Zerkanie w przepaść

Krzysztof Adamczak, dealer walutowy Walutomat.pl
Krzysztof Adamczak, dealer walutowy Walutomat.pl

Weekend nie przyniósł przełomu w rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Na rynkach wciąż trwa paniczna ucieczka do bezpiecznych przystani, wraz z pompowaniem bańki na surowcach. Frank i euro najdroższe w historii, dolar testuje 4,60 zł.

Rosja na krawędzi

O ile militarna ofensywa Rosjan coraz mocniej grzęźnie w martwym punkcie, o tyle specjalna operacja finansowa Zachodu, błędnie interpretowana przez Moskwę jako sankcje, nabiera tempa. Kolejne globalne korporacje wycofują się z działalności w Rosji, pogłębiając tym samym izolację agresora. Koszty dla gospodarki z każdym dniem się piętrzą, doprowadzając między innymi do kolejnego obniżenia oceny zdolności kredytowej przez agencje ratingowe. Najdalej w tym zakresie posunął się Moody’s, który zaktualizował w weekend ocenę do poziomu Ca, co jest przedostatnim możliwym wynikiem. Już wcześniej był on na śmieciowym poziomie, teraz jest jeszcze niżej. Jest to nie tylko pokłosie pogarszającej się sytuacji w budżecie, ale również samego nastawienia Moskwy, która w ramach odwetu zawiesza wypłacanie odsetek zagranicznym inwestorom. Jest to szczególnie bolesne dla Włochów oraz Niemców, którzy przed konfliktem mieli największą ekspozycję na rosyjski rynek.

Świat na krawędzi

Zdecydowana reakcja Zachodu ma jednak o wiele szersze konsekwencje praktycznie dla całego świata. Rosja i Ukraina były ważnym graczem po stronie podażowej na wielu rynkach surowcowych. Ceny stali już są na rekordowych poziomach, a wiele wskazuje, że dalej będą szybować w górę. Podobnie wyglądają wyceny na węglu. Globalnie jednak największe znaczenie ma sytuacja na ropie naftowej. Warto pamiętać, że Rosja jest trzecim największym na świecie jej producentem oraz drugim największym eksporterem. Już teraz handel rosyjską ropą jest utrudniony, a dużo się mówi o możliwych sankcjach, które zupełnie go zatrzymają. Wyceny czarnego złota dzisiaj znów poszybowały w górę, dochodząc do poziomu 130 dolarów za baryłkę. Oznacza to wzrost o 10% w stosunku do zamknięcia z poprzedniego tygodnia oraz najwyższe poziomy od 2008 roku. Dodatkowo cenę ropy napędzają niepokoje w Libii, które praktycznie zniwelowały ostatni wzrost wydobycia krajów OPEC, oraz bardzo ambitne plany Chin, które prognozują mocne nagrzanie gospodarki.

Złoty na krawędzi

Jeszcze niedawno scenariusz z euro kosztującym 5 złotych był szufladkowany z dopiskiem absurd. Dziś się on ziścił. Tak droga wspólna waluta nie była jeszcze nigdy. Zresztą to samo można powiedzieć o franku szwajcarskim, który również odbił się dziś od tego poziomu. Z kolei amerykański dolar kosztował już momentami nawet 4,60 zł, czyli był najdroższy od początków bieżącego milenium. Złoty jest w desperackiej defensywie i tak naprawdę chyba tylko rozejm za naszą wschodnią granicą może go uratować. Część analityków wierzy również w jutrzejsze posiedzenie RPP. Rośnie presja na rodzimy bank centralny, by drastycznie podnieść stopy procentowe, co powinno dać chwilę wytchnienia złotemu. Rzecz w tym, że aby zaobserwować jakiś pozytywny efekt Rada musiałaby się zdecydować na ruch o co najmniej 100 punktów bazowych, co jest jednak skrajnie mało prawdopodobne. Utrzymanie tempa podwyżek sprzed rosyjskiej inwazji raczej jeszcze mocniej pogrąży złotego. A wtedy krawędź ze śródtytułu zostanie już za nami.

Krzysztof Adamczak, dealer walutowy Walutomat.pl