Dążenie do neutralności klimatycznej wiąże się z tym, że jako społeczeństwo Polacy będą musieli ponieść koszty. Jednak brak działań również wiąże się z kosztami – tylko mniej widocznymi. Propozycja, która padła już w zeszłym roku ze strony Komisji Europejskiej, polega na rozszerzeniu systemu handlu emisjami (ETS) na kolejne sektory – oprócz przemysłu i energetyki, również na transport i budownictwo. Oba te sektory sumarycznie odpowiadają za ok. 3/4 emisji w Unii Europejskiej, a redukcja następuje w tych sektorach bardzo powoli lub niemalże wcale. Przykładowo, w sektorze budownictwa co roku jest zakładany jedynie 1% poprawy efektywności energetycznej. Ponadto mówi się, że 3/4 budynków jest nieefektywnych energetycznie. Z kolei w transporcie w porównaniu do 1990 r. emisje wzrosły o ponad 20%. W tych dwóch sektorach redukcja emisji wiąże się z trudnościami. Jednak aby zrealizować europejski cel klimatyczny – osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku – w budownictwie i transporcie także będzie musiała następować redukcja. Z tego powodu powstała opcja rozszerzenia systemu ETS. Wiąże się ona z poniesieniem kosztów przez gospodarstwa domowe – w szczególności przez te, które korzystają z paliw kopalnych w transporcie i w ogrzewnictwie.
– Za 3/4 emisji w transporcie odpowiada transport drogowy, a w budownictwie budynki mieszkalne. Niestety, najwięcej „brudnych” paliw kopalnych jest używanych w gospodarstwach o najniższym dochodzie – powiedziała serwisowi eNewsroom Magdalena Maj, analityczka zespołu energii i klimatu w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE). – W związku z tym wydatki tych gospodarstw na transport wzrosłyby o kilkadziesiąt procent, a na ogrzewnictwo o 108%. Z tego powodu PIE – we współpracy z Cambridge Econometrics oraz RCST – przygotował raport, w którym ukazano skalę problemu oraz zaproponowano rozwiązania mające na celu ochronę najbiedniejszych przed tymi dodatkowymi kosztami. W dyskusji o propozycji rozszerzenia systemu ETS nasuwa się kolejna wątpliwość – mianowicie czy to rozwiązanie rzeczywiście spowoduje osiągnięcie zaplanowanej redukcji. Reakcja zwykłych konsumentów, czyli gospodarstw domowych, nie będzie taka sama jak reakcja korporacji na zmiany cen. W sytuacji, w której rozwiązanie zostanie wprowadzone i gospodarstwa zostaną obłożone dodatkowymi opłatami – PIE rekomenduje, aby opłaty powracały do najuboższych nie w formie czysto socjalnej, ale wspomagającej inwestycje w nisko emisyjne źródła. W ten sposób będzie można zastąpić nie ekologiczne źródła z korzyścią dla własnego budżetu i środowiska. Rozpatrując lata 2025-2040 okazuje się, że koszt przewidywany dla wszystkich gospodarstw w Polsce wyniósłby 100 mld zł – wylicza Maj.