Boris Johnson zastąpił Theresę May w fotelu premiera Wielkiej Brytanii. Czy wybór na to stanowisko zwolennika twardego wyjścia z Unii Europejskiej będzie oznaczał rozwód bez umowy?
Theresa May próbowała zadowolić wszystkich, czyli z jednej strony zwolenników mocnego brexitu, z drugiej strony tych członków Partii Konserwatywnej, którym zależało wyjściu zapewniającym ciągłość współpracy z Unią Europejską. To się nie udało.
Boris Johnson jest zwolennikiem tzw. „twardego brexitu”. W kampanii, w której starał się o poparcie kandydatury na urząd premiera prezentował stanowisko, że Wielka Brytania jest gotowa odejść z Unii, jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia satysfakcjonującego Partię Konserwatywną.
Johnson podkreśla publicznie, że zamierza używać strategii zastraszania, żeby uzyskać dodatkowe ustępstwa ze strony Brukseli. Jednak zastosowanie tej strategii może nie przynieść Johnsonowi oczekiwanych korzyści. – Unia Europejska od początku negocjacji z Wielką Brytanią podkreśla, że to nie ona chciała takiego rozwiązania tylko Brytyjczycy i to oni muszą ponieść teraz konsekwencje tej decyzji. Johnsonowi trudno więc będzie zmodyfikować stanowisko Unii Europejskiej – mówi Przemysław Kwiecień z XTB w rozmowie z MarketNews24.
Nowy premier Wielkiej Brytanii ma czas do końca października, żeby ustalić warunki rozwodu ze Wspólnotą. Jeśli jednak Johnson nie zacznie przedstawiać Unii konkretów i nie złagodzi tonu, brexit bez porozumienia może stać się faktem, a taki scenariusz mógłby okazać się szokiem nie tylko dla brytyjskiej, ale też dla wspólnotowej gospodarki.
Ryzyko rozwodu bez umowy pod wodzą nowego premiera oznacza przedłużanie okresu słabości brytyjskiej waluty. Funt jest obecnie najsłabszy od dłuższego czasu i nic nie wskazuje, żeby miało się to zmienić w najbliższym czasie.