolara.

Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.

Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl i Walutomat.pl