Wyrok TSUE – co oznacza dla frankowiczów, a co dla złotego

ECJ Luxembourg
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej

Dzisiejszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej to nie jest przełom w kwestii kredytów frankowych. Niewiele zmienia także w kontekście majowego posiedzenia Sądu Najwyższego – komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Czwartkowe orzeczenie TSUE mogło rzucić nowe światło na szereg ważnych pytań, dotyczących m.in. stwierdzenia nieważności całych umów kredytowych zawierających klauzule abuzywne czy też przedawnienia roszczeń.

Frankowicze ruszą do sądów?

Sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznali tymczasem, że kwestie te podlegają prawu krajowemu i powinny być rozstrzygane przez polskie sądy. Co z tego wynika dla samych frankowiczów, a także dla polskiej waluty?

– Wyrok nie jest jednoznacznie negatywny dla złotego, o czym świadczy zresztą także brak silnej reakcji kursu. EUR/PLN utrzymywał się chwilę po wyroku pod 4,60. Trudno spodziewać się nowej fali pozwów wywołanych jednoznacznie prokonsumenckim werdyktem. Uwaga rynku znów ogniskuje się na posiedzeniu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, której posiedzenie odbędzie się 11 maja – twierdzi Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Węgry już to przerabiały

Przypomnijmy, że w czarnym dla banków scenariuszu koszt przekroczy 230 mld zł (w świetle szacunków Komisji Nadzoru Finansowego). Z punktu widzenia instytucji finansowych i stabilności sektora rozstrzygnięcia są kluczowe.

– Zakładamy jednak, że potencjalna konwersja odbyłaby się przez Narodowy Bank Polski i w ten sposób byłaby praktycznie neutralna dla wyceny złotego. Podobny mechanizm w 2014 r. z powodzeniem zastosowano na Węgrzech. W tej chwili w oczach władz monetarnych wycena złotego jest optymalna i stanowczo wykluczamy chęć wykorzystania sprawy walutowych kredytów hipotecznych do dalszego osłabienia krajowej waluty przez bank centralny – tłumaczy analityk Cinkciarz.pl.

Środowisko sprzyja złotemu i łagodzi wpływ sytuacji banków

W marcu presja na złotego wynikała w dużej mierze z sytuacji na rynku opcji walutowych związanej ze wzrostem prawdopodobieństwa wystrzału kursu EUR/PLN. Agencje informacyjne również donosiły o znacznym wzroście aktywności w tym segmencie. Istotną rolę w stopniowym osłabianiu złotego odegrała sprzedaż waluty na rynku, wymuszona zarządzaniem ryzykiem w transakcjach opcyjnych. Tamte opcje jednak już wygasły, a niepewność dotycząca znaczenia poszczególnych wyroków sprawia, że pozycja w kwietniu nie została odbudowana.

– Dziś wiemy, że wyrok TSUE nie rozjaśnia sytuacji przed posiedzeniem Sądu Najwyższego. Z tymi rozstrzygnięciami należy ponownie wiązać ryzyko asymetrycznej reakcji EUR/PLN. Z tego względu można zakładać nerwowość w notowaniach złotego i wzmożoną aktywność na rynku opcji walutowych. Silne wzrosty kursu do 11 maja, kiedy odbędzie się posiedzenie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego ws. kredytów frankowych, wydają się jednak mało prawdopodobne, ponieważ wykrystalizowało się środowisko sprzyjające złotemu – analizuje Bartosz Sawicki.
.
W marcu, gdy EUR/PLN zbliżył się do 4,70 i osiągał najwyższe pułapy od dwunastu lat i globalnego kryzysu finansowego, mieliśmy do czynienia ze splotem złej sytuacji epidemicznej, turbulencji na rynkach globalnych oraz kwestii kredytów frankowych. Dziś możemy powiedzieć, że trzecia fala zachorowań wygasa, a wyrządzone przez nią koniunkturze szkody były mniejsze, niż można było się obawiać. Świadczą o tym wyniki sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej w marcu, które cementują prognozy niemal 5-procentowego wzrostu PKB w 2021 roku. Szkodzące walutom gospodarek wschodzących i wzmacniające dolara silne przetasowania na rynkach obligacji skarbowych ustąpiły, a ich miejsce zajęły silne zwyżki na globalnych rynkach akcji, zwłaszcza Wall Street, gdzie seriami bite są rekordy wszech czasów.

– W pewnym momencie ryzyko wyparuje i złoty będzie miał szerzej uchylone drzwi do dalszego odrabiania strat z pierwszego kwartału. Do perspektyw polskiej waluty pozostajemy nastawieni pozytywnie. Spodziewamy się, że na koniec roku za euro płacić będziemy około 4,40 zł. Będzie to wynikiem połączenia silnego krajowego wzrostu gospodarczego łagodzącego obiekcje NBP wobec spadków EUR/PLN oraz korzystnych tendencji w bilansie płatniczym – zakłada analityk Cinkciarz.pl.

Obecny, łagodny i negatywny dla dolara kurs Rezerwy Federalnej powinien zostać utrzymany. Na rozlewaniu się ożywienia po globalnej gospodarce powinny zyskiwać waluty silnie powiązane z cyklem koniunkturalnym: cały koszyk emerging markets, a w przestrzeni G-10: m.in. euro i waluty skandynawskie. Inwestorzy będą szukać okazji pod postacią walut, które jeszcze nie wykonały rajdu wynikającego z poprawy sytuacji epidemicznej i przyspieszenia programu szczepień. W momencie, gdy kurs EUR/PLN flirtuje z 4,60, złoty śmiało może stać się jedną z nich.