Pieniędzy dla nauczycieli nie trzeba daleko szukać. Część leży w Funduszu Pracy

Dr Wojciech Warski, Business Centre Club
Dr Wojciech Warski, Business Centre Club
Dr Wojciech Warski, Business Centre Club
Dr Wojciech Warski, Business Centre Club

Organizacje pracodawców popierają wprowadzenie wyższych wynagrodzeń dla tej grupy zawodowej. Przedsiębiorcy przedstawiają rządowi propozycję, która może rozwiązać patową sytuację. Część środków na sfinansowanie podwyżek w br. można pobrać z Funduszu Pracy. Przewiduje się, że będzie to nie więcej niż 2 miliardy złotych. Pomysłodawcy ww. rozwiązania dodają, że ten ruch nie spowoduje zachwiania płynności FP, w którym obecnie znajduje się ok. 10 miliardów złotych. Natomiast w kolejnych latach wyższe pensje powinny być uwzględnione w budżecie. Wówczas wydatki staną się łatwe do przewidzenia.  

Od początku protestu strona rządowa przekonuje, że w budżecie nie ma środków na wyższe pensje dla nauczycieli. Organizacje pracodawców, takie jak BCC, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP oraz Związek Rzemiosła Polskiego, są zwolennikami znaczącej podwyżki kwoty bazowej wynagrodzenia. I dlatego zaproponowały, aby w tym roku wykorzystać część środków zgromadzonych w Funduszu Pracy. Zebrane w nim pieniądze mają łagodzić skutki bezrobocia, promować zatrudnienie i służyć aktywizacji zawodowej. Jednak są też przeznaczane na inne cele, o czym można było się przekonać w ostatnich tygodniach.

– W tym roku podobno tych pieniędzy nie ma, chociaż znalazły się 42 miliardy złotych na tzw. Piątkę Kaczyńskiego. Rząd pobiera środki z Funduszu Pracy, jak i kiedy chce, również na cele niezwiązane z jakąkolwiek działalnością zawodową. Teraz dołożył z niego kilkaset milionów złotych do trzynastej emerytury. Jako organizacje pracodawców zgłosiliśmy propozycję, że część pieniędzy brakujących do sfinansowania podwyżek w tym roku może trafić właśnie z tego miejsca. Podkreślam, że chodzi tylko o ten rok – mówi dr Wojciech Warski, wiceprezes BCC i wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego, który jako obserwator pracodawców uczestniczył w rozmowach ze stroną rządową.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej rządzi Funduszem Pracy, który jest finansowany przez pracodawców. Ich przedstawiciele wyobrażają sobie, że z FP mogłaby trafić kwota nie większa niż 2 miliardy złotych. To jednak zależy od dalszego przebiegu negocjacji.

– Nasza propozycja jest jak najbardziej do zrealizowania. Fundusz Pracy ma w tej chwili ponad 10 miliardów złotych. W związku z tym nawet wydatek dwóch miliardów złotych nie spowoduje jakiegoś zachwiania jego płynności. To nie może być stałe obciążenie, bo FP nie wytrzymałby tego. My zaoferowaliśmy, aby zasilenie nastąpiło tylko w tym roku – zaznacza ekspert BCC.

Jednocześnie organizacje pracodawców przekonują, że w kolejnych latach nie będzie potrzeby korzystania z Funduszu. Środki na wyższe wynagrodzenia nauczycieli będą normalną pozycją budżetową. Ten sztywny wydatek stanie się do przewidzenia.

– Pracodawcy traktują to jako inwestycję, która ma szerszy charakter. Oczywiście widzimy również nasz interes w tym, żeby nauczyciele przyszłych pracowników zarabiali pieniądze adekwatne do ich zawodu. I staramy się to po prostu wspierać. Można by to szumnie nazwać postawą obywatelską – stwierdza dr Warski.

Pracodawcom zależy na wysokiej jakości kształcenia kadr, czyli na kompetentnych nauczycielach.  Przedstawiciele tego zawodu powinni być dowartościowani, również finansowo. Zwłaszcza, że ranga tej profesji mocno spadła w ostatnich latach. Nasz naród ma tendencję do postrzegania czy wartościowania ludzi i wykonywanych przez nich zawodów w kontekście zarobków. I z tego też powodu nauczyciele są tak właśnie małostkowo traktowani.

– W tej chwili jest pięć organizacji reprezentatywnych w Radzie Dialogu Społecznego. Cztery z nich bez żadnych dyskusji wspólnie przedstawiły propozycję. Natomiast Związek Pracodawców i Przedsiębiorców powiedział, że się pod nią nie podpisze, nie podając argumentów. Traktowanie nauczycieli trzeba skokowo zmienić, bo to jest w interesie narodowym. A który wariant podwyżek zostanie zrealizowany, to już tylko zmartwienie rządu, a nie organizacji pracodawców – podsumowuje wiceprezes BCC i wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego.