Rynek mieszkaniowy w Polsce – I kwartał 2021 – nowy kwartalny rekord sprzedaży na rynku pierwotnym

Kazimierz Kirejczyk, Wiceprezes Zarządu JLL
Kazimierz Kirejczyk, Wiceprezes Zarządu JLL

Deweloperzy mieszkaniowi działający na największych rynkach w Polsce pobili kwartalny rekord sprzedaży z 2017 roku. Sprzedaż nowych mieszkań sięgnęła 19,5 tys. i była wyższa o 40% k-d-k. Nadwyżka popytu nad podażą stymuluje dalszy wzrost cen.

Początek 2021 r. przyniósł nowy kwartalny rekord sprzedaży na rynku pierwotnym. Deweloperzy działający w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi w I kw. 2021 r. sprzedali łącznie 19,5 tys. mieszkań, o 40% poprawiając wynik sprzed kwartału i o 3% najlepszy dotychczas wynik z IV kw. 2017 r. Zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja po stronie podaży. Wprawdzie nowe wprowadzenia wzrosły o 14% k-d-k i 7% r-d-r, osiągając poziom 13,9 tys. lokali, ale utrzymująca się od kilku kwartałów wyraźna przewaga popytu nad podażą sprawia, że oferta nowych mieszkań maleje, a to stymuluje dalszy wzrost cen – czytamy w najnowszym raporcie JLL „Rynek mieszkaniowy w Polsce – I kwartał 2021”.

Po chwilowym zastoju wynikającym z ograniczeń w przemieszczaniu się w II kw. oraz wciąż jeszcze ostrożnej polityki banków III kw. 2020 r., zainteresowanie zakupem mieszkań odbudowało się w zaskakującym tempie. Oferta deweloperów w największych miastach spadła do 42,1 tys. – poziomu najniższego od 2014 r.

Dane GUS o liczbie pozwoleń na budowę, które wydano od stycznia do marca tego roku, ale też w poprzednich miesiącach, może wprawdzie budzić optymizm i nadzieję na powrót do równowagi na linii popyt-podaż. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja pomiędzy poszczególnymi rynkami lokalnymi różnicuje się zasadniczo. Największe wyzwanie stoi dziś przed firmami działającymi w Warszawie, gdzie poziom oferty spadł do poziomu najniższego od 14 lat, komentuje Aleksandra Gawrońska, straszy konsultant w Zespole Badań Rynku Mieszkaniowego JLL

Liczone przez ekspertów JLL tempo teoretycznej wyprzedaży, wskazujące na czas potrzebny do całkowitego wyprzedania oferty na rynku pierwotnym przy założeniu, że nowe inwestycje nie będą uruchamiane oraz, że popyt utrzyma się na średnim poziomie z ostatnich 12 miesięcy, tylko we Wrocławiu przekracza 4 kwartały, a zatem stan zbliżony do równowagi. Na pozostałych największych rynkach w Polsce oscyluje w granicach 3 kwartałów. W Warszawie natomiast nowych mieszkań zabrakłoby już po 6 miesiącach.

Cenniejsze niż złoto?

W tej sytuacji trudno się dziwić, że ceny nie tylko nie spadły, ale po raz kolejny wzrosły. Najbardziej stabilny wskaźnik – średnie ceny mieszkań dostępnych w ofercie – wzrosły w porównaniu do grudnia 2020 r. o 2% w Poznaniu, 3% w Krakowie i Trójmieście oraz 5% w Łodzi, Wrocławiu i Warszawie. Jeszcze większą dynamikę wzrostu cen obserwowaliśmy w puli mieszkań wprowadzanych w I kwartale do oferty. W Warszawie i Wrocławiu były średnio o 9% wyższe. W Krakowie, jako jedynym mieście z analizowanej przez JLL szóstki, wprowadzane mieszkania miały niższą cenę ofertową niż te wprowadzane przed kwartałem. Spadek wynika jednak przede wszystkim z porównania do puli bardzo drogich wprowadzeń z poprzedniego okresu, które uczyniły z Krakowa lidera wzrostu cen w 2020 r.

Nastąpił splot bardzo wielu czynników, które znajdują odbicie w polityce cenowej deweloperów. Wielu z nich ma trudności w uzupełnianiu oferty wynikające z przewlekłości procedur administracyjnych czy dostępności terenów inwestycyjnych. W tej sytuacji próbują ustabilizować tempo wyprzedawania istniejącej oferty i utrzymać ciągłość pracy biur sprzedaży poprzez odpowiednie sterowanie poziomem cen. Z drugiej strony zamożnych klientów motywowanych presją inflacyjną wzrost cen zdaje się nie odstraszać. Wręcz przeciwnie, uzasadnia tezę o możliwości ochrony wartości kapitału na rynku mieszkaniowym. Ci mniej zamożni natomiast, w obawie przed dalszym wzrostem cen przyspieszają zakupy wspierając się najniżej w historii oprocentowanymi kredytami hipotecznymi, wylicza Kazimierz Kirejczyk, Wiceprezes Zarządu JLL

Wyniki kolejnego kwartału pokażą, na ile świetna sprzedaż z pierwszego kwartału była w znaczącej części związana z realizacją odłożonego w okresie pandemii w 2020 r. popytu, a na ile wyznacza pułap dla kolejnych kwartałów 2021 r. Kluczowa dla dalszego rozwoju sytuacji będzie zdolność deweloperów do uzupełniania oferty oraz poszukiwanie na poziomie legislacyjnym sposobów na schłodzenie popytu tezauryzacyjnego czy spekulacyjnego.