Przegląd wydarzeń tygodnia

Bartosz Sawicki, Dyrektor Departamentu Analiz w Domu Maklerskim TMS Brokers
Bartosz Sawicki, Dyrektor Departamentu Analiz w Domu Maklerskim TMS Brokers

Pod koniec pierwszego kwartału zaczynają odżywać demony z końcówki ubiegłego roku, czyli strach o perspektywy globalnej gospodarki. Nie ma się co dziwić, w końcu globalny indeks mierzący poziom zaskoczenia danymi makro wskazuje, że rozczarowują one najmocniej od 2013 roku. Swoje trzy grosze dokładają też banki centralne, które tnąc prognozy wzrostu i oddalając wizję normalizacji polityki utwierdzają rynek w tym, że jest się czego bać.

Nastroje na rynku są minorowe, niepewność oddaje chociażby cofnięcie się rentowności długu USA, w przypadku papierów dziesięcioletnich nawet do 2,60 proc. Przez kilkanaście miesięcy dominujący trend, czyli wzrost rentowności długu USA został już dawno zapomniany, i słusznie, gdyż przy obecnej polityce Fed, niepewnej sytuacji makro na świecie, trendach na rynkach surowców nie miałby on żadnego racjonalnego uzasadnienia. Było to przy tym zjawisko wysysające kapitał z przestrzeni emerging marktes. W obecnej sytuacji nie ma podstaw by na perspektywy koszyka zapatrywać się pozytywnie – strach o spowolnienie będzie stawiać takie waluty jak TRY, ZAR, RUB czy BRL pod wyraźną presją. Na tym tle złoty powinien zachowywać się dość stabilnie, natomiast należy podkreślić, że nie widzimy przestrzeni do wyraźnego umocnienia rodzimej waluty.

W przestrzeni G-10 nie można przekreślać dolara, który przy nasileniu awersji do ryzyka powinien przyciągać kapitał. By euro zaczęło odrabiać słabość i rozpocząć aprecjację potrzebne jest pasmo wiarygodnych danych wskazujących na poprawę koniunktury. W horyzoncie dwuletnim z wyceny przyszłych stóp ECB odjęto w ostatnich dniach 10 pb, więc pewne grono inwestorów może uznawać obecne pułapy za poziomy, przy których cały możliwy pesymizm jest już w cenach. Problem w tym, że taka retoryka dominowała od dłuższego czasu i zjazd kursu w dużej mierze można tłumaczyć kapitulacją właśnie tej grupy uczestników rynku. Widzimy również wysokie prawdopodobieństwo, że negatywne sygnały z gospodarek podburzą w inwestorach wiarę w zasadność silnego odbicia na rynkach akcji z ostatnich kilkunastu tygodni i będzie ono wymazywane.

Dla rynków podstawowym motorem zmian pozostają zatem informacje o kondycji globalnego ożywienia, a przy braku oznak poprawy trudno jest o przebudzenie apatytu na ryzyko. Pod lupą będą dane z przemysłu, handlu oraz sprzedaży detalicznej. Bank Japonii może przyłączyć się do gołębiego stada innych banków centralnych. W Wielkiej Brytanii będą się rozstrzygać losy brexitu, a raczej jego odroczenia.

Po raporcie z rynku pracy USA narosło dużo wątpliwości co do stanu gospodarki, co trzyma na neutralnym poziomie oczekiwania wobec polityki Fed, ale podsyca też awersję do ryzyka. Raport sprzedaży detalicznej za styczeń (pon) będzie bardzo ważny, szczególnie po fatalnym odczycie za grudzień (-1,2 proc. m/m, największy spadek od 2001 r.). Odbicie jest warunkiem koniecznym, by rozwiać obawy o siłę konsumentów. Tydzień przynosi też dane o zamówieniach na dobra trwałe (śr) i produkcji przemysłowej (pt). Na pierwszy wpływ ma niepewność wokół relacji handlowych z Chinami, drugie mogą liczyć na odbicie z pomocą sektora użyteczności publicznej w obliczu ataku zimy w lutym. Trudno sobie wyobrazić, aby słabsze dane miałyby uderzyć w USD bez jednoczesnego pogorszenia ogólnorynkowego sentymentu i rozczarowanie może być łatwiejsze do dyskontowania wobec JPY i CHF niż np. AUD lub EUR.

EUR potrzebuje oznak, że gospodarka wyciąga się z dołka, jednak dane w przyszłym tygodniu raczej nie pomogą. Przy produkcji przemysłowej z Niemiec (pon) ryzyka przeważają po negatywnej stronie, biorąc pod uwagę opublikowane przed weekendem silnie rozczarowujące dane o zamówieniach przemysłowych. Z gołębim EBC u boku EUR jest łatwym celem dla sprzedających.

To będzie kluczowy tydzień dla Wielkiej Brytanii z głosowaniami nad zatwierdzeniem umowy brexitu (wt), wyjściem bez umowy (śr) lub odroczeniem terminu wystąpienia z UE. Jeśli do czasu głosowań premier May wytarguje ustępstwa UE w sprawie irlandzkiego backstopu, znajdzie się większość za poparciem porozumienia. Inaczej brexitowa saga potrwa kolejne kilka miesięcy. Rozsądek podpowiada, że brytyjscy politycy powinni szukać kompromisu, ale w ostatnich miesiącach ten rozsądek nie raz potrafił zawieść.

Kalendarz z Polski zawiera tylko odczyt CPI za luty (pt), gdzie efekty bazy powinny pozwolić na przyspieszenie inflacji. Spodziewamy się odbicia CPI z 0,9 proc. r/r w styczniu do 1,4 proc. Jednak jak pokazała zmienność złotego w ostatnich dniach, większe znaczenie dla polskiej waluty mają czynniki wpływające na politykę EBC niż RPP. Oddalenie terminu pierwszej podwyżki stóp procentowych w strefie euro automatycznie blokuje zacieśnianie polityki w Polsce. Przy pesymistycznym nastawieniu rynku do perspektyw gospodarczych na Starym Kontynencie i generalnym powrocie awersji do ryzyka staje się bardziej realne utrzymywanie EUR/PLN powyżej niż poniżej 4,30. Jednocześnie złoty w dalszym ciągu pozostaje poza głównym zainteresowaniem zagranicznych inwestorów, co powinno ograniczać wahania.

Dla JPY w centrum uwagi będzie posiedzenie Banku Japonii (czw-pt). BoJ stoi przed tymi samymi wyzwaniami, co inne banki centralne na świecie – pogarszające się wskaźniki gospodarcze skłaniają do gołębiego zwrotu. Dane za styczeń z Japonii był słabe, co powinno wpłynąć na obniżenie perspektyw wzrostu dla 2019 r. (choć w marcu nie dochodzi do aktualizacji prognoz), jednak arsenał BoJ do rozszerzenia luzowania jest mocno ograniczony. W efekcie głównym narzędziem mogą być słowa prezesa Kurody na konferencji prasowej z ryzykiem zaszkodzenia jenowi.

W Australii toczy się gorąca dyskusja o szansach na powrót RBA do cięcia stopy procentowej i pod tym kątem będą analizowane wszystkie nadchodzące raporty z gospodarki. Przyszły tydzień przynosi indeks nastrojów biznesu NAB (wt) i indeks nastrojów konsumentów (śr). Oba w ostatnim miesiącu podniosły się po serii spadków, więc zanegowanie poprawy będzie wyraźnym sygnałem do sprzedaży AUD. Rynek już zaczął budować krótkie pozycje po ostatnim rozczarowaniu w danych o PKB, ale przy nerwowości wokół Chin wciąż jest pole do dalszego osłabienia.

Gołębi Bank Kanady zabrał urok z CAD, a przy pogorszeniu sentymentu (który uderza w ceny ropy naftowej) loonie znalazł się na straconej pozycji. Nawet jeśli dane w przyszłym tygodniu (produkcja przemysłowa w piątek) zaskoczyłyby silnie in plus, nie zmieni to wiele w nastawieniu do CAD. Jedyna nadzieją dla CAD jest fakt, że jest on mocno wyprzedany i podatny na techniczną korektę.

Bartosz Sawicki
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.