Jeżeli chodzi o perspektywy gospodarcze Polski, to na ten rok trudno być optymistą. Obecnie najniższe prognozowane PKB to około 0,1 proc. wzrostu – a więc jeszcze nie techniczna recesja, ale gospodarka praktycznie nie urośnie. To jest efekt między innymi spadającego popytu. Wynika to z rosnących cen i pogarszających się nastrojów konsumenckich. Czyli konsumenci po prostu mniej kupują – bo jest coraz drożej. To powoduje, że mniej się sprzedaje i mniej produkuje. Przedsiębiorstwa do tej pory produkowały sporo na zapas – ale po takim okresie gromadzenia zwykle mamy do czynienia ze spadkiem produkcji i spadkiem PKB. Od nowego roku, czyli od 2024, można się spodziewać, że PKB zacznie rosnąć szybciej. Ale to oczywiście są prognozy, które mogą nie uwzględniać wielu nieprzewidzianych zdarzeń.
– Co do samej inflacji trudno być optymistą. Ostatnie odczyty są nieco lepsze – czyli 16,2 proc. wzrostu rok do roku. To oznacza, że ceny rosną nieco wolniej – ale ten nieco wolniejszy wzrost tłumaczony jest w dużym stopniu tym, że przed rokiem mieliśmy bardzo szybki wzrost cen paliw i nośników energii – powiedział serwisowi eNewsroom.pl dr Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan. – W tym roku, już po sezonie grzewczym i przy ustabilizowaniu rynku możemy mówić, że akurat paliwa nie rosły tak szybko. Natomiast inne składniki inflacji bazowej były niestety ciągle znacząco droższe. Optymistycznym akcentem jest to, że tzw. inflacja producenta – czyli koszty czynników produkcji – nie rosły tak szybko. To może spowodować, że przedsiębiorcy jednak będą w stanie produkować nieco taniej – nie podnosić aż tak bardzo cen, a to może się przełożyć pozytywnie na konsumpcję. Jednak trudno być optymistą, jeżeli chodzi o bezrobocie. Polska jest w bardzo dobrej sytuacji. Mamy jedną z najniższych stóp bezrobocia w Unii Europejskiej – natomiast nie bezrobocie jest u nas problemem. Rynek pracy w Polsce cierpi na brak pracowników i to też jest czynnik, który powoduje, że mamy presję kosztową i cenową. Praca kosztuje coraz więcej, a przy rosnących kosztach pracy przedsiębiorcy i producenci mają coraz większą presję cenową – czyli znowu muszą podnosić ceny. To przekłada się z kolei na mniejszą sprzedaż – podkreśla Baczewski.