Rosną ceny uprawnień do emisji CO2. Mechanizm, który miał napędzać transformację energetyczną, stał się poważną bolączką

Rosnące koszty uprawnień do emisji CO2 podrażają rachunki za energię. Cena kontraktów może wzrosnąć z 90 do 130 euro. Na sprzedaży kontraktów zarabia jednak budżet państwa. W najgorszej sytuacji są kraje, które opóźniały swoją transformację energetyczną.

System pozwoleń na emisję CO2 stworzony w UE pozwala na to, aby takie pozwolenia w części rozdawać za darmo, można też nimi handlować. Najistotniejszy jest jednak cel, a jest nim ograniczenie szkodliwej dla zdrowia emisji dwutlenku węgla. Dlatego podobne programy powstały też w innych regionach świata.

Aby osiągnąć cele proekologiczne liczba darmowych praw do emisji corocznie jest obniżana. Reguły gry są dobrze znane i sprzyjają rozwojowi odnawialnych źródeł energii.

Na koniec 2020 r. ceny za jeden kontrakt na emisję 1 tony CO2 nieznacznie przekraczały 30 euro. Ostatnio ceny te osiągnęły poziom 80-90 euro.

– Modele ekonomiczne, które zostały stworzone, gdy wprowadzano pozwolenia na emisję, przewidywały, że do 2030 r. ceny pozwoleń osiągną poziomy 90-130 euro za kontrakt – mówi w rozmowie z MarketNews24 Michał Stajniak, ekspert XTB. – Do tego dolnego poziomu dobiliśmy zdecydowanie wcześniej, jednak trzeba pamiętać, że ostatnie miesiące są bardzo specyficzne bo Europa wróciła do produkcji energii i ciepła ze źródeł konwencjonalnych.

To skutek gwałtownego wzrostu cen surowców potrzebnych energetyce, przy małej ich podaży. Powrót do węgla, to także powrót do gazu, którego dostawy są ograniczane przez Gazprom. Węgiel jest dwukrotnie bardziej emisyjny niż gaz, ale jest jednak tańszy.

Przejściowy powrót do węgla powoduje, że drożeją prawa do emisji. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się kraje, które nie spieszyły się z odchodzeniem od węgla. W grupie takich krajów jest właśnie Polska.

– Trzeba jednak pamiętać, że dochody ze sprzedaży praw do emisji trafiają do budżetów państw, w latach 2013-2020 do polskiego budżetu trafiło ok. 34 mld zł i niestety nie w pełni te środki były wykorzystywane na rozwój energetyki odnawialnej – wyjaśnia ekspert XTB. – Teraz skutki tego widzimy nie tylko w cenach energii, bo te wpływają na ogólny poziom inflacji.

Zima jest jak dotąd dość łagodna, na europejskich rynkach ceny surowców energetycznych zaliczyły korektę. Jednak jesteśmy przed szczytem sezonu energetycznego w Europie, który przypada statystycznie na przełom stycznia i lutego. Jeżeli prawa do emisji stanieją, to jednak nie poniżej poziomu poniżej 60 euro, bo przeciw temu jest wiele państw stawiających na OZE.

Raczej wątpliwe, aby zmieniły się reguły gry dotyczące pozwoleń na emisję. Polska ze swoimi postulatami nie ma wsparcia w krajach UE, których obywatele chcą ograniczać szkodliwy dla zdrowia wpływ przemysłu. Argumentacja o negatywnej roli inwestorów spekulujących na handlu uprawnieniami też nie jest tak jednoznaczna.

Spekulanci są obecni na rynku handlu pozwoleniami na emisję, jednak jeżeli inwestorzy stawiają na wariant, że Europa będzie ograniczać szkodliwe emisje to procesy proekologiczne dzięki nim mogą ulegać przyspieszeniu.