Dziś kluczowym odczytem makro jest PKB z USA za IV kwartał. Oczekuje się umiarkowanie dodatniego wyniku (2,6 proc.), co będzie oznaczać, że po pierwszej słabej połowie 2022 roku, druga wypadła całkiem przyzwoicie. Najsilniejszym motorem wzrostu była ostatnio konsumpcja prywatna. Skorzystała ona z faktu, że od połowy roku 2022 realne dochody Amerykanów znów rosną, po tym jak w pierwszej połowie ubiegłego roku spadły. Poprawa wynikała z silniejszego wzrostu płac, przy jednoczesnym spadku inflacji. Do tego dochodziło mniejsze obciążenie ze strony polityki fiskalnej. Spowalniała ona gospodarkę zwłaszcza w pierwszej połowie ubiegłego roku, ponieważ wygasały ogromne pakiety stymulacyjne przyjęte w czasie pandemii. Od połowy 2022 roku ten efekt hamujący znacznie się zmniejszył, co dodatkowo może wspierać gospodarkę.
Nie ma jednak pewności czy USA w kolejnych kwartałach nie „wpadnie” w recesję. W końcu Fed od początku 2022 roku podniósł swoje kluczowe stopy procentowe o 425 punktów bazowych i należy się spodziewać kolejnych zmian w górę. Doświadczenie pokazuje, że mają one opóźniony wpływ na koniunkturę. Zazwyczaj transmisja wysokich stóp procentowych do realnej gospodarki trwa od czterech do sześciu kwartałów, więc najgorsze miesiące dopiero przed Amerykanami.
Wiele wskaźników wyprzedzających sygnalizuje już problemy. Podaż pieniądza (M2) już nie rośnie. Ponadto zacieśnienie polityki pieniężnej znalazło obecnie odzwierciedlenie w zaostrzeniu warunków kredytowych dla przedsiębiorstw, co powinno stłumić skłonność firm do inwestowania. Pogorszenie jest już widoczne w nastrojach w biznesie. Zarówno ISM dla przemysłu jak i usług znajdują się poniżej neutralnego poziomu 50 pkt. W przeszłości wskaźnik dla tej drugiej kategorii był tak niski niemal wyłącznie w czasach recesji.
Natomiast pogorszenie warunków finansowania nie znalazło jak dotąd odzwierciedlenia w twardych danych. Załamało się jedynie budownictwo mieszkaniowe. Jednak fakt, że ten szczególnie wrażliwy na stopy procentowe sektor jako pierwszy znajduje się pod presją, jest klasycznym wzorcem cyklicznym. Spadek liczby pozwoleń na budowę stopniowo przypomina ten obserwowany w okresie poprzedzającym wcześniejsze dołki koniunkturalne.
Również rynek obligacji w USA wskazuję na recesję. Krzywa rentowności wciąż jest odwrócona i taki obraz mamy od lipca 2022 roku. W przeszłości był to skuteczny wskaźnik zbliżającego się załamania.
Recesja w dużym stopniu zależy od rynku pracy. Jeśli wzrost zatrudnienia znacznie spowolni wówczas pensje przestaną rosnąć a w dalszej konsekwencji konsumpcja prywatna drastycznie się obniży. Jak na razie ani miesięczne ani tygodniowe dane z rynku pracy nie wysyłają większych sygnałów, choć raporty NFP wypadają sukcesywnie na coraz niższych poziomach. Warto też spojrzeć na liczbę pracowników tymczasowych w USA, która to od pięciu miesięcy spada. Są oni wykorzystywani przez firmy w celu niwelowania wahań popytu. Liczba ta jest dość wrażliwa na cykl gospodarczy, więc dane nakazują ostrożność.
Oczekiwany wzrost gospodarczy w IV kwartale w USA nie będzie oznaczać, że Stany Zjednoczone ominą recesję. Niektóre wskaźniki wyprzedzające już wskazują spadek, a pamiętajmy, że pełny wpływ wysokich stóp proc. jeszcze się nie zmaterializował. W ubiegłym tygodni miesięczna sprzedaż detaliczna oraz produkcja przemysłowa rozczarowały. Fed będzie prawdopodobnie potrzebował jednak więcej dowodów na to, aby zmienić swoje restrykcyjne nastawienie.
Wczoraj po sesji Tesla podała wyniki kwartalne. Akcje w handlu posesyjnym urosły o blisko 6 proc. Przychody wyniosły 24,32 mld USD (oczekiwano 24,16 mld USD) a zysk na akcję 1,19 USD (prognozy wskazywały 1,13 USD). Elon Musk zakomunikował, że firma będzie w stanie wyprodukować 2 miliony pojazdów w tym roku. Planowana jest rozbudowa fabryki w Nevadzie. Nasdaq100 otworzył się wczoraj luką spadkową. W dalszych godzinach sesyjnych zdołał jednak ją zamknąć a notowania wróciły powyżej 11.800 pkt. Ostatecznie indeks technologiczny stracił 0,18 proc. Negatywny początek wczorajszej sesji w pewnym stopniu obrazuje obawy inwestorów o spadek przychodów spółek z Wall Street. Dziś w godzinach porannych główna para walutowa testuje lokalne maksima, co oznacza ponowne osłabienie dolara. Kurs jest ponownie w okolicach 1,0930. W przypadku, jeśli PKB z USA rozczaruje, wówczas dalsza deprecjacja USD będzie kontynuowana i tym samym notowania EUR/USD mają szansę zdecydowanie zbliżyć się do poziomu 1,10.
Łukasz Zembik Oanda TMS Brokers