Migrantki z Ukrainy potrzebują wsparcia

metro warszawa

Bezrobocie ukraińskich uchodźczyń z Polski jest powiązane z kilkoma czynnikami: po pierwsze, z brakiem znajomości języka polskiego. Po drugie, z brakiem kompetencji do poruszania się po rynku pracy i znalezienia pracy. Po trzecie, z niezgodą na degradację zawodową i pracę poniżej kwalifikacji formalnych zdobytych często w Ukrainie. Po czwarte, z opieką nad dziećmi w różnym wieku, w tym także w wielodzietnych rodzinach i opieka nad seniorami w rodzinach wielopokoleniowych oraz zbyt krótki czas przebywania dzieci w placówkach opiekuńczych i brak wsparcia instytucjonalnego w opiece nad seniorami. Jednocześnie pamiętajmy, że wojna wymusza migrację osób z wszystkich klas społecznych, co oznacza także osoby, które nie planowały migracji i mają środki na utrzymanie siebie i rodziny bez świadczenia pracy na uchodźctwie, pozostając w nieaktywności zawodowej.

Wg danych z ZUS 90% z 900 tys. pracujących uchodźców z Ukrainy to kobiety, czyli mówimy o 810 tys. pracujących kobiet – migrantek wojennych z Ukrainy, objętych ochroną tymczasową, które trafiły na polski rynek pracy w ciągu ostatniego roku. Jest kilka czynników, które trzeba rozpatrzeć przy wykonywaniu pracy za granicą zgodnie z kwalifikacjami formalnymi zdobytymi w kraju wysyłającym.

Po pierwsze, warunkiem wejścia do pracy w środowisko, gdzie można pracować zgodnie albo bliżej zgodności ze swoimi kwalifikacjami jest język, a w przypadku wysoko wykwalifikowanych – biegły język, w którym się w tym środowisku pracuje. Nie ma dokładnych danych, na ile Ukrainki pracują zgodnie z kwalifikacjami. Bez języka jest to jednak niemożliwe, a wiele z nich nie mówi biegle po polsku, czy nawet po angielsku (np. na potrzeby korporacji, choć polski też jest potrzebny). Tego też doświadczali poakcesyjni migranci z Polski z wyższym wykształceniem np. w UK – jeśli nie mieli perfekcyjnego angielskiego, niemożliwa była praca zgodnie z kwalifikacjami.

Po drugie, pewne kwalifikacje są nietransferowalne, co powoduje niemożność pracy zgodnej z kwalifikacjami, np. w przypadku prawniczek ze znajomością wyłącznie prawa ukraińskiego – będzie zapotrzebowanie w gospodarce etnicznej na doradztwo prawne, ale ograniczone. W podobnej sytuacji są księgowe ze znajomością przepisów ukraińskich – w jakimś stopniu mogą pracować w księgowości w Polsce (o ile znają zasady i systemy), ale na pewno nie mogą od razu zostać głównymi księgowymi. Mogą natomiast się szkolić, uczyć, rozwijać i po jakimś czasie awansować. Niektóre kwalifikacje, np. medyczne wymagają procedur nostryfikacyjnych związanych z uznawalnością tych kwalifikacji. W Polsce uproszczono te procedury dla Ukraińców i Ukrainek i mamy ok. 3 tys. lekarzy z Ukrainy, w tym sporą liczbę kobiet. Sektor edukacyjny wchłonął też sporą liczbę ukraińskich nauczycielek.

Po trzecie, struktura popytu na pracę i wewnętrzna konkurencja. Obecnie polski rynek pracy wykazuje zapotrzebowanie na: specjalistów IT, personel medyczny, pracowników usług, sprzedawców, operatorów maszyn, pracowników budowalnych (podobnie jak brytyjski po akcesji Polski do UE). Jeżeli uchodźczynie z Ukrainy nie mają tych kwalifikacji, a do tego nie mają jeszcze języka, to trudno się będzie wpisać w pracę zgodną z kwalifikacjami.

Nie mówiłabym więc o degradacji zawodowej, ale o rozwijaniu równoległych dróg zawodowych, zdobywaniu wiedzy o rynku pracy, nauce języka, rozwijaniu kompetencji nieformalnych, miękkich, społecznych, które są kluczowe. Ważne jest nastawienie do doświadczeń zdobywanych na rynku pracy, uczenia się przez całe życie. Tuż po wybuchu wojny pracodawcy, urzędy pracy oferowały jakąkolwiek pracę, a uchodźczynie ją przyjmowały, żeby jak najszybciej stanąć na nogi. Teraz widzimy zmianę nastawienia u wszystkich stron – szukanie dobrej pracy, zbliżonej do kwalifikacji. Czyli była „jakaś praca”, teraz Ukrainki są na etapie szukania „dobrej pracy”, a w przyszłości może to będzie „wymarzona praca” (ang. a job – good job – dream job). Żeby tak się stało, musimy znać własne zasoby na rynku pracy, dlatego naukowczynie z Akademii Leona Koźmińskiego stworzyły portal diagnostyczno-badawczy po polsku, ukraińsku i angielsku z bezpośrednią informacją zwrotną w formie indywidualnego raportu Moja Migracja (www.mojamigracja.org), w którym konsultantki i konsultanci w organizacjach pozarządowym, doradcy i doradczynie zawodowe w urzędach pracy pomagają migrantkom, aby wesprzeć wesprzeć je w zdiagnozowaniu kwalifikacji, kompetencji, zasobów psychologicznych i społecznych, a tym samym w znalezieniu dobrej pracy.

Pamiętajmy, że migracja to też dobry moment na zwrot w drodze zawodowej, jeżeli się o nim wcześniej myślało. Na zdobycie nowych kwalifikacji, a zwłaszcza kompetencji społecznych, wielokulturowych. W procesie zatrudniania kategoriami porównawczymi nie powinny bowiem być płeć czy pochodzenie etniczne, ale kapitał ludzki, czyli zestaw kwalifikacji i kompetencji potrzebnych do wykonywania danej pracy. O tym głośno mówmy na rynku pracy.

Autor: Prof. dr hab. Izabela Grabowska, Akademia Leona Koźmińskiego, Centrum Badań nad Zmianą Społeczną i Mobilnością