Południe Europy generuje problemy dla obligacji

Dariusz Lasek
Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjny ds. papierów dłużnych Union Investment TFI

Europejskie rynki finansowe wciąż zmagają się z awersją inwestorów do ryzykownych aktywów. Amplituda wahań rentowności obligacji sugeruje bardzo dużą nerwowość. Jak można ocenić obecną sytuację na rynku papierów dłużnych?

Dariusz Lasek
Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjny ds. papierów dłużnych Union Investment TFI

Od początku lutego widać wyraźnie narastające obawy inwestorów o sytuację na południu Europy – przede wszystkim w Portugalii i we Włoszech. Powodem do niepokoju jest m.in. kondycja sektora bankowego. Amplituda wahań rentowności (w przypadku papierów emitowanych przez portugalski rząd można mówić wręcz o kolosalnej zmienności) oraz skala niedawnej przeceny obligacji we wspomnianych krajach są przy tym adekwatne do stanu ich gospodarek i budżetów. Włochy mają całkiem niezłą sytuację fiskalną, a ich problemem jest kondycja banków, które borykają się rosnącym udziałem złych kredytów. Tego samego nie można jednak powiedzieć o Portugalii, gdzie żaden z kluczowych dla inwestorów obszarów nie wygląda korzystnie.

Zmienność obserwowana na rynkach obligacji krajów peryferyjnych strefy euro rozprzestrzeniła się na inne kraje europejskie. Czego obawiają się inwestorzy? Upadku dużego banku, globalnej recesji?

Trudno o wskazanie jednej konkretnej przyczyny tej zmienności i gwałtownych reakcji inwestorów – sytuacja jest bardzo złożona. Do obaw o wypłacalność banków i globalną recesję dochodzi też wątpliwość, czy Europejski Bank Centralny jest w stanie skutecznie odpowiedzieć na zaistniały kryzys. Zakładamy jednak, że po przeanalizowaniu wszystkich możliwości EBC wkroczy do akcji, a za cel postawi sobie ustabilizowanie sytuacji za wszelką cenę (Mario Draghi zapowiedział już, że niebawem bank dokona przeglądu dostępnych narzędzi). Liczymy na to, że – poza kontynuacją dodruku pieniądza – EBC zaprowadzi też porządek w sektorze bankowym. Na razie jednak należy się przygotować na podwyższoną zmienność na rynku obligacji w Europie. Jeśli mimo to inwestor będzie zainteresowany długiem europejskim, bezpieczniejszą przystanią dla kapitału mogą się okazać obligacje niemieckie lub brytyjskie.

Dlaczego właśnie one?

Ostatnio w kontekście Niemiec głośno komentuje się głównie ryzyko bankructwa Deutsche Banku i możliwej interwencji finansowej niemieckiego rządu w jego obronie. Mało natomiast mówi się o tym, że Niemcy, jako jeden z nielicznych krajów w strefie euro, mają nadwyżkę budżetową i od kilku lat sukcesywnie obniżają swoje zadłużenie. Nawet biorąc pod uwagę obniżane oczekiwania co do produkcji i wzrostu gospodarczego (chociażby z uwagi na kłopoty Chin, które mają duży udział w niemieckim eksporcie), równowaga makroekonomiczna Niemiec jest najlepsza w całej strefie euro. Sytuacja makroekonomiczna Wielkiej Brytanii także wygląda w miarę poprawnie – zwłaszcza w perspektywie obniżenia wydatków socjalnych.

Jak negatywny sentyment panujący w Europie przekłada się na polski rynek?

Najważniejsza konsekwencja gorszego sentymentu (przede wszystkim na południu Europy) to gorsze zachowanie polskich euroobligacji – zarówno skarbowych, jak i korporacyjnych. Obligacje w walutach obcych emitują duże instytucje o wysokiej wiarygodności kredytowej (np. banki). Obecnie zaś ani akcje, ani obligacje banków – także w Polsce – nie cieszą się zainteresowaniem inwestorów. To minie, ale trzeba poczekać. Pomimo braku problemów z wykonaniem budżetu w tym roku (co zawsze jest dobrze oceniane przez inwestorów) obecnie w segmencie polskich długoterminowych obligacji skarbowych (i w całej Europie) występują podwyższone wahania. Tak jak wspomniałem, w reakcji na sytuację w krajach peryferyjnych strefy euro oczekujemy zdecydowanych ruchów ze strony EBC. Dlatego za jakiś czas, po ustaniu fali wyprzedaży polskich papierów, na krajowym rynku powinno nastąpić uspokojenie.