Kolejny dzień siły złotego

Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy Currency One, operatora serwisów InternetowyKantor.pl i Walutomat
Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy Currency One, operatora serwisów InternetowyKantor.pl i Walutomat

Pomimo czarnych chmur zbierających się nad budżetem polski złoty wyraźnie zyskuje na wartości. Nasze pensje przynajmniej średnio rosną pierwszy raz od dawna wolniej od inflacji.

Złoty się umacnia

Polska waluta po nagłym osłabieniu w Boże Ciało stabilnie odrabia straty. Wczoraj udało jej się zejść nawet poniżej tamtych poziomów, a dzisiaj od rana kontynuuje ruch spadkowy. W ciągu raptem trzech dni euro staniało z poziomu 4,74 zł do poziomu 4,64 zł. Złotemu sprzyja przede wszystkim oczekiwany dalszy wzrost stóp procentowych, o czym świadczy przynajmniej gwałtownie rosnąca w ostatnich dniach rentowność obligacji. W ciągu dwóch tygodni wzrosła ona o imponujące 1,5%. Wzrost ten miał miejsce z poziomu 6,6% na 8,1%. Zła wiadomość jest taka, że najprawdopodobniej porównywalnie drożej będziemy teraz emitować kolejny dług. Będzie to miało istotny wpływ na koszt obsługi zadłużenia w budżecie. Jest to bardzo istotna zmiana kosztów względem zeszłego roku, kiedy 10-letnie obligacje były oprocentowane poniżej 2%.

Rynek pracy w Polsce

Poznaliśmy dzisiaj wyniki z polskiego rynku pracy. Wzrost wynagrodzeń powoli spowalnia. Ze wzrostem na poziomie 13,5% pierwszy raz od dawna znajdujemy się w nieciekawej sytuacji, kiedy płace rosną wolniej od inflacji. W rezultacie pokazuje to, że średnio stać nas będzie na mniej niż rok temu. Mimo że wciąż jesteśmy rozwijającym się krajem. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że o ile wzrost cen jest w miarę równo rozłożony, to wzrost płac jest średni, czyli nie dotyczy wszystkich. Dobrą wiadomością dla pracowników jest wciąż istniejący wzrost zatrudnienia o 2,4%. To z kolei powoduje, że na rynku nadal powinno brakować pracowników i w konsekwencji powodować presję na wzrost płac.

Groźba inflacyjna za Odrą

Od strony praktycznej najbardziej interesuje nas inflacja konsumencka. Pokazuje ona bowiem, ile realnie więcej płacimy za towary i usługi. Jest jednak jeszcze jeden istotny wskaźnik, czyli inflacja producencka. Pokazuje nam, jak rosną ceny producentów. Dlaczego to ważne? Dobrym przykładem są nasi zachodni sąsiedzi. Tam co prawda inflacja konsumencka jest na znacznie niższym poziomie niż w Polsce. Z drugiej strony ceny producentów rosną o imponujące 33,6% w skali roku. Oznacza to, że gwałtownie spada rentowność niektórych branż. W rezultacie niedługo nie będzie się dało chować wzrostu kosztów w niższej marży, co może spowodować gwałtowne przyspieszenie wzrostu cen. Tak nawet względem dzisiejszych poziomów. Takie zjawisko może powodować dalsze pchanie stóp procentowych w górę, co z kolei tworzy ryzyko wypędzenia gospodarki w recesję.

Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.

Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl i Walutomat.pl