Rajd juana i funta. Oczekiwanie na gołębi FED

Konrad Białas
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

W ciągu ostatniej doby dwie informacje dotyczące Chin i brexitu wyrwały rynki ze stanu zawieszenia, aczkolwiek zasadność reakcji jest dyskusyjna, w efekcie czego rajdu juana i funta mogą się nie utrzymać. Widać jednak, że inwestorzy czekają na świeże informacje i są gotowi wszystko przyjąć za dobrą monetę. Nie zapominajmy jednak, że ta wrażliwość działa w obie strony.

Najwidoczniej najdziwniejsze żądania USA w negocjacjach handlowych z Chinami potrafią być interpretowane jako oznaka, że jesteśmy bliżej porozumienia. Juan i aktywa ryzykowne podskoczyły we wtorek po informacji, że USA żądają od Chin utrzymywania stabilnego kursu. Według Bloomberga, obie strony tymczasowo uzgodniły, że stabilny juan będzie częścią porozumienia i jakakolwiek próba osłabienia waluty spotka się z wyższymi cłami z USA. Wydaje mi się absurdalne, że USA widzą tylko jedną stronę medalu. Nakłaniając do stabilizacji kursu juana, USA może i chce powstrzymać przed sztuczną jego deprecjacją (która miałaby neutralizować wpływ polityki celnej), ale jednocześnie daje argument Pekinowi, by hamował umocnienie juana. Zjawisko, które niosłoby dużo większe (i korzystniejsze dla wszystkich poza Chinami) skutki. USA chce zaprzepaścić wieloletnie działania G20 zmierzające do poluzowania politycznego uścisku Chin na mechanizmach rynkowych. Wprawdzie Chiny już skomentowały plotki i zaprzeczają, że są za upolitycznieniem kursu walutowego, to jednak kuszące jest przystanie na warunki dyktowane przez USA. Jeśli doniesienia się potwierdzą, będzie to dowód krótkowzroczności administracji USA dla zbicia politycznego kapitału teraz, nie zważając na konsekwencje w przyszłości. Dobrze jednak, że inwestorzy nie zawracają sobie głowy makroekonomią w długim horyzoncie (sarkazm!), ale są zadowoleni, że pojawiają się konkrety, które zbliżają strony do porozumienia. I może i dobrze, że USA, które same rozpętały temat wojen handlowych, teraz strzelają sobie w stopę.

Wczoraj kurs funta wystrzelił ponad 1,30 USD, ale trudno mi znaleźć mocne uzasadnienie dla takiego zachowania rynku. Wśród wytłumaczeń dominuje teoria, że siła funta jest wyrazem nadziei, że premier Wielkiej Brytanii Theresa May jest blisko wynegocjowania w Brukseli lepszych warunków brexitu. Prasa brytyjska cytuje anonimowe źródła, według których wizyta May Brukseli przebiega „nadzwyczajnie dobrze”, a rzecznik rządu stwierdził, że dzisiejsze spotkanie May z szefem Komisji Europejskiej Junckerem jest „znaczące”. Szkoda, że to tylko opinia jednej strony, gdyż sam Juncker wyraził jedynie swoją frustrację, iż on sam nie widzi postępów, które pozwalałyby na oczekiwania, że rozmowa z May przyniesie konkretny rezultat. Bezpośredni Juncker nie omieszkał powiedzieć, że „traci czas z tym brexitem”. A mimo tego GBP pozostał mocny. Nie wiem, jak daleko ślepa nadzieja jest w stanie posłać funta. Jeśli rzeczywiście zbliżamy się do porozumienia mającego szanse na ratyfikację w brytyjskim parlamencie, będziemy mieli cały rok na zaczepienie się pod rajd furta. Ale teraz, przy sprzecznych sygnałach z Brukseli, handel opiera się na pobożnych życzeniach.

Spotkanie May-Juncker ma się rozpocząć o 18:30, więc w ciągu dnia będzie dużo czasu na spekulacje, domysły i niespodziewane wahnięcia kursu funta. Z innych wydarzeń dnia uwagę zwraca publikacja minutek FOMC (20:00). W ostatnich wypowiedziach członkowie Komitetu często sugerowali wcześniejsze zakończenie programu redukcji sumy bilansowej – pomocniczego procesu zacieśniania polityki pieniężnej. Minutki powinny rzucić więcej światła na kierunek dyskusji i dać sugestie, jak szybko Fed chce zrezygnować z tego narzędzia. Im szybciej, tym bardziej gołębi będzie wydźwięk. Ostatnia słabość USD sugeruje, że rynek spodziewa się gołębich akcentów.

Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.