Mieszkanie samo się (nie) sprzeda – jak niewiele potrzeba, żeby skutecznie odstraszyć potencjalnych nabywców

Kupno mieszkania – przewodnik dla kupującego

Myślisz, że sprzedaż mieszkania to pestka? Każdy to potrafi? Zobacz, jak niewiele potrzeba, żeby skutecznie odstraszyć potencjalnych nabywców.

Nie szczyp się. Daj wysoką cenę. Będzie z czego schodzić.

Cena nie przystaje do wartości mieszkań w okolicy? Nie szkodzi! Jak przyjdą, zobaczą, to będą się targować. O ile przyjdą. Bo cena odbiegająca od rynkowych realiów skutecznie zniechęca potencjalnych nabywców. Zarówno ta zbyt wysoka jak i podejrzanie niska. Cena idealna to wynik zimnej kalkulacji między wartością nieruchomości, tym za ile chcesz sprzedać a za ile w danym momencie klient będzie gotowy ją kupić.

Sesja dla domu? Przecież portal ogłoszeniowy to nie magazyn o wnętrzach.

Na pewno masz mnóstwo zdjęć w prywatnym archiwum. A że niewiele na nich widać poza rodziną i domowym rozgardiaszem? Żaden problem. Nadrobi się w opisach. Problem w tym, że nabywcy kupują oczami. Jeszcze zanim przekroczą próg sprzedawanego mieszkania. Przypadkowe, wątpliwej jakości zajęcia, zamiast chęci obejrzenia lokalu wywołają co najwyżej irytację. Nabywca chce zobaczyć przestronne, jasne wnętrza sfotografowane z różnych perspektyw. Pokazywanie jednego, w dodatku byle jak sfotografowanego, pomieszczenia to zwykła strata czasu.

Nie trać czasu na remonty. Nowy właściciel i tak wszystko naprawi.

Wiadomo, mieszkanie z czasem się zużywa. Nikogo wiec nie powinien dziwić cieknący kran, naderwany karnisz czy skrzypiące drzwi. A już tym bardziej przepalone żarówki czy poplamiona kanapa. Jak kupią, to sobie powymieniają. Niestety, pierwsze wrażenie zapada mocno w pamięć potencjalnego nabywcy. Zwykle na niekorzyść sprzedającego. Po co kupować towar z widocznymi usterkami, skoro w podobnej cenie można mieć lepszy?

Porządki owszem, ale bez przesady. Nie da się ogarnąć wszystkiego.

To normalne, że w domu, w którym ktoś mieszka, widać ślady jego obecności. Przecież nikomu nie powinno to przeszkadzać? Może. I to nawet bardzo. Przyszłego właściciela nie interesuje jakich kosmetyków używasz, co jadasz, lub nad czym aktualnie pracujesz. Ma jeden cel – przekonać się na własne oczy, czy w nowym lokalu będzie mógł wygodnie mieszkać. Chce ocenić dostępną przestrzeń nie skupiając się na zbędnych dodatkach. Dlatego na czas prezentacji z łazienki, kuchni i pokoi powinny zniknąć wszystkie prywatne drobiazgi. Najlepiej, jeśli wnętrza będą wyglądać neutralnie, jak w hotelu.

Każdy moment jest dobry na prezentację mieszkania

Jeśli przyszły właściciel dzwoni, znaczy że mu zależy. Nie ma co czekać. Najwyżej na chwile wciśnie się rodzinę do sypialni, a psa zamknie na balkonie. Przecież taka wizyta nie będzie trwać godzinami? Niekoniecznie. Osoby zainteresowane zakupem nieruchomości potrzebują czasu, żeby spokojnie się rozejrzeć. Kiedy widzą, że na stole stygnie obiad, poczują się niezręcznie, zaczną się spieszyć, co może mieć wpływ na ich decyzję. Sytuacja dodatkowo się komplikuje, kiedy na sprzedaż wystawiana jest nieruchomość aktualnie wynajmowana. Nie dosyć, że trudno zgrać terminy możliwe dla najemcy i ewentualnego nabywcy, to jeszcze właściciel nie ma żadnego wpływu na to, co zastanie na miejscu.

Konkluzja

Empatia, empatia i jeszcze raz empatia. Postawienie się na miejscu kupującego pozwoli uniknąć wpadek oraz pomoże rozwiać ewentualne dylematy związane ze sprzedażą mieszkania. Spojrzenie z perspektywy potencjalnego kupującego uzmysłowi nam atuty oraz niedoskonałości naszej oferty. Dzięki temu będziemy wiedzieli co uwypuklić, a co dopracować tak by mieszkanie szybko znalazło amatora.

Mateusz Sikorowicz
Home Broker